Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupują dopalacze przez internet, przed pubami. Później trafiają na oddział psychiatrii

Anna Folkman
Niestety, dopalacze są wciąż dostępne przez internet - sprzedawcy uruchamiają strony na zagranicznych serwisach
Niestety, dopalacze są wciąż dostępne przez internet - sprzedawcy uruchamiają strony na zagranicznych serwisach Sebastian Wołosz
Młodzi znów chętniej sięgają po dopalacze. Od wakacji przybywa tych, którzy się do tego przyznają a nawet się tym chwalą lekarzom.

Konkret, Sztywny Misza, Baka, Mocarz, Władziu, Kosior, Wizjoner - to nie przezwiska kolegów z klasy, choć wielu nastolatkom te nazwy są znane. To nazwy dopalaczy - produktów zawierających substancje psychoaktywne, których nie ma na liście środków kontrolowanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii.

- Kiedyś dopalacze były na porządku dziennym, później po kampaniach społecznych nagłaśniających problem, sprawa ucichła. Od około roku, można powiedzieć, że od poprzednich wakacji, coraz więcej pacjentów ma w swoim wywiadzie odnotowany kontakt z dopalaczami - mówi Małgorzata Wyrębska-Rozpara, kierująca Oddziałem Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej w szpitalu „Zdroje” w Szczecinie. - Młodzież przyznaje się do zażywania dopalaczy. Nie kryją tego, wręcz przeciwnie, często chwalą się tym.

Okazuje się, że młodzi kupują dopalacze m.in. przez internet, przed pubami od dealerów. Kiedy trafiają do szpitala na oddział psychiatrii z zaburzeniami zachowania, większość z nich otwarcie mówi, że miała kontakt z dopalaczami.

- Takich przypadków zazwyczaj nie ma wśród młodzieży, która otrzymuje u nas pomoc w przypadku na przykład anoreksji czy w stanach depresyjnych. Myślę, że kampanie społeczne przyniosą efekt i nie będzie przybywało młodzieży zażywajacej dopalacze - dodaje Wyrębska-Rozpara. - Tak jak wspomniałam na nasz Oddział Psychiatryczny trafiają pacjenci, którzy przyznają się do zażywania dopalaczy, czy do jednokrotnego kontaktu z nimi. W grudniu było to około 10 na 20 przyjętych pacjentów młodzieżowych.

Kiedy sytuacja jest poważniejsza i dochodzi do zatrucia, młodzież trafia na oddział Pediatrii, Nefrologii ze Stacją Dializ i Leczenia Ostrych Zatruć szpitala „Zdroje”. W połowie ubiegłego roku przyjęto z powodu dopalaczy 28 niepełnoletnich osób. Rok wcześniej pacjentów przez całe 12 miesięcy do szpitala po dopalaczach trafiło zaledwie czterech.

Postępowanie z takim pacjentem wygląda tak samo, jak w przypadku każdego innego pacjenta, który z objawami zatrucia trafia na oddział. Przeprowadza się płukanie żołądka, prowadzi obserwację, wykonuje badania krwi i moczu, aby ustalić, jaką substancją zatruł się pacjent. Niestety, w przypadku zatruć dopalaczami wyniki testów są często negatywne. Nie wykrywa się więc dopalaczy, ale to młodzi pacjenci sami przyznają się, że je zażyli i po nich właśnie źle się poczuli.

Do końca 2010 roku sprzedaż dopalaczy w Polsce odbywała się w specjalnych sklepach (tzw. smart shops). Kiedy ruszyła wojna z dopalaczami zamknięto ponad tysiąc punktów handlowych, w których były dostępne

STOP DOPALACZOM - akcja społeczna. „Głos” razem z partnerami - samorządami z Pomorza organizuje akcję „Stop dopalaczom”. Powiemy wam, czym są te specyfiki, co może się w nich znajdować, jakie efekty mogą wywoływać i do czego może prowadzić ich zażywanie. Oraz oczywiście, jak się przed nimi uchronić i jak ratować tego, który je wziął.

Zobacz nasz serwis specjalny STOP DOPALACZOM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński