Tuż po Świętach Bożego Narodzenie King podejmował w derbowym spotkaniu PGE Spójnię Stargard. Mecz rozstrzygnął się w początkowej fazie czwartej kwarty, gdy po trzech trójkach Wilki odskoczyły na kilkunastopunktową przewagę i jej nie roztrwonili. W końcówce kolejni gracze spadali z limitem fauli, z konieczności na parkiecie musiał się nawet pojawić Kacper Borowski, który leczy złamanego palca, ale najważniejsze było zwycięstwo.
Niedzielny mecz w Radomiu miał być trudniejszym, a zarazem były dwa czynniki, które zawodnikom "nakazywały" walkę na całego. HydroTruck to zespół z dolnych rejonów tabeli Energa Basket Ligi, ale to ekipa, która przegrywała małą różnicą punktów. Najwyższa porażka - ledwie 13 oczkami. Radomianie deklarowali, że chcą nowy rok rozpocząć zwycięstwem, a mocno ich mobilizował trener Mihailo Uvalin, który w tym klubie pracuje od niedawna, a kilka sezonów temu prowadził nawet Wilków Morskich. Ale King mocno chciał powalczyć o rewanż za jesienną porażkę (wtedy radomianie zanotowali fantastyczną skuteczność dystansową - trafili 19 trójek), a jeszcze z trybun dopingowała go grupa sympatyków zespołu. Wyjazdy kibiców za swoimi drużynami nie są czymś nowym, ale gdy fani robią to rezygnując z zabawy sylwestrowej to już jest to szczególny objaw sympatii Watahy wobec drużyny.
King szybko więc zrozumiał, że tego mecz bez walki oddać nie może, więc od początku walczył. Jeszcze w 4. minucie HydroTruck prowadził 9:4, ale szczecinianie od tego momentu zaczęli przeważać. I przez kolejne dwie kwarty w zasadzie cały czas byli na prowadzeniu, choć nie mogli odskoczyć na bezpieczną odległość. Gospodarze cały czas byli blisko, dochodzili, na moment (w III kwarcie) wyszli na prowadzenie, ale i tak wszystko rozstrzygało się w IV kwarcie.
Scenariusz był ten sam - King punktował, Radom odpowiadał. I cały czas było na styku. Nerwowo mogło zrobić się na 150 sekund przed końcem, gdy Paweł Dzieżak rzucił za dwa i HydroTruck prowadził 63:59. Szybko chciał zniwelować straty Jakub Schenk, ale pod presją spudłował z dystansu. Gospodarze stracili po chwili piłkę w ataku, więc kolejną próbę podjął Malachi Richardson. Amerykanin miał swój dzień i trafił. Po chwili celnie rzucił też Stacy Davis i King znów miał przewagę (64:63).
W ostatniej minucie Schenk rzucił za dwa i King prowadził 66:64, ale radomianie wyrównali. Goście mieli 12 sekund na akcję, mocno odcinany od podań był Richardson, więc z dystansu raz jeszcze rzucał Schenk i spudłował.
W dogrywce King miał Richardsona, który w początkowej fazie dodatkowego czasu rzucił dwie trójki i dorzucił celnie z półdystansu. King odskoczył na sześć oczek. Radomianie walczyli dochodzili na 4 oczka, ale wtedy rzucał Davis lub Mateusz Bartosz z osobistych. W ostatnich minucie Schenk dobrze egzekwował rzuty wolne i dzięki temu Wilki utrzymali skromną przewagę do końca.
Pod koniec II kwarty ponowny debiut w Kingu zanotował Thomas Davis. Amerykanin grał już w szczecińskim zespole w dwóch poprzednich sezonach, był lubiany za uniwersalność i zaangażowanie. Ostatnio był wolnym graczem i dał się namówić na powrót do drużyny, która ma problemy kadrowe. W Radomiu TD zaczął od straty, później spudłował rzut za trzy, w sumie nie zdobył punktów, ale zanotował jeszcze dwie zbiórki w ataku i dwa przechwyty. Grał przez 6 minut.
HydroTruck Radom - King Szczecin 74:82
Kwarty: 13:15, 18:23, 16:12, 19:16.
Dogrywka: 8:16
King: Richardson 27 (7), S. Davis 21 (1), Schenk 14, Bartosz 10, Matczak 6 - Kikowski 2, Kroczak 2, T. Davis.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?