Sąd uzasadnia wyrok tym, że kodeks wykroczeń nie precyzuje zieleni na terenach spółdzielczych, czy gminy. Jest mowa o terenach publicznych.
- Teren spółdzielni to teren publiczny niezależnie od tego, czy zarząd spółdzielni zgadza się na tratowanie trawników czy nie - usłyszeliśmy w uzasadnieniu wyroku.
Sąd zastosował naganę z uwagi na niekaralność pana Adama. Wyrok nie jest prawomocny, ale w rozmowie z nami bohater procesu stwierdził, że to koniec.
- Minęło 240 dni od kiedy to się zaczęło - mówi Adam Kryszczuk w rozmowie z "Głosem". - W tym wiele nieprzespanych nocy, denerwowałem się z tego powodu.
Przypomnijmy, że Adam Kryszczuk, taksówkarz trafił do sądu, bo podjechał pod dom, żeby przenieść zgrzewki wody mineralnej z auta do piwnicy. Samochód częściowo stał na trawie. W tym czasie ktoś zaparkował i uniemożliwił wyjazd naszemu czytelnikowi. Ten samochód nie należał do mieszkańca i dlatego pan Adam wezwał pomoc.
- Wezwałem straż miejską, żeby pomogła mi wyjechać, gdy przyjechali najpierw zwrócili uwagę na to, że parkuję na trawie - mówi 73-letni Adam Kryszczuk.
W tym wątku sąd uznał, że nie można ustalić, czy w samochodzie nie parkowała osoba mieszkająca w bloku. Pod blokiem pana Adama stoi bowiem znak "zakaz postoju" z informacją "nie dotyczy mieszkańców".
Strażnicy ukarali pana Adama za niszczenie zieleni. Odmówił przyjęcia mandatu, powołując się na pozwolenie od zarządcy terenu - spółdzielni mieszkaniowej "Śródmieście".
Na naszych łamach wypowiadał się przedstawiciel spółdzielni.
- W sprawie dotyczącej Pana Adama nie mieliśmy do czynienia z parkowaniem pod klatką schodową. Był to incydentalny, krótki postój pojazdu w celu przeniesienia ciężkich bagaży z samochodu do mieszkania - mówi Robert Klecha z SM "Śródmieście".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?