MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kładka śmierci czeka na ofiarę [film]

Marek Rudnicki [email protected]
Dziurawą kładkę trzeba jak najszybciej naprawić, zanim stanie się komuś krzywda.
Dziurawą kładkę trzeba jak najszybciej naprawić, zanim stanie się komuś krzywda. Fot. Andrzej Szkocki
Czy ma się powtórzyć historia ze Śląska, gdzie mężczyzna zginął przez zaniedbanie urzędników - pytają działkowicze. Udało nam się ustalić, że za stan kładki przy ulicy Białogórskiej na Golęcinie odpowiadają władze Szczecina.

Do tragicznego wypadku doszło wieczorem. 25-letni mężczyzna przechodził kładką nad torami. Załamała się pod nim deska. Nogi dotknęły linii trakcji. W kablach płynął prąd o napięciu 3 tysięcy wolt. Mężczyzna stanął w płomieniach. Doszło do śmiertelnego porażenia prądem. Wypadek zdarzył się dwa tygodnie temu w Dąbrowie Górniczej.

Taka sama kładka z podobnymi uszkodzeniami jest w Szczecinie. Stoi nad torami w ciągu ulicy Białogórskiej. Ulica, to może zbyt duże słowo, ale jest to bardzo ruchliwy ciąg pieszy dla działkowiczów i osób, które skracają sobie drogę.

- Cała masa ludzi przechodzi tędy - mówi Ryszard Fudala, który ma działkę w pobliżu. - Chodzą rano, w południe, wieczorem i często po zmierzchu. Niech się ktoś zagapi i nieszczęście gotowe.

Pytamy działkowiczów, czy wiedzą o brakujących deskach w kładce. Potakują.

- Panie, tych desek brakuje już od ponad miesiąca, jeśli nie dłużej - tłumaczy pan Łukasz. - Reszta desek jest w tak podłym stanie, że tylko patrzeć, jak pękną pod kimś.

Inny pokazuje nam zdjęcia zrobione aparatem komórkowym, które ponoć pokazywał w straży miejskiej i na policji.

- Powiedzieli, że kładka nad torami, to nie ich sprawa i żeby zgłosić to do PKP - mówi rozgoryczony.

Kontaktujemy się z Zakładem Linii Kolejowych.

- Ta kładka do nas nie należy - jednoznacznie twierdzi dyr. Włodzimierz Wiatr. - To miejska kładka.

Inny działkowicz pokazuje nam pod kładką usypany grób z krzyżem. Może ktoś tu zginął. Nikt nie wie.

- Trup ciągnie innych do siebie, to i ten kogoś ściągnie pod ziemię - wyrokuje. - Zobaczysz pan, że dopiero jak dojdzie do nieszczęścia, będą szukać winnych.

- Dwa dni czekaliśmy na odpowiedź z PKP, czy to ich kładka - mówi Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej. - Gdy dowiedzieliśmy się, że kładka jest miasta, od razu zaalarmowaliśmy Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego. Mam nadzieję, że reakcja będzie natychmiastowa.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński