Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec OPEN OSiR

Emilia Chanczewska, 13 kwietnia 2006 r.
Mirek Wojtczak od 12 lat razem z żoną prowadzi siłownię w Ośrodku Sportu i Rekreacji. Od lipca muszą się stamtąd wynieść. Zbierają podpisy poparcia od wiernych klientów.
Mirek Wojtczak od 12 lat razem z żoną prowadzi siłownię w Ośrodku Sportu i Rekreacji. Od lipca muszą się stamtąd wynieść. Zbierają podpisy poparcia od wiernych klientów. Emilia Chanczewska
Od lipca tego roku ma przestać działać siłownia w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Stargardzie. Dyrektor chce zafundować klientom nowoczesną salę "Cardio". Już prawie 200 stałych klientów OPEN OSiR podpisało się za tym, by zostało tak jak jest.

Siłownia kulturystyczno-rekreacyjna OPEN OSiR działa obok basenu już 12 lat. Jej pracownikiem i jednocześnie właścicielem sprzętu jest Mirosław Wojtczak. Pracuje tam też jego żona. Oboje mają państwowe uprawnienia instruktorów rekreacji ruchowej.

Udało im się przyciągnąc w to miejsce wielu stałych klientów. Przychodzą mężczyźni i kobiety, w wieku od 15 do 70 lat, o różnym statusie społecznym. Każdemu oferują fachową poradę i miłą atmosferę. Organizowane tam były wewnętrzne zawody, siłowe wieloboje, seminaria, spotkania z uznanymi kulturystami i dietetykami.
Półtora roku temu Wojtczakowie po raz pierwszy usłyszeli zarzuty pod adresem siłowni. Że przynosi straty, że sprzęt jest stary.

Na początku kwietnia pan Mirek dostał od dyrektora wypowiedzenie. Za trzy miesiące ma zwijać manatki i opuścić siłownię. Oficjalny powód zwolnienia, to "reorganizacja miejsca pracy". Jego żona jeszcze nie dostała żadnej decyzji, ale jej los też już jest przesądzony.

Nie wynegocjowali

- To było 12 lat miłej współpracy, przykro mi, że teraz zostałem potraktowany tak przedmiotowo - mówi Mirek Wojtczak - Czuję się tym zdruzgotany.
Siłownia przynosi mniejsze niż do tej pory dochody, a Wojtczak chciał, by OSiR płacił mu większą dzierżawę za sprzęt.

- W listopadzie ubiegłego roku trzyosobowa komisja przystąpiła do negocjacji - mówi Zbigniew Sowa, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stargardzie. - Pierwszego grudnia 2005 r. właściciel sprzętu odmówił podpisania umowy dzierżawy na rok 2006 na dotychczasowych warunkach. Nie mogę być szantażowany umową. Podpisaliśmy aneks na pół roku, do 30 czerwca. Wymusiło to na nas szukanie nowych rozwiązań. Od jesieni tego roku uruchomimy salę "Cardio". Od tej pory będzie jeden fitness klub i jeden karnet. Klub fitness notuje ciągły wzrost dochodów, a siłownia spadek.

Stary sprzęt

Dyrektor OSiR-u zrobił analizę działania siłowni OPEN OSiR, którą zaniósł do urzędu miejskiego jako uzasadnienie jej likwidacji i utworzenia sali "Cardio". Główny zarzut, który tam pada pod adresem siłowni, to "stary, wyeksploatowany sprzęt".

- Byłem zobligowany do ciągłych inwestycji - mówi M. Wojtczak. - Cały czas naprawiam, konserwuję sprzęt, by koszty były jak najniższe i dostawiam nowy. Mamy ponad 70 urządzeń. Nigdzie nie ma tyle sprzętu.

- Sprzęt jest własnoręcznie wykonany, nie ma atestów ani gwarancji - mówi na to dyrektor Sowa. - Wszystkie części zamienne, siodełka, łańcuchy, linki, dermę, to my kupowaliśmy. My też zapewnialiśmy sprzątanie, karnety. To były godziwe warunki.

Wchodzą "na gębę"

Dzierżawca siłowni zarzuca dyrektorowi OSiR-u niegospodarność. Uważa, że zbyt wiele osób wciąż korzysta z wszystkich form sportu i rekreacji za darmo. To pozostałość po tzw. kartach VIP-a, które jeszcze kilka lat temu miało ponad 200 osób.

- Policzyłem, że miesięcznie jest około 200 darmowych wejść - mówi Mirosław Wojtczak. - To dla OSiR-u rocznie daje 12-13 tys. zł straty. Te darmozjady wchodzą "na gębę". To radni i inni politycy, bankowcy, dyrektorzy różnych placówek i firm oraz ich rodziny. Kolesiostwo. Dyrektor utworzył sobie prywatny folwark. Widziałem nawet jak pracownicy myli jego prywatne auto.

Dyrektor Sowa nie ukrywa, że jest problem "vipów". Ponad 2 lata temu usłyszał od prezydenta Pajora, że ma zlikwidować karty VIP. Potem naczelnik wydziału w urzędzie miejskim, któremu podlega OSiR, przysłała takie polecenie na piśmie.

W praktyce jednak trudno odzwyczaić rzeszę "znanych twarzy", od niepłacenia za korzystanie z obiektów OSiR.

- Dopóki nie ma blokad czy bramek i komputerowej sprzedaży biletów, nie mogę ingerować w pracę recepcjonistek - mówi Z. Sowa. - Ktoś przyjdzie, pocałuje panią w rękę... Jednak problem był kilka lat temu, teraz moim zdaniem już nie istnieje. Nie ma żadnego kolesiostwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński