Kłopoty z uwłaszczeniem

Procedura jest bardzo skomplikowana i długotrwała. W dodatku, jak oświadczyła kierowniczka zespołu, który zajmuje się uwłaszczeniami, w urzędzie jest za mało osób, by terminy określone w kodeksie postępowania administracyjnego były dotrzymane.
- Nawet nie tknęliśmy 4,5 tysiąca wniosków - przyznaje kierownik Zofia Bursztynowicz. - Biurka i podłogi zawalone są teczkami.
Ponad tysiąc osób chce uwłaszczyć się za darmo. Jednak zdaniem szczecińskiego Zarządu Miasta ustawa, na którą powołują się wnioskodawcy, nie może być zastosowana. Ostatecznie zdecyduje o tym Trybunał Konstytucyjny, do którego zwróciły się gminy położone na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Nie wiadomo kiedy owo rozstrzygnięcie nastąpi. Dlatego magistrat na razie przyjmuje jedynie wnioski.
Pozostałe osoby chcą uwłaszczyć się z 60-procentową bonifikatą. Jak twierdzi Zofia Bursztynowicz, wielu chętnych rezygnuje ze względu na cenę rynkową ustaloną przez rzeczoznawców. W przypadku działki o powierzchni 450 metrów kw. często jest to 15 - 17 tys. zł. Mimo możliwości rozłożenia na raty, nie stać ich na taki wydatek. Nieco łatwiej jest zapłacić za grunt posiadaczom mieszkań. W tym przypadku na wykup muszą zdecydować się wszyscy właściciele lokali i złożyć jedne wniosek.
- Ludzie nie rozumieją tego - mówi Bursztynowicz. - Twierdzą, że wystarczy, że oni się zdecydowali a sąsiedzi niech sobie robią co chcą. W takim wypadku nie możemy rozpatrzyć wniosku pozytywnie. Bez względu jednak na to czy odpowiedź jest pozytywna, czy negatywna procedury trwają tyle samo.
Zaległości w uwłaszczaniu wynikają nie tylko z administracyjnych przeszkód w urzędzie. Chodzi także o wypis z księgi wieczystej, który otrzymuje się w sądzie. Trzeba na niego czekać czasami nawet dwa lata. Osoby, które złożyły wniosek a nie dostarczyły tego dokumentu, nie mogą uwłaszczyć się.
W ubiegłym roku przekształcenie prawa wieczystego użytkowania we własność przyniosło do budżetu miasta ponad 460 tys. zł. W tym roku spodziewane są wpływy w podobnej kwocie.