Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto z kim chodzi do łóżka

Michał Fura, 28 stycznia 2005 r.
Na sąsiadów, urzędników, własne wspólnoty mieszkaniowe... Takie donosy, niemal każdego dnia, trafiają do prezydenta miasta.

Każdego dnia pracy Biuro Obsługi Interesanta przyjmuje średnio dwieście korespondencji od mieszkańców miasta, a także ludzi spoza Świnoujścia. Choć oczywiście zdarzają się dni, kiedy różnych pism jest znacznie więcej.

Niektóre są krótkie (na góra jednej, dwóch kartkach), inne bardzo długie (grube teczki, dodatkowo z załącznikami). Wśród tych najbardziej nietypowych, najwięcej jest skarg, protestów i uwag mieszkańców miasta dotyczących a to prowadzonych przez miasto inwestycji, a to problemów, którymi należy się pilnie zająć.

W całej tej masie listów są też donosy, najczęściej anonimy.

Kto z kim, kiedy i jak?

Z anonimów można dowiedzieć się nie tylko o anonimowych mieszkańcach miasta, ale także osobach powszechnie znanych. I to nie tylko o ich rzekomych niestosownych zachowaniach, ale także sprawach intymnych.

- Oj, takie listy zdarzają się bardzo często. Ale nie mam pojęcia, dlaczego adresowane są do prezydenta miasta. Szczególnie te dotyczące obyczajowości prywatnych osób - mówi Robert Karelus rzecznik prasowy prezydenta.

Donosy można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to te pisane przez mieszkańców miasta na innych mieszkańców, czyli takie, w których sąsiad donosi na sąsiada.

- Są na przykład listy, w których ktoś skarży się na sąsiada, że ten głośno słucha muzyki, awanturuje się. Ale nie tylko. Można też znaleźć opisy sytuacji intymnych. Mało tego! Ludzie nie tylko piszą, kto z kim sypia, ale podają nawet z pikantne szczegóły! Choć trudno chyba uwierzyć, że listy naprawdę trafiają na biurko prezydenta - mówi całkiem poważnie Robert Karelus.

Dodaje, że tego typu korespondencja od razu trafia na przemiał. Załatwianie sporów sąsiedzkich, czy też zajmowanie się plotkami z intymnego życia nie należy bowiem do kompetencji prezydenta miasta.

Wydawało się poważne, ale...

Nie wszystkie jednak anonimowe korespondencje traktowane są jak śmieci.

Wystarczy przypomnieć anonimowy list rzekomo rodziców kilku gimnazjalistów, w którym przyznawali, że ich dzieci handlują i biorą narkotyki. W liście była prośba do prezydenta miasta o pomoc. Janusz Żmurkiewicz przekazał go policji.

Do dziś nie wiadomo jednak, czy był to tylko "głupi żart", czy też prawdziwa historia. Mimo apelu w mediach, żaden z autorów nie zgłosił się bowiem ani do prezydenta, ani do policji.

Według rzecznika, ludzie często piszą donosy, w których tak naprawdę działają także na swoją szkodę.

- Na przykład, bardzo często piszą jakieś skargi na wspólnoty mieszkaniowe, o jakichś dziejących się w nich nieprawidłowościach, a przecież sami są tej wspólnoty członkami - mówi Robert Karelus.

Z cyklu "a ja widziałem"

Wśród donosów znaleźć można także te opisujące działalność podległych prezydentowi urzędników.
Bohaterem jednej z nich był sam rzecznik prasowy. Stało się to zaledwie parę dni po tym, jak rozpoczął pracę w urzędzie miasta.

- Wieczorem kupiłem sobie w sklepie jedno piwo - opowiada z uśmiechem rzecznik. - Na drugi dzień, zaraz po przyjściu do pracy, na korytarzu ktoś powiedział mi: "Słyszałem, że wczoraj miałeś niezłą libację, bo dźwigałeś do domu skrzynkę piwa".

Do magistratu bardzo często docierają też listy z plotkami na temat innych urzędników.

- Prezydent dostał kiedyś list, w którym anonimowa osoba opisywała, że kilka dni wcześniej widziała konkretną urzędniczkę w nocnym lokalu. W pamięci utkwiło mi jedno zdanie z tego listu: "widziałem tą panią, jak bawiła się całą noc z facetem, ale to nie był jej mąż" - cytuje rzecznik prezydenta.

Co w takiej sytuacji zrobił Janusz Żmurkiewicz?

- A co miał zrobić? - dziwi się Robert Karelus. - Wyrzucił list do kosza. Prezydenta nie interesuje życie intymne podwładnych. Ważne, aby rzetelnie wywiązywali się ze swoich obowiązków w pracy, byli uczciwi.

Możemy pomóc

Poza donosami, mieszkańcy poruszają też w swoich listach bardzo zaskakujące sprawy. W jednym z listów adresowanych do prezydenta, mieszkaniec miasta narzeka na scenografię, na tle której prezydent i jego rzecznik udzielają wywiadów w telewizji.

- Twierdził, że za każdym razem tło na jakim występujemy w ogóle nie oddaje morskiego charakteru naszego miasta. Jego zdaniem świadczy to o tym, że nie wykorzystujemy możliwości dodatkowej promocji miasta - mówi Robert Karelus.

Autor listu proponuje więc, aby podczas wywiadów dla telewizji, w tle widać było model żaglowca, który najlepiej odda morski charakter miasta.

- Dodaje, że takie tło budowałoby wizerunek i prestiż także samego prezydenta - dodaje rzecznik.

Pomysł na promy

Wśród listów, są też takie, których autorami nie są mieszkańcy Świnoujścia, ale znający problemy miasta i twierdzący, że potrafią je rozwiązać.

Do urzędu trafił na przykład list, którego autor reklamuje się jako specjalista od miejskich promów i proponuje, że rozwiąże nasze kłopoty z tym związane.

- Uważa, że wie jak ograniczyć koszty funkcjonowania przeprawy miejskiej, szczególnie jeśli chodzi o promy Karsibory - wyjaśnia Robert Karelus. - Autor prosi o przesłanie konkretnych danych dotyczących miejskich promów. Uważa też, że oprócz ograniczenia kosztów, można też sprawić, aby prom Karsibór pokonywał Świnę nie dłużej niż w 5 minut, a sama przeprawa z jednej strony na drugą (razem ze zjazdem i wjazdem samochodów) może trwać maksymalnie od 25 do 30 minut.

Rzecznik przyznaje, że sprawę przekazał dyrektorowi Żeglugi Świnoujskiej, który bezpośrednio odpowiada za promy.

- Tego typu uwagi traktujemy poważnie. Nie wyrzucamy ich do kosza - dodaje z powagą Robert Karelus.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński