Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto nas podglądał i podsłuchiwał na Bałtyku (archiwalne zdjęcia)

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]
Okręt szpiegowski A 50 (Alster) bandery RFN przy naszych wodach terytorialnych na Bałtyku latem 1977 r.
Okręt szpiegowski A 50 (Alster) bandery RFN przy naszych wodach terytorialnych na Bałtyku latem 1977 r. Ireneusz Wojtkiewicz
Ponad 40 lat temu na morskich manewrach oddziałów nieprzemakalnych.

Tegorocznego lata na wschód i zachód od Ustki jak dawniej słychać odgłosy poligonu w Wicku Morskim. Letnicy są zaniepokojeni, ale też ciekawi, co sprawia, że dudni pas wybrzeża od Darłowa po Rowy, a może jeszcze dalej. Skąd ten łomot i wstrząsy aż szyby drżą? Kto mieszka tu od lat niczemu się nie dziwi, wszak coroczne manewry wojskowe na morzu, lądzie i powietrzu odbywają się tutaj od wielu dziesięcioleci. Bywały też podczas sezonu wczasowego jak np. w 1977 roku, kiedy obecni sojusznicy byli po przeciwnej stronie, a niegdysiejsi sprzymierzeńcy teraz budzą napięcia i niepokój.

Jak było na pełnym morzu ponad 40 lat temu, obserwowaliśmy z pokładu średniego okrętu desantowego polskiej Marynarki Wojennej. Popłynęliśmy poza pas polskich wód terytorialnych aby zobaczyć, czy i kto stamtąd nas podgląda i podsłuchuje. Na polskim wybrzeżu trwały właśnie ćwiczenia Pomorskiego Okręgu Wojskowego z ogromnym udziałem „nieprzemakalnych”, jak zwano formacje niebieskich beretów, których jednostki stacjonowały min. w Słupsku i gdzie ich tradycje i zadania kontynuuje obecnie 7
Pomorska Brygada Obrony Wybrzeża im. gen. brygady Stanisława Grzmot – Skotnickiego.

Ćwiczenia zwabiły w pobliże naszych wód terytorialnych okręt bandery RFN A 50, potocznie nazywany jako „Alster” –
prawdopodobnie od nazwy niemieckiej rzeczki o 56-kilometrowej długości. „Alster” był okrętem wykorzystywanym do rozpoznania radiolokacyjnego. Nie był uzbrojony, ale też tak manewrował, aby nikomu nie ułatwiać oglądania go z lewej i prawej burty. Dowódcy naszego desantowca udało się podjeść Niemca z obu stron. Różniły się profilami, co było podyktowanie pokładowymi warunkami rozmieszczenia sprzętu do szpiegowania przeciwnika. Co ciekawe, komin otoczony relingami z płachtą był makietą kryjącą sprzęt do nasłuchu i podglądu. Prawdziwy komin, odprowadzający spaliny z maszynowni, znajdował się tuż za tym nieprawdziwym.

Takiego „Alstera” zastaliśmy w odległości ok. 400 metrów od pasa naszych wód terytorialnych. Załoga pływającego szpiega zachowała się grzecznie, ku zaskoczeniu naszych marynarzy nawet honory wojskowe oddała. Warto dodać, że ten okręt - mający niespełna 100-metrów długości, liczący 36 – 40 osób załogi i rozwijający prędkość 21 węzłów - stanowił pierwowzór krótkiej serii niemieckich jednostek rozpoznania radioelektronicznego, wykorzystywanych w różnych częściach świata. Oprócz „Alstera” spotkaliśmy duński kuter patrolowy typu „Dafne”, który też pływał wzdłuż naszych wód terytorialnych. Duńczycy musieli mieć na nas szczególne baczenie, wszak w przypadku inwazji wojsk Układu Warszawskiego na zachodnią Europę zadaniem Polski było zajęcie Danii. Tymczasem, jak zauważyliśmy, dowódcy naszego desantowca i duńskiego patrolowca znali się po imieniu i na pełnym morzu wymienili pozdrowienia.

Rosyjski bombowiec strategiczny koło Bornholmu

A na lądzie nasi „nieprzemakalni” właśnie kończyli ćwiczenia, polegające na odbijaniu z rąk wroga zajętego przez niego pasa morskiego wybrzeża. Polegało to na natarciu naszych kutrów rakietowych i torpedowych oraz nalocie śmigłowców w celu „wyrąbania” przejść w polach minowych. Następnie do brzegu podpłynęły okręty desantowe, otworzyły swe dzioby spomiędzy których wyłoniły się pływające czołgi i transportery opancerzone. Ich zadaniem było opanowanie lądowych przyczółków. Drugi rzut to już inwazja zaopatrzeniowców, którzy dostarczyli sprzęt i paliwo.

Ten desant, mający charakter obronny, równie dobrze mógł być inwazyjny czy zaborczy. Wszystko dało się tłumaczyć starą zasadą sztuki wojennej, że najlepszą formą obrony jest atak. I tyle też usłyszeliśmy między wierszami podczas zaimprowizowanej na poligonie konferencji prasowej z udziałem gen. dyw. Wojciecha Barańskiego – przed 40 laty dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego, następnie szefa Głównego Zarządu Szkolenia Bojowego LWP, a potem ambasadora PRL na Kubie.

Nowy rozdział stosunków międzynarodowych na Bałtyku otwiera pewnie Szwecja - zwykłe spokojna i neutralna, ale ostatnio zaniepokojona narastającym napięciem w stosunkach z Rosją. Dlatego Szwecja zwiększa budżet wojskowy. U nas na razie więcej ćwiczeń, bez letniej przerwy.

ZOBACZ TAKŻE: Ćwiczenia ANAKONDA16 na poligonie koło Ustki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kto nas podglądał i podsłuchiwał na Bałtyku (archiwalne zdjęcia) - Głos Pomorza

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński