Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto mu darował karę

Andrzej Kraśnicki jr, 25 października 2004 r.
Aby uniknąć podejrzeń o stronniczość, sprawą mandatu dla Longina Komołowskiego zajęli się prokuratorzy ze Słupska.
Aby uniknąć podejrzeń o stronniczość, sprawą mandatu dla Longina Komołowskiego zajęli się prokuratorzy ze Słupska. Andrzej Szkocki
Komendant wojewódzki zachodniopomorskiej policji Andrzej Gorgiel opowiedział reporterowi "Głosu" o sporze między byłym wicepremierem Longinem Komołowskim a policjantem z drogówki.

Okoliczności wydarzenia, do którego doszło w lutym 2002 roku są niejasne. Pewne jest tylko to, że były już wówczas wicepremier Longin Komołowski (mieszkaniec Szczecina) zaparkował przed szczecińską siedzibą kurii w niedozwolonym miejscu blokując wjazd przez bramę. Źle zaparkowany samochód zauważył patrol, w skład którego wchodził policjant drogówki i współpracujący z nim żandarm.

Co działo się dalej? Dziś są dwie wersje.

Pierwsza: Longin Komołowski wraz ze współpracownikami opuszcza kurię. Podchodzi do samochodu, gdzie policjant wypisuje mu mandat. Wzywana jest laweta, która ma zabrać wóz polityka na policyjny parking, ale przecież jest już właściciel samochodu i może on auto z zakazanego miejsca zabrać. Ktoś z nich dzwoni do komendanta wojewódzkiego policji Andrzeja Gorgiela.

- Był taki telefon ze skargą na policjanta - przyznaje dziś komendant. - Zainteresowałem się, bo decyzja, by odholować auto kiedy jest jego właściciel, była nieprawidłowa. Poleciłem moim podwładnym, by zainteresowali się sprawą.
Ci wypełnili polecenie komendanta i skontaktowali się z policjantem. Ten po rozmowie z przełożonymi zrobił jednak dziwną rzecz.

- Policjant podszedł do mnie i powiedział, że mam mu oddać mandat, który mi wypisał - przyznaje Longin Komołowski. - Tak też zrobiłem.

Wersja druga: całe zdarzenie miało taki właśnie przebieg przebieg z jednym wyjątkiem - Longin Komołowki wyszedł z kurii dopiero wtedy, gdy jego samochód był już na lawecie, przygotowany do odholowania. To zaś oznacza, że policjant działał prawidłowo. Nie mógł znaleźć właściciela, więc zdecydował o odholowaniu zawalidrogi.

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński