Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys dopadł Niemców. Przyjeżdżają do nas na zakupy

Anna Starosta
- Różnica na litrze paliwa jest już tak duża, że opłaca się przyjechać - mówi Martin Bernett. - Zwłaszcza jak ktoś mieszka w pobliżu.
- Różnica na litrze paliwa jest już tak duża, że opłaca się przyjechać - mówi Martin Bernett. - Zwłaszcza jak ktoś mieszka w pobliżu. Sławek Ryfczyński
Euro kosztuje ponad 4,6 złotego. Wydawać by się mogło, że Niemcy tłumnie będą robić zakupy na przygranicznym rynku. Handlowcy na próżno ich wypatrują. Może dlatego, że swoje artykuły sprzedają w euro?

Klienci zza zachodniej granicy są tam, gdzie można płacić w złotówkach. Najwięcej oczywiście na stacjach benzynowych, które zliczają coraz większe zyski. Paliwo jest u nas tańsze o około 40 eurocentów na litrze. Nie brakuje też samochodów z niemiecką rejestracją przed dużymi marketami.

- Niemcy wolą pojechać do świnoujskiego Lidla, niż do swojego - mówi jeden ze sprzedawców. - Asortyment mamy podobny, a ceny dużo niższe. Nawet jak euro nie stało tak wysoko, było nieco taniej. Teraz bywa, że niektóre rzeczy (zwłaszcza w promocjach) są o połowę tańsze.

Mieszkaniec Wolgastu przyznaje w rozmowie z nami, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak opłacalne są obecnie zakupy w złotówkach.

- Ci którzy mają tu znajomych albo przyjaciół, jak ja, wiedzą, że lepiej wymienić euro na polską walutę - mówi. - Reszta z przyzwyczajenia jedzie na przygraniczny rynek. Powinniście zrobić jakąś kampanię reklamową kupowania w waszej walucie - dodaje żartem.

Nie zmieniają cen

Na przygranicznym rynku ścierają się dwie sprzeczności. Z jednej strony handlowcy cieszą się, że kurs euro rośnie. Zarabiają w tej walucie. Mogą więc liczyć na lepsze dochody. Z drugiej strony jednak, mają coraz mniej klientów.

Niemcy kupują na rynku płacąc w euro. Bluzka kosztuje 10 euro bez względu na to, czy kurs jest tak wysoki, jak teraz, czy tak niski jak w ubiegłym roku.

- Naszym klientom jest wygodniej płacić w swojej walucie - tłumaczy jedna z kobiet, która pracuje na stoisku ze sportową odzieżą.

Handlowcy z rozrzewnieniem przypominają czasy, kiedy na rynku zarabiało się fortunę. To było jednak jeszcze w latach 90.

- Do 2002 roku jakoś jeszcze szło - mówi kobieta, która stała kilka lat na stoisku z ręcznikami, pościelą i obrusami. - Wtedy jeszcze były marki.

Handlowcy zgodnie przyznają, że dobiło ich wprowadzenia euro.

Paliwo, owoce i alkohol

Powodów do narzekań nie mają jednak duże sklepy czy stacje benzynowe. Przed jedną z nich, która jest najbliżej granicy, naliczyliśmy w ciągu 10 minut kilkadziesiąt aut z niemieckimi rejestracjami.

- Nie ma już co prawda takiego boomu, jak zaraz po wejściu Polski do strefy Schengen, kiedy w Świnoujściu otwarto granice dla samochodów - mówi pan Tomek, pracownik stacji. - Ale wyraźnie widać, że im więcej kosztuje euro, tym chętniej przyjeżdżają.

Różnica na litrze paliwa to niecałe 2 złote. Niemieccy kierowcy przyznają, że prócz paliwa chętnie kupują też artykuły spożywcze.

- Różnice w cenie widać szczególnie na owocach i alkoholu - mówi pan Martin, mieszkaniec Ahlbecku. - Ale kupujemy też nabiał i mięso.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński