Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys dopadł Chemika po nowym roku. U trenera zabrakło włoskiego temperamentu

Sebastian Szczytkowski
Włoski trener Chemika nie spełnił w tym sezonie oczekiwań i musiał opuścić drużynę z Polic.
Włoski trener Chemika nie spełnił w tym sezonie oczekiwań i musiał opuścić drużynę z Polic. Andrzej Szkocki
Giuseppe Cuccarini był trenerem Chemika Police przez 785 dni. W kraju zbierał laury, ale poległ w Lidze Mistrzyń.

Włoch przyszedł do Chemika prawie jak nowy rok. Informację o tym, że zastąpi na stanowisku trenera Mariusza Wiktorowicza, ogłoszono 2 stycznia 2014 roku. Negocjacje nie trwały długo. Kontakt z Cuccarinim został nawiązany kilka dni przed jego przyjazdem do Polic.

Kilka lat wcześniej był kandydatem do przejęcia reprezentacji, a nieco później miał zastąpić Wiktorowicza w BKS Bielsko-Biała. Trzecie podejście do pracy w Polsce zakończyło się podpisaniem kontraktu. Już jako trener Chemika opowiadał, że zarówno w jego ojczyźnie, jak i u nas ludzie powiadają „do trzech razy sztuka.” Akurat tym razem maksyma sprawdziła się.

- Wszystko działo się w pośpiechu, ale nie miałem wątpliwości. Praca trenera wymaga od ciebie bycia zawsze gotowym. Wcześniej miałem już podobną sytuację. Dostałem telefon i następnego dnia musiałem być w Baku. Takie jest życie w tym fachu - opowiadał.

O ile decyzja o przejęciu zespołu w środku sezonu wymagała iskierki szaleństwa, to później Cuccarini nie wpisywał się w stereotyp Włocha z temperamentem. Uśmiechał się po zwycięstwach, a czasem dla rozładowania napięcia. Tak było po wystąpieniu na temat wietrzenia Azoty Areny przed treningiem jego siatkarek.

Sporadycznie jednak poruszał tematy spoza protokołu. Generalnie był przewidywalny do bólu. Swoje konto na Twitterze prowadził regularnie, ale nigdy nie napisał cokolwiek ciekawego, a konferencje prasowe nie mogły obyć się bez ulubionych formułek.

Pole manewru nie było duże, ponieważ jego drużyna kończyła większość meczów w Polsce w ten sam sposób - łatwymi zwycięstwami. Przemawiał wygranymi trofeami. Cuccarini mógł się pochwalić zdobyciem dwóch mistrzostw Polski i dwoma Superpucharami. Do tego doszedł jeden puchar kraju. To wynik, któremu warto przyklasnąć i jakiego nie miał łącznie w żadnym kraju, w którym pracował.

Także dlatego nazwisko Cuccarini wróciło w temacie przejęcia reprezentacji Polski. Początkowo był faworytem wyścigu po stanowisko, ale związek nie chciał selekcjonera, który łączy pracę w kadrze i w klubie, a Włoch nie zamierzał opuszczać Chemika. Być może temat jeszcze kiedyś powróci.

- Grałem w Lidze Mistrzyń pięć razy. Za każdym razem udawało mi się wyjść z grupy, dzięki czemu brałem udział
w play-off. Dwukrotnie uczestniczyłem w Final Four. Jednak nigdy nie wygrałem. We Włoszech mamy takie powiedzenie, że za trzecim razem zawsze się udaje - przypomniał Cuccarini.

Tym razem zasada nie sprawdziła się. Cuccarini przystąpił z policzankami do dwóch kampanii w Lidze Mistrzyń. Jego drużyna wygrywała tylko w grupie. Za pierwszym razem dostała lekcję w Final Four, a niedawno w dwumeczu o awans do najlepszej siódemki z Fenerbahce Stambuł. Drugiego niepowodzenia trenerowi nie wybaczono. Celem Chemika na ten sezon było zaatakowanie strefy medalowej, ale do jego realizacji zabrakło dużo.

Wszystko zepsuło się po przerwie noworocznej. Chemik nie grał już równie błyskotliwie jak jesienią. Cuccarini stanął w obliczu kryzysu. Część jego siatkarek była przemęczona walką o Igrzyska Olimpijskie, inne doznały kontuzji, a kolejne zgubiły formę. Trener nie znalazł leku na problem, a jego wrogiem stał się czas, ponieważ kalendarz był wypełniony meczami.

26 lutego zarząd klubu zwolnił trenera i powierzył prowadzenie zespołu jego dotychczasowemu asystentowi Jakubowi Głuszakowi. Tak skończyła się era Cuccariniego, w której Chemik fetował największe sukcesy w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński