Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto kogo skrzywdził?

Michał Fura, 17 września 2004 r.
Byli nauczyciele oskarżają, a uczniowie i rodzice nie wiedzą o co naprawdę chodzi w całej sprawie. Czy przyczyną są osobiste porachunki i niechęć między byłymi nauczycielami, a obecną dyrektor szkoły?
Byli nauczyciele oskarżają, a uczniowie i rodzice nie wiedzą o co naprawdę chodzi w całej sprawie. Czy przyczyną są osobiste porachunki i niechęć między byłymi nauczycielami, a obecną dyrektor szkoły? Sławek Ryfczyński
W szkole eliminuje się "niewygodnych" nauczycieli - twierdzą byli, emerytowani nauczyciele ZSM i przedstawiają całą listę zarzutów. Jestem oburzona i obrażona tymi zarzutami - mówi Marzena Baranowska.

Słuchając obu stron konfliktu trudno oprzeć się wrażeniu, że podłożem całej sprawy są wzajemne animozje. Ośmiu byłych nauczycieli oskarża obecną dyrektor szkoły Marzenę Baranowską, że usunęła ich ze szkoły, bo byli "niewygodni".

- Ale to byśmy przeżyli - mówią. - Trudno nam jednak pogodzić się z tym, w jaki sposób to zrobiono. Powiedziano nam, że na nasze miejsca przyjdą młodzi. I to jest normalne. Niestety, tak się nie stało. Dlatego postanowiliśmy zdradzić szczegóły "czystek" w Zespole Szkół Morskich.

"Niewygodni" muszą odejść

Nauczyciele uważają, że w Zespole Szkół Morskich prowadzi się politykę eliminacji "niewygodnych" nauczycieli.

I my padliśmy jej ofiarami. To jest kara za to, że odważnie i głośno krytykowaliśmy panujące stosunki, mieliśmy odwagę powiedzieć, że w szkole dzieje się źle - dodają.

Dyrekcja nie przedłużyła z nimi umów o pracę na ten rok szkolny. Marzena Baranowska uzasadnia to przede wszystkim tym, że chciała zrobić miejsce dla młodych nauczycieli. W tym roku zatrudniła ich siedemnastu. Ale ośmiu byłych nauczycieli twierdzi, że choć rzeczywiście część młodych osób dostało pracę, to otrzymali ją też inni emeryci, nie związani do tej pory ze szkołą.

Co jest (było?) źle

- Nauczyciele wymagający zawsze byli źle widziani, bo stawiali oceny psujące statystykę - twierdzą byli nauczyciele. - Poprzednia pani dyrektor nie lubiła, gdy ktoś mówił wprost, co mu się nie podoba. Takie osoby były proszone przez nią na tzw. szczere rozmowy.
Tymi osobami mieli być właśnie zwolnieni emerytowani nauczyciele. A krytykować mieli to, że w szkole obniżany jest poziom nauczania, że zawyża się oceny.

Według nich, szczególnie duże kontrowersje budzi sprawa obsadzenia etatu nauczyciela języka polskiego. Polonistce, która prowadziła trzy klasy (w tym roku mają maturę) dyrektorka nie przedłużyła umowy, mimo że ta prosiła o zatrudnienie choćby w niepełnym wymiarze godzin (od lutego tego roku jest emerytką).

- Naszym zdaniem, dla dobra uczniów powinna prowadzić te klasy do końca, czyli do matury - uważają byli nauczyciele. - Pół biedy, gdyby jeszcze dyrektorka dała te klasy młodemu nauczycielowi. Ale nie. Dwie dostała inna nauczycielka, która również jest emerytką.

Wysuwali też inne zarzuty. Według nich, wątpliwości budzi wykorzystywanie funduszu socjalnego, podział pieniędzy na dokształcanie i delegacje nauczycieli, błędy i pomyłki w księgowości.

Takie błędy miały się pojawić na przykład przy naliczaniu płac czy sporządzaniu dokumentacji finansowej dotyczącej osób odchodzących na emeryturę. Nie wiadomo jednak, o co chodzi dokładnie, bo byli nauczyciele konkretnych przypadków nie podali.

Dyrektorka Marzena Baranowska zapewnia, że też nie wie o co chodzi, bo kieruje szkołą dopiero od początku września.
- To nie są zarzuty do mnie - broni się.

Jednak oskarżenia spadają właśnie na nią. Byli nauczyciele twierdzą, że gdy została dyrektorem postanowiła zrobić "porządek z emerytami".

- Owszem, zatrudniła wielu młodych nauczycieli - mówią. - Zapomniała jednak o tym, że w szkole nadal pracuje wielu emerytów, a nawet przyjęła nowych. My jednak musieliśmy odejść.

Była młoda z przygotowaniem

Pikanterii dodaje fakt, że młodej, poszukującej pracy polonistce, przygotowanej profesjonalnie do prowadzenia zajęć z wiedzy o kultury, pisemnie podziękowano za złożoną, "ciekawą" ofertę pracy - dodają.

- Pozostawiłam tę nauczycielkę, która jest emerytką, w zastępstwie za jedną z nauczycielek, która przebywa na urlopie wychowawczym. Muszę mieć zabezpieczone godziny. Ta pani doskonale wie, że uczy właśnie z tego powodu i nie będzie robiła problemu, gdy będzie musiała odejść po powrocie drugiej polonistki z urlopu wychowawczego - mówi Marzena Baranowska. - Poza tym ta nauczycielka ma wychowawstwo II klasy, społecznie prowadzi też szkolny zespół taneczny.

Dyrektorka zapewnia, że nie wie nic na temat młodej nauczycielki polskiego, której mimo przygotowania, odmówiono zatrudnienia.
- W złożonych ofertach nie ma takiej osoby - dodaje.

"Głos" rozmawiał jednak z tą kandydatką i widział dokumenty. Dlaczego nie ma po jej ofercie śladu w dokumentach dotyczących naboru nauczycieli do szkoły - nie wiadomo. Tym bardziej, że przecież dostała pisemną odmowę przyjęcia do pracy w Zespole Szkół Morskich.

Ona została

Byłym nauczycielom nie podobają się też - jak twierdzą - uprzywilejowane zasady, na jakich zatrudniono poprzednią dyrektorkę ZSM Ludmiłę Rachwał.

Ona także jest już na emeryturze. Otrzymała jednak dwie godziny języka polskiego tygodniowo, uczy wiedzy o kulturze, jest także szkolnym pedagogiem, wychowawcą klasy oraz przewodniczącą trzech komisji (skarg i wniosków, awansu zawodowego i ds. wychowawczych).

- Bo tak naprawdę to ona właśnie będzie dalej rządzić szkołą - dodają byli nauczyciele.

Marzena Baranowska: - Była pani dyrektor otrzymała dwie godziny polskiego, żeby kontynuowała nauczanie w III klasie zawodowej. Ze względu na dużą liczbę dzieci z dysleksją w tej klasie, prowadzi specjalistyczny program nauczania i ma odpowiednie do tego przygotowanie. Podobnie, jak do funkcji szkolnego pedagoga.

Dlaczego powierzyła jej też przewodniczenie komisjom?

- Komisja skarg i wniosków oraz zespół wychowawczy leżą w zakresie obowiązków pedagoga szkoły - tłumaczy dyrektor Baranowska. - Natomiast przewodniczenie zespołu awansu zawodowego powierzyłam jej, bo jest jedyną osobą w szkole, z wyjątkiem mnie, która jest ekspertem ministra edukacji w tym zakresie.

Internat - brak możliwości współpracy

Byli nauczyciele ZSM przypominają też sprawę kierowniczki internatu Krystyny Iwan. Twierdzą, że już w lipcu tego roku Marzena Baranowska zapowiedziała, że zostanie odwołana ze stanowiska. Powodem było to, że kierowniczka nie ma ustawowo wymaganych kwalifikacji do pełnienia tej funkcji.

- Ale w rzeczywistości nie to było główną przyczyną - mówią nauczyciele. - Kiedyś pani Iwan powiedziała pani Baranowskiej, że nie widzi z nią możliwości współpracy. Teraz, gdy ta została dyrektorką po prostu jej się odgryzła. Powiedziała, że kiedyś Iwanowa nie widziała możliwości współpracy z nią, a dziś ona z Iwanową - mówią.

Dyrektorka zaproponowała jej obowiązki wychowawcy.

- Dzięki pani Iwan internat nabrał całkiem nowego charakteru, stał się przyjazny dla młodzieży, pojawiły się koła zainteresowań, dobrze wyposażone pracownie. Ta kobieta i ta szkoła to jedno. Powie to każdy świnoujścianin - uważają byli nauczyciele. - Za pracę dostała liczne pochwały i nagrody. Była osobą szczerze oddaną swojej pracy, zawsze dyspozycyjną, znaną w środowisku. Nagle przestała być potrzebna?

Krystyna Iwan na razie jest na urlopie zdrowotnym. Oficjalnego zwolnienia jeszcze nie dostała. Według niej oraz jej kolegów i koleżanek z pracy, zwolnienie będzie miało charakter czysto osobisty.
Dyrektor Marzena Baranowska broni się: - Jestem dyrektorem dopiero od września. Chyba logiczne jest, że nie miałam żadnej możliwości odwołania kierowniczki ze stanowiska. Tym bardziej, że w sierpniu poszła na urlop zdrowotnym.

Co do stwierdzenia, że nadal mogła ona być kierownikiem, ale bez nadzoru pedagogicznego, dyrektorka odpowiada: - Sprawę kwalifikacji byłej pani kierownik do pełnienia funkcji na pewno zbadam głębiej.

Worek zarzutów

Byli nauczyciele podają też inne przykłady spraw, które ich zdaniem zasługują na potępienie.

Po pierwsze, że dyrektorka odmówiła pracy osobie, która chciała być w szkole pedagogiem.

- Dyrektorka powiedziała, że nie potrzebuje nikogo na to stanowisko. Tymczasem pozostałą część etatu dała byłej pedagog, której powierzono pełnienie obowiązków kierownika internatu - twierdzą.
Marzena Baranowska zaprzecza. Mówi, że szkoła nie szukała pedagoga szkolnego.

- Ten etat jest zablokowany w związku z przejściem kierownika internatu na urlop zdrowotny - tłumaczy. - Ponieważ stanowisko kierownika powierzono na ten czas pedagogowi szkoły, który ma odpowiednie kwalifikacje do pełnienie tej funkcji. Stąd podział tego etatu.

Kolejny zarzut, to sprawa nauczycielki fizyki i wieloletniego zastępcy dyrektora szkoły ds. dydaktycznych. Według byłych nauczycieli, z chwilą gdy przeszła na emeryturę (w lutym tego roku), natychmiast została odwołana ze stanowiska przez poprzednią dyrektorkę. W nowym roku szkolnym potraktowano ją podobnie jak polonistkę, czyli nie dostała żadnych godzin lekcyjnych.

- Oficjalnie mówi się o nowej fizyczce, ale gdyby chciano uszanować pracę byłej wicedyrektorki i ją samą, mogłaby z powodzeniem doprowadzić swoje klasy do matury i nie zabierać godzin młodemu nauczycielowi - uważają.

Marzena Baranowska jest udziwniona także tym zarzutem. - Była wicedyrektor powinna wiedzieć, ile godzin fizyki jest w szkole. A jest ich prawie 23. Czy jest zatem sens zatrudniania drugiego nauczyciela przy takiej liczbie? - pyta.

Gdzie są jeszcze emeryci?

To nie koniec zarzutów byłych nauczycieli pod adresem dyrektorki.

- Nauczycieli przedmiotów zawodowych, mechanika, nawigatora i przysposobienia obronnego, doświadczonych egzaminatorów, autorów programów z przedmiotów zawodowych zwolniono. Na ich miejsce przyszła nie młoda osoba, tylko emerytka i to pracuje w prawie pełnym wymiarze godzin - dodaje byli nauczyciele. - Nawigatora i mechanika również zastąpiono emerytami spoza szkoły.

Dodają jeszcze, że emeryci pracują też na stanowiskach w bibliotece i czytelni, nauczyciela elektroniki i wychowania fizycznego oraz kierowników administracyjnego, praktyk szkolnych i warsztatów.

Dyrektorka cały czas podkreśla, że wśród nowo zatrudnionych jest tylko jeden emeryt.

- Prowadzi przysposobienie obronne. Był starszym wykładowcą Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie i kierownikiem Studium Wojskowego - broni się. - Nigdy nie wybrałabym nauczyciela o niższych kwalifikacjach, mając oferty nauczycieli z wyższymi kwalifikacjami. A co do innych wymienianych emerytów, to zapewne byli nauczyciele wiedzą, że są to osoby, które mają umowy na czas nieokreślony. Jest wśród nich również nauczyciel, który jest chroniony, bo należy do związków zawodowych.

I każdy swoje

- Nie rozumiemy, dlaczego my, wieloletni pracownicy, nagradzani i profesjonalnie przygotowani do wykonywania obowiązków dydaktycznych, otrzymaliśmy odmowę pracy - żalą się byli nauczyciele. - Nie wiemy, bo ani poprzednia, ani obecna pani dyrektor nie miały odwagi otwarcie i szczerze nam o tym powiedzieć. Ograniczyły się tylko do urzędowej, lakonicznej formuły na piśmie, opatrzonej jedynie podpisem referenta ds. kadrowych.

Dyrektorka z kolei jest oburzona zachowaniem byłych nauczycieli.

- Zamiast pracować, muszę odpowiadać na nieprawdziwe zarzuty. Zarówno ja, jak i inni nauczyciele jesteśmy oburzeni i obrażeni przez nasze byłe koleżanki i kolegów tymi zarzutami - kończy Marzena Baranowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński