Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarz z zalet zbudowany

Grzegorz Drążek
Państwo Niziołowie w komplecie: pan Piotr z córeczką Mają, synem Jakubem i żoną Beatą.
Państwo Niziołowie w komplecie: pan Piotr z córeczką Mają, synem Jakubem i żoną Beatą. Grzegorz Drążek
Piotr Nizioł jest koszykarskim obieżyświatem. Karierę rozpoczynał we Wrocławiu, następnie grał w Bydgoszczy, Pleszewie, Toruniu, Ostrowie oraz Zielonej Górze. W 1999 roku trafił do Stargardu, gdzie już trzeci sezon z rzędu reprezentuje barwy Spójni.

Urodzony we Wrocławiu koszykarz pierwsze kroki w tej dyscyplinie stawiał w tamtejszym Śląsku. Z tym klubem święcił największe triumfy. Zdobył z nim trzy medale mistrzostw Polski, po jednym z każdego koloru. Jest obecnie jedynym koszykarzem w stargardzkim klubie, który może pochwalić się takim dorobkiem. Mimo sukcesów zdecydował się opuścić Wrocław. Przyczyną było pojawienie się w Śląsku dobrze znanego stargardzkim kibicom Keitha Williamsa.
- Przyjście Williamsa wiązało się ze skróceniem czasu mojego pobytu na parkiecie - mówi Piotr Nizioł. - Nie bardzo mi się to podobało. Przeszedłem więc do beniaminka ekstraklasy Polfrostu Bydgoszcz, gdzie miałem pewność gry. Jednak był także inny powód mojej przeprowadzki. Działacze Śląska próbowali mnie oszukać. Chcieli abym grał za grosze.
Koszykarz nie miał problemów z aklimatyzacją w nowym otoczeniu. Do swoich obowiązków zawsze podchodził z dużym zaangażowaniem, co podobało się działaczom, kolegom z drużyny i kibicom. Zauważył to również trener Tadeusz Aleksandrowicz, który przed trzema laty sprowadził Nizioła do Spójni.
W wędrówce nieodłącznie towarzyszy mu żona Beata. Poznali się we Wrocławiu, na ślubie wspólnych znajomych. Ona przyszła na zaproszenie panny młodej, on - pana młodego.
- Całe wesele przesiedzieliśmy przy stole, rozmawiając o koszykówce - mówi pani Beata. - Byłam wtedy wiernym kibicem Śląska, chodziłam na wszystkie mecze i dobrze wiedziałam, kto to jest Piotr Nizioł. Choć wtedy bardziej podobali mi się wysocy zawodnicy.
Piotr i Beata w tym roku obchodzą dziesiątą rocznicę ślubu. Ze wszystkich miejsc, w których dotychczas byli, najbardziej podobało im się w Zielonej Górze. Tam chcieliby zamieszkać, gdy pan Piotr zakończy karierę koszykarza.
Państwo Niziołowie mają dwójkę dzieci: sześcioletniego Jakuba, który chciałby zostać koszykarzem i grać jeszcze lepiej niż tata oraz dwuletnią Maję, oczko w głowie taty. Mieszkają w wynajmowanym przez stargardzki klub trzypokojowym mieszkaniu na osiedlu Chopina.
- Tutaj podoba nam się najbardziej - uważa żona koszykarza. - Wcześniej mieszkaliśmy na innym osiedlu, gdzie nie było tak przyjemnie. Szkoda, że w Stargardzie nie ma zbyt wielu miejsc, w których można posiedzieć przy kawie czy posłuchać dobrej muzyki.
Pani Beata chodzi na wszystkie mecze Spójni. Gdy trzeba, potrafi skrytykować swojego męża, jednak ogólnie jest z niego zadowolona, zarówno jako koszykarza, jak i głowy rodziny.
- Mąż jest bardzo otwarty w stosunku do rodziny - uważa Beata Nizioł. - Świetnie radzi sobie z dziećmi, daje sobie doskonale radę także w kuchni. On w ogóle zbudowany jest z samych zalet, które trudno wyrazić słowami.
Dziś nie można sobie wyobrazić zespołu Spójni bez Piotra Nizioła w składzie. Zawsze poważnie podchodzi do swoich boiskowych obowiązków, potrafi podporządkować się dyscyplinie zespołu. Teraz, kiedy do Spójni przyszli Rashid Atkins i Kevin Turner znacznie mniej przebywa na boisku. Jego najsilniejszą stroną są rzuty za trzy punkty. Decydowały one o losach niejednego meczu. Pan Piotr nie wybiega jeszcze myślami w przyszłość. O planach na kolejny sezon nie chce się wypowiadać.
- Na razie liczy się ten rok - mówi koszykarz. - Mamy jeszcze szansę włączyć się do rywalizacji o czołowe miejsca. Najbliższe mecze będą decydujące.
Pan Piotr od piętnastu lat występuje na boiskach koszykarskiej ekstraklasy. Do dziś nie udało mu się spełnić tylko jednego marzenia - zagrać w reprezentacji Polski.
- Miałem taką szansę w połowie mojej kariery - mówi Piotr Nizioł. - W najlepszej dyspozycji byłem jednak wtedy, gdy występowałem w drugiej lidze. Stamtąd nie było możliwości załapania się do drużyny narodowej. Szkoda, uważam bowiem, że sprostałbym wyzwaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński