Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejni uchodźcy z Ukrainy docierają nocą do Szczecina. - Nie mamy już gdzie wracać...

Łukasz Czerwiński
Łukasz Czerwiński
Uciekając przed wojną trafili do Szczecina. - Nie mamy już gdzie wracać
Uciekając przed wojną trafili do Szczecina. - Nie mamy już gdzie wracać Andrzej Szkocki
Codziennie na Dworzec Główny w Szczecinie przyjeżdżają kolejne pociągi z uchodźcami z pogrążonej w wojnie Ukrainy. Na miejscu czeka już na nich duża grupa wolontariuszy, którzy pomagają im odnaleźć się w nowym miejscu.

Jest jeszcze sobota, kilka minut przed północą. Na szczeciński dworzec za chwilę wjedzie opóźniony pociąg z Przemyśla, którym podróżuje kolejna grupa uchodźców z Ukrainy. Sobotni pociąg z Przemyśla, jak wynikało z informacji "Głosu" z granicy polsko-ukraińskiej, miał wieźć największą jak dotąd, bo nawet ponad 500-osobową grupę uchodźców. Do Szczecina tylu nie dotarło. Po drodze wysiadali z pociągu, by dotrzeć do rodzin i znajomych, którzy zechcieli ich przyjąć w innych regionach Polski i zachodniopomorskiego. Spora grupa miała wysiąść w Chojnie. Na peronie wolontariusze przygotowują się do przyjęcia przybyszów, trzymając w rękach napoje, jedzenie czy też maskotki dla dzieci. Wśród wolontariuszy, żołnierzy i policjantów, którzy oczekują na przyjazd pociągu, spotykamy również wiele osób czekających na swoich bliskich z Ukrainy. Nadzia pochodzi z Charkowa, a od roku mieszka z mężem w Świnoujściu. Na dworcu czekała na swoją siostrę.

- Czekam na siostrę i jej dziecko, właśnie do nas jedzie, a jej mąż został walczyć. Wojna zaczęła się blisko naszego domu. Wszyscy myśleli, że nie będą strzelać do cywilów, a po dwóch dniach spadły bomby na cywilne budynki, na niewinnych ludzi. Nie mam już gdzie wracać, bo wszystko zostało tam zniszczone. Całe szczęście, że siostrze udało się uciec, uśmiecham się, bo oni żyją - opowiada nam oczekując na przyjazd pociągu.

W tej całej tragedii pojawiają się również pozytywne emocje. Radość połączonych rodzin, że ich bliskim udało się przetrwać atak najeźdźcy. Nadzia znów spotkała się ze swoją siostrą Yulią, która krótko opowiedziała nam o swojej podróży.

- Droga przebiegła dobrze, dotarłam tutaj z Charkowa. Na granicy spędziliśmy około dwunastu godzin - mówi.

Okazuje się, że uchodźcy z Ukrainy mogą liczyć nie tylko na mieszkającą w Polsce rodzinę, ale także przyjaciół.

- Droga przebiegła spokojnie. Przyjechałam tutaj z Kijowa. Było tam strasznie, na miasto spadły bomby, po prostu wojna. Przyjechałam tutaj do przyjaciółki - powiedziała nam Polina chwilę po wyjściu z pociągu.

Pozostali przybysze są kierowani do punktu na dworcu, w którym mogą odpocząć, zjeść ciepły posiłek, a także odebrać artykuły pierwszej potrzeby. Wolontariusze rozdają dzieciom maskotki i słodycze.

Pomagają przez wiele godzin

Mieszkańcy Szczecina, uczniowie szkół i osoby pracujące, Polacy i Ukraińcy, żołnierze i policjanci, wszyscy łączą siły, żeby pomóc kolejnym osobom przyjeżdżającym zza naszej wschodniej granicy.

- W ostatnią środę nasza szkoła wysłała nas tutaj, żebyśmy pomagali wolontariuszom. Od tamtej pory jestem tu codziennie i zostaję coraz dłużej. Motywuje mnie sama możliwość pomocy ludziom, którzy przeżywają tragedie. Przebywanie z tymi osobami wpływa na podświadomość, że te wydarzenia dzieją się naprawdę - mówi Patryk z VII LO w Szczecinie, który na dworcu zajmuje się rozkładem jazdy.

Informuje pozostałych wolontariuszy, a także przybyszów z Ukrainy o tym kiedy i gdzie odjeżdżają lub przyjeżdżają kolejne pociągi i autobusy. Jak sam mówi, nie wszyscy uchodźcy, którzy trafiają do Szczecina, decydują się pozostać.

- Spod dworca odjeżdżają autobusy do Berlina, a mieliśmy już osoby, które zmierzały do Belgii i Hiszpanii. Do Szczecina przyjeżdżają również rodziny zza granicy, gotowe przyjąć do siebie uchodźców z Ukrainy. Najczęściej są to mieszkańcy Niemiec, ale ostatnio pojawiła się także rodzina z Danii - opowiada w rozmowie z "Głosem" Patryk z VII LO.

Na dworcu i w punkcie recepcyjnym przy Alei Piastów, liczną grupę wolontariuszy wspierają żołnierze 14 Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

- W tych obu miejscach jesteśmy od czwartku. Mamy tutaj żołnierzy, którzy mówią po ukraińsku, a także mających kompetencje do pomocy matkom z dziećmi. Żołnierze, którzy tutaj są, sami się zgłosili - tłumaczy Marcin Górka, rzecznik prasowy 14 Zachodniopomorskiej Brygady OT.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński