Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kazali mi się rozwieść"

Dorota Kozicka
Mieszkanie jest tak wyziębione, że nawet w kilku swetrach się marznie.
Mieszkanie jest tak wyziębione, że nawet w kilku swetrach się marznie.
Od pół roku w mieszkaniu Małgorzaty, które zajmuje z trójką dzieci i schorowanym bratem, nie ma gazu i ogrzewania. Jest jeszcze prąd, ale rodzina często siedzi po ciemku i w ciszy. To w obawie przed komornikiem, który już parę razy odwiedzał ich mieszkanie z nakazem eksmisji za niezapłacony czynsz. Dzieci jedzą obiad co drugi dzień i martwią się, że może być jeszcze gorzej.

- Mam za sobą trzy próby samobójcze i może znowu bym to zrobiła, gdyby nie obawa o to, co stanie się z najbliższymi - mówi z płaczem Małgorzata. Mam jednak nadzieję, że ktoś mi pomoże.

SZCZĘŚCIE SPRZED CZTERECH LAT

Państwo D. jeszcze cztery lata temu żyli bez większych kłopotów, jak inne przeciętne rodziny w Szczecinie. Dziś nie mogą sobie poradzić, tak jak większość rodzin ze szczecińskiego ''zagłębia'' biedy: Skolwina, Stołczyna, Golęcina. Stało się tak, ponieważ małżonkowie stracili pracę. - Byłam ekspedientką w sklepie, a mąż pracował jako malarz, tapeciarz, cykliniarz - wspomina Małgorzata. -Bez problemów wychowywaliśmy trójkę dzieci. Cztery lata wystarczyły, by wszystko się zmieniło. Znaleźliśmy się w rozpaczliwej sytuacji.
Małgorzata podzieliła los wielu mieszkanek tego rejonu Szczecina: z dnia na dzień straciła źródła dochodu. Sklep zamknięto. Zaraz potem pracę stracił jej mąż. Żeby ratować siebie i rodzinę zarejestrował działalność gospodarczą. - Łapał każde możliwe zlecenie, ale zajęcie trafiało się coraz rzadziej - wyjaśnia Małgorzata. - Wtedy zaczęło się też psuć w naszym małżeństwie.

KŁÓTNIE, WYPROWADZKI, ALIMENTY

Były kłótnie, wyprowadzki. Ponieważ nie starczało na życie Małgorzata podała męża o alimenty. - Starał się je płacić, ale nie zawsze mógł, bo rzadko miał pracę - tłumaczy. -Wtedy zwróciłam się do opieki społecznej. Gdy zaczęli mi pomagać to jeszcze było w miarę dobrze - wspomina. - Córki jadły obiady w szkole. Robili opłaty i dostawałam 120 zł miesięcznie na życie, a co drugi miesiąc też 50 zł na środki czystości.
Jednak przestała otrzymywać alimenty na troje dzieci: 17 letniego Pawła, 14 letnią Magdę i 11 letnią. Jak twierdzi odmówiono jej również wsparcia w Terenowym Ośrodku Pomocy Rodziny przy ul. Kościelnej. - Kazano mi podać męża do komornika, niech go ściga, a nawet wsadzi do więzienia, żeby było łatwiej ściągnąć z niego alimenty - wyjaśnia Małgorzata. -Kazano mi również podpisać dokumenty, że tak zrobię, bo inaczej nie otrzymam zapomogi. Pytano też, czy nie myślałam o rozwodzie z mężem... Mija już pół roku gdy żyjemy z dziećmi i chorym bratem bez gazu i ogrzewania. W każdej chwili mogą nam wyłączyć prąd. Nie jesteśmy w stanie opłacać rachunków za kuchenkę elektryczną, na której gotuję wodę na herbatę, obiady, do mycia. W ten sposób ogrzewam też kuchnię. Dlaczego mam rozbijać małżeństwo, pozbawiać dzieci ojca, by mnie znienawidziły, tak jak ja nienawidzę siebie za tę sytuację ?

TERAZ STARA SIĘ JAK MOŻE

Małżeństwo D. trwa już 17 lat. Choć ma wiele trudnych momentów za sobą, to jednak mąż stara się wspierać dzieci i żonę jak może. Jak twierdzą najbliżsi zrozumiał już swój błąd, choć nie ma stałej pracy stara się zarobić by było chociaż na chleb.
- Obiad jemy co drugi dzień, a właściwie tylko dzieci jedzą - mówi Małgorzata i płacze. - My z bratem to potrafimy i trzy dni przeżyć tylko na herbacie. Mamy przecież tylko 380 zł jego renty i moje 83 zł rodzinnego. Ale w niedzielę obiad musi być. Prawdziwych świąt nie obchodziliśmy już po raz trzeci .Nie było za co.
Starsza Magda często idzie do szkoły bez śniadania.- Najczęściej jestem głodna, ale wolę by Justyna zjadła, bo ona jest młodsza i często choruje - mówi smutno dziewczynka. -Mama i tak bardzo się stara. Najczęściej sama przez całe dnie nic nie je, tylko płacze. Tata często do nas przychodzi, ale nocuje u babci, albo swojej siostry. Nie chce nas objadać, bo mówi, że sami nie mamy.

W ZIMNIE I W CISZY

W mroźne dni okna mieszkania Małgorzaty pokrywa szron. Robią się zupełnie białe. Wnętrze jest tak wyziębione, że nawet nie pomaga siedzenie w kurtce i w butach, bo po kilkunastu minutach czuje się przejmujące zimno. Z ust wydobywa się para przy każdym oddechu. - Siedzimy cicho, w milczeniu - mówią dzieci. Wszyscy boimy się, że przyjdą z elektrowni i odetną licznik. A wtedy to chyba pozamarzamy.
- Najgorzej gdy mam rano obudzić do szkoły młodszą córkę - mówi Małgorzata. -Płacze, żeby choć chwilę pozwolić jej jeszcze na pozostanie w łóżku. Wtedy ogrzewam jej nad elektryczną maszynką rzeczy, by nie zakładała na siebie takich zimnych i wilgotnych.
Dziewczynki często chorują. Jedna z nich ma astmę. Czasem się dusi. Matka zrezygnowała ostatnio z wizyt u lekarza.
- Po co, i tak na recepty mogę tylko popatrzeć - pokazuje recepty z niebieskim paskiem. -Najtańsze lekarstwo kosztuje 100 zł. Dla mnie to majątek. W opiece powiedzieli, że mogą mi za nie zwrócić, jak wykupię i pokażę rachunek. Chciałam, żeby sami zrealizowali, ale odmówili.

"STARA" ZE STOŁCZYNA

Dziewczynki często się przeziębiają. Najstarszy syn całą zimę przesiedział w domu, bo nie ma kurtki, ani butów. Mimo 17 lat nie uczy się, bo matka nie ma pieniędzy na opłacenie dojazdu do szkoły i wniesienie innych opłat.
Brat, który z powodu wrodzonej, poważnej wady kręgosłupa ma przyznaną rentę nie dostał jej w styczniu.
- Cofnęli mi, bo przekroczyłem debet w banku - wyjaśnia. -Przekroczyłem, bo zapłaciłem rachunki za prąd. Gdybym tego nie zrobił już byłby wyłączony.
W mieszkaniu Małgorzaty jest czysto, a dzieci są zadbane mimo, że wodę do mycia i prania podgrzewa się na niewielkiej, elektrycznej maszynce. Od czterech lat Małgorzata bezskutecznie poszukuje pracy. -Gdzie ja nie byłam i nie dzwoniłam - tłumaczy. - Najpierw pytają o wiek. Jak się dowiadują, że skończyłam 35 lat i mieszkam w Stołczynie od razu kończy się rozmowa. Zarejestrowałam się w Urzędzie Pracy. Na razie nie mają dla mnie zajęcia, ani zasiłku dla bezrobotnych.
Małgorzata z rozpaczą mówi o swoim życiu. -Jak wytłumaczyć dzieciom, że znowu nie będzie świąt? Jak im powiedzieć, że mają mniej jeść? Co mam robić? Nie wiem jak długo jeszcze to wszystko zniosę.

WIELKA BIEDA

Szkole Podstawowej nr 9 przy ul. Dąbrówki, do której chodzi młodsza córka Małgorzaty wiele jest dzieci wymagających wsparcia. Z obiadów opłacanych przez opiekę społeczną korzysta 120 uczniów.
- To i tak co najmniej o 40 dzieci za mało - mówi dyrektor SP nr 9, Dionela Bednarska. -Przygotowaliśmy dodatkową listę z nazwiskami. Bieda w okolicznych dzielnicach jest na prawdę ogromna. Staramy się spowodować, by wszystkie głodne dzieci jadły przynajmniej gorącą zupę codziennie. Wielu uczniów wstydzi się korzystać z takiej pomocy. Staramy się tak organizować tę pomoc, by nie narażać ich na upokorzenia.
Pedagog szkolny zna rodzinę D. - Od pewnego czasu mają trudności finansowe, ale dziewczynki zawsze są schludnie ubrane, nie mają kłopotów z nauką - mówi Jadwiga Bartosik. - Starsza uczęszcza do sąsiedniego gimnazjum i wiem, że również nie sprawia żadnych kłopotów. Problemy były tylko ze starszym synem, który lada moment skończy 18 lat. Nie chodzi do szkoły. Była już nawet sprawa w sądzie.
O tym, że rodzina jest w takim tragicznym położeniu w szkole nie wiedziano. - Nie wiem, dlaczego dziewczynki nie jedzą u nas obiadów. Zazwyczaj każdy, kto ubiega się o wsparcie opieki otrzymuje pomoc. Zainteresujemy się bliżej sprawą.
W opiece społecznej nikt nie potwierdza odmowy pomocy. - Pani Małgorzata była u nas latem - mówi pracownik z Terenowego Ośrodka Pomocy Rodzinie przy ul. Kościelnej. - Gdyby wnosiła o pomoc byłoby podanie, a podania nie ma. Nikt jej nie mówił o tym, że ma się rozwodzić z mężem, czy nasyłać na niego komornika.
Kierowniczka Ośrodka przy ul. Kościelnej zainteresowała się jednak -na naszą prośbę- sytuacją rodziny D. - Pracownik socjalny był u pani Małgorzaty w domu od razu po telefonie z ''Głosu'' - mówi Izabela Łobacz. -Rzeczywiście kobieta znajduje się w depresji, ciężko z nią nawiązać kontakt. Jest rozżalona na wszystkie instytucje. Odmówiła wystąpienia o alimenty od męża i podania adresu, pod którym on przebywa. Sytuacja jest naprawdę trudna, bo rzeczywiście mieszkanie jest zadłużone, gaz został odcięty. Pomoc potrzebna jest od zaraz. Przede wszystkim dożywianie dla dzieci. Starsza córka nie chce korzystać z obiadów opłacanych przez opiekę w szkole. Wstydzi się. Dlatego spowodujemy, że będzie mogła zabierać obiad do domu. Zrobimy wszystko, by jak najszybciej rodzinie pomóc i choć częściowo spłacić zadłużenie. Z Zakładem Energetycznym rozpoczniemy negocjacje, by zaległą kwotę rozłożyć na raty.
Jak przyznała Izabela Łobacz wsparcie potrzebne jest również starszemu synowi, który powinien uczęszczać do szkoły -Najlepiej do szkoły podstawowej dla pracujących -wyjaśnia kierowniczka. Tylko tam trzeba wnieść opłatę. Ale spróbujemy pomóc.
Na pytanie dlaczego rodziną zainteresowano się dopiero po naszej interwencji Izabela Łobacz odpowiedziała: -Stołczyn, Skolwin i Gocław to najbiedniejszy rejon miasta, w którym wiele osób potrzebuje pomocy. Jeśli się same się do nas nie zgłoszą ciężko jest do nich dotrzeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński