Pojechaliśmy na miejsce sprawdzić, jak budowlańcy wywiązali się ze swoich zapewnień. Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy to znak zakazu przejścia dla pieszych.
Nadal więc można było przedostać się z jednej strony wiaduktu na drugą, ale łamiąc zakaz i wykorzystując przejazd wyznaczony tylko dla autobusów.
Zresztą nie wolno z niego korzystać samochodom osobowym. Mimo to ruch, jak na każdej ulicy. Gdy podjechaliśmy, pod wiaduktem stał patrol Straży Miejskiej. Na jego widok część samochodów gwałtownie hamowała i szybko wycofywała się tyłem. Gdy patrol odjechał, kierowcy znowu jeździli mimo zakazu.
- Nasi funkcjonariusze wystawili już kilkanaście manadatów i skierowali do sądu kilkunastu bardziej opornych kierowców - mówi Joanna Wojtach ze Straży Miejskiej. - Niech to będzie przestrogą dla innych, bo nasze patrole non stop krążą na tym terenie.
Dzwonimy do inżyniera kontraktu, Tomasza Granopsa z pytaniem o wyjaśnienia.
- W środę byłem na miejscu wraz ze Strażą Miejską i kierownikiem budowy - mówi. - Kazałem wytyczyć chodnik o szerokości półtora metra i postawić znaki prowadzące pieszych.
Jest zdziwiony naszą informacją, że nic nie zrobiono.
Nie robilibyśmy rabanu, gdyby nie kwestia bezpieczeństwa. Wieczorem jest tu ciemno i może dojść do potrącenia pieszego.
- Były specjalne tablice kierujące pieszych na przejście po szynach, ale gdzieś się zapodziały - tłumaczy Jacek Kalinowski, kierownik budowy. - Jeszcze raz je powiesimy i oznakujemy tak dobrze, jak jest to tylko możliwe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?