Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda Pogoni Szczecin nie będzie gwizdać na Pasy

Łukasz Kasprzyk
Włodzimierz Obst podczas treningu z dziećmi, które stawiają swoje pierwsze kroki w piłce nożnej.
Włodzimierz Obst podczas treningu z dziećmi, które stawiają swoje pierwsze kroki w piłce nożnej. Andrzej Szkocki
Rozmowa z Włodzimierzem Obstem, obecnie trenerem grup młodzieżowych w Pogoni Szczecin, a w przeszłości zawodnikiem Portowców, o relacjach szczecińskich kibiców z fanami Cracovii.

- Za pana czasów mecz z Cracovią też był "świętą wojną", jak uważają kibice?

- Nie były to "święte wojny" tylko fajne spotkania. Jeżeli mecz mam nazwać wojną, to uważam to za błąd. Ostatni przykład Legii (w poprzedniej kolejce pseudokibice gospodarzy wtargnęli na sektory fanów Jagiellonii i sprowokowali burdy - dop. red.), gdzie "wojna" doprowadziła do przerwania meczu. Spotkanie Pogoni z Wisłą, Cracovią dawały przyjemność oglądania. To była "mała gra krakowska", finezyjnie wyszkoleni chłopacy i piękne bramki.

- Po meczu wymienialiście się koszulkami?

- (śmiech) Wtedy nie było jeszcze takiego zwyczaju. W tamtym okresie były jedne koszulki! Sprzętu było mało, więc na wymianę nikt niczego nie dawał.

- Jakby było więcej koszulek, piłkarze traktowaliby siebie jak przyjaciół, bez oglądania się na humory kibiców?

- Gdyby tylko były, nikt nie myślałby inaczej. Teraz też. Wchodziliśmy na boisko z zamiarem "wycięcia" przeciwnika, chcieliśmy pokazać, że mamy większe umiejętności piłkarskie niż drużyna przeciwna. Ktoś powie, że teraz gra się w piłkę. Ja powiem, że wtedy grało się w piłkę (śmiech). Wyższość polegała na tym, że w tamtych czasach panowie grali na jeden, dwa kontakty i potrafili minąć pięciu rywali po kolei.

- Pan miał okazję obserwować zmianę nastawienia kibiców do drużyny przeciwnej.

- Nie wiem skąd wywodzi się takie lubienie i nielubienie zespołów. Był Andrzejek ze Stali Stocznia, który pojechał na mecz reprezentacji i stamtąd już nie wrócił. Bardzo niemiła rzecz. Nie umiemy sobie tego wytłumaczyć. Wtedy rozmawialiśmy o tej sytuacji. Nie wiem skąd się wzięła taka agresja. Ja przypominam sobie fajne mecze Pogoni. Na przykład z Widzewem w Szczecinie, kiedy sędzia pozwolił wpuścić kibiców na bieżnię, bo było ich tak dużo. Więcej, przy wyniku 0:1 sędzia podyktował rzut karny przeciwko nam. Nie bał się tego, a kibice opuścili spokojnie stadion. Nie było żadnych nerwowych sytuacji.

- Kiedyś najgorszym okrzykiem, jakie mógł usłyszeć sędzia, to że jest "kaloszem".

- Nie wiem czy w tamtych czasach w ogóle było prawo, które pozwalało karać za brzydkie wyrazy. Teraz za słowa niecenzuralne można ukarać na ulicy, ale to języka kibiców nie zmienia. Na stadionach są ludzie różnie wykształceni. Mamy sektor wydzielony specjalnie dla grupy spod zegara. Wiemy jak się tam zachowują i nie możemy tego wyczyścić. Może komuś zależy, by tak się działo? To, co się dzieje tutaj to i tak namiastka tego, co dzieje się w małych miejscowościach. Tam zamyka się sklepy, bo w dniu meczu "panowie" kibice wchodzą i wynoszą co chcą, nie płacąc. Ustawiają się gdzieś na jakimś wyjeździe z miast. Policjanci powinni interweniować, ale szukają sobie innych zajęć. Pewnie jest ich za mało, dostaliby manto. Najwięcej szczecinian przychodzi na stadion, nie do operetki czy teatru, więc tutaj powinniśmy oczekiwać pełnej kultury.

- Czyli pan 9 marca spokojnie zasiądzie sobie na krzesełku, bez gwizdania na przeciwnika.

- Nie zdarzyło mi się chyba, żeby gwizdać na rywala. Mam gwizdać tylko dlatego, że jest lepszy na boisku? Mi ręce składają się same do oklasków, jak widzę lepszych od nas. Cieszę się, że taki zespół przyjechał do Szczecina. A jak taki zespół przegra, będę bił brawo dwa razy...

- Ofiarą zachowania kibiców w stosunku do zawodników, którzy zmienili barwy ze szczecińskich na krakowskie padł Paweł Drumlak. Nie dali mu żyć.

- Właśnie, trzeba zastanowić się kim powinien być kibic. Dla mnie to człowiek, który zna zasady sportu. Ja chwalę Drumlaka, który będąc szczecinianinem wyszedł na boisko Pogoni, grając w innych barwach i pokazał swoje najwyższe umiejętności. Przecież po to wychodzi się grać, by udowodnić w każdym miejscu o każdej porze, w każdym zespole, że jest się lepszym.

- Niejednemu spętałoby nogi i udawałby chorobę tuż przed rozpoczęciem.

- On mógł przed samym meczem lub dwa dni przed powiedzieć trenerowi, że nie chce grać w Szczecinie. A właśnie grał, by pokazać, że robi postępy. Sądzę, że wtedy ludzie powinni bić mu jak najwięcej braw, bo umiał wyjść na boisko i zagrać twarzą w twarz przeciwko byłemu klubowi.

Mecz specjalny

Po prawie 7 latach na stadion Pogoni przyjedzie w niedzielę (godz. 13) nielubiana przez kibiców Cracovia. Piłkarze Pogoni, którzy grali z Cracovią w latach 1960-1990 nie przypominają sobie napięć na trybunach, gdy przyjeżdżały inne drużyny. Teraz jest inaczej. Gdy w Szczecinie zagra Lech Poznań, Lechia Gdańsk czy Cracovia Kraków z trybun leci "koncert" przekleństw. Nie zawsze z tego miejsca, skąd prowadzony jest zorganizowany doping. Zdarza się tak, że "zwykli" kibice mają więcej do wykrzyczenia. Klubowi działacze głośno dają do zrozumienia, że im się to nie podoba, ale niezwykle trudno jest zapanować nad kilkoma, czasem kilkunastoma tysiącami fanów, którzy mają swoje przyzwyczajenia.

Niechęć do klubu z Krakowa zaczęła się na początku lat 90., kiedy na mecz reprezentacji Polski z Anglią na Śląsk pojechał jeden ze szczecińskich kibiców i stamtąd nie wrócił. Od tamtej pory, gdy Cracovia przyjeżdża do Szczecina, na trybunach albo organizowane są specjalne oprawy upamiętniające śmierć kibica, albo kończy się na wyzwiskach. Jedna z opraw miała miejsce w 2003 roku, gdy Pogoń biła się o awans do ówczesnej I ligi (dziś wiemy, że w tamtych czasach klub, którym kierował Antoni Ptak kupował mecze, nie ma nic wspólnego z obecną Pogonią). Na trybunach zasiadło kilkanaście tysięcy kibiców. Odpalono race, z nich wykonano wielki krzyż na trybunie pod zegarem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński