Wystarczy wejść do pierwszej księgarni z brzegu, żeby przekonać się, że interes kwitnie. Komplet ściąg tylko do języka polskiego dla szkoły średniej składa się z ośmiu części. Produkujący popularne "Ściągi" - bo tak zatytułowane są te publikacje - dbają o uczniów na każdym etapie, od klasy czwartej szkoły podstawowej do klasy maturalnej.
Oferują wersję standardową, wielkości zeszytu i kieszonkową. Ceny: od 6 zł do 10 zł za sztukę. Potentatem na tym rynku jest wydawnictwo GREG z Krakowa. Nie udziela jednak na ten temat żadnych informacji.
- Pojawiły się nawet ściągi dla klas I - III szkoły podstawowej, ale co tu ściągać - śmieje się Ireneusz Kłosowski, właściciel księgarni "Atut" w Szczecinie.
W "Atucie" można się nieźle zaopatrzyć. Właściciel księgarni nie ma oporów przed sprzedawaniem takich publikacji. Twierdzi nawet, że w sytuacji, kiedy dajmy na to kilka klas pracuje jednocześnie nad jedną lekturą, a lektur w szkolnej bibliotece jest kilka, dobrze jest kupić sobie za parę złotych streszczenie i przynajmniej je przeczytać.
- Kupuje głównie młodzież, dzieci proszą rodziców - mówi Kłosowski.
- Wystrzegamy się sprzedawania ściąg, nie sprowadzamy ich - mówi Barbara Bartkowiak, współwłaścicielka księgarni "Educatio" w Szczecinie. - Ale przed maturą widzę, że można je dostać nawet w spożywczym.
Odwoływanie się do uczniowskiej uczciwości i rozsądku - tylko tyle pozostało władzom oświatowym.
- Dzisiaj za kilka złotych można kupić wypracowanie na dowolny temat - mówi Jerzy Kotlęga, zachodniopomorski kurator oświaty. - Uczniowie muszą jednak pamiętać, że tym sposobem niczego się nie uczą. Nie mamy prawa zakazać wydawnictwom produkowania tych ściąg. Zasady demokratyczne i wolnego rynku przyjęliśmy za swoje, to są skutki uboczne. Jestem przekonany, że nie jest to zjawisko, nad którym da się zapanować.
Psują robotę
Żadnych narzędzi nie ma również Ministerstwo Edukacji. Może jedynie napominać, że żadna z dostępnych na rynku ściąg nie jest przeanalizowana przez fachowców pod względem merytorycznym.
Pedagodzy twierdzą zgodnie, ze ściągi "psują im robotę". Zdaniem Katarzyny Wójcik, polonistki z kilkuletnim stażem, uczniowie wiedzą, że ściąganie jest złe, a jednocześnie mają przekonanie, że wszyscy ściągają.
- Rozmawiam o tym z rodzicami, bo to oni przecież idą z dzieckiem do księgarni - mówi Katarzyna Wójcik. - Staram się wyjaśnić mechanizm. Dzisiaj szkoła ma nauczyć konkretnych umiejętności. Dziecko nie nabędzie ich przez spisanie, korzystanie z gotowych wniosków.
Nauczyciele przypominają też, że ściągi roją się od błędów, a największą nieufność powinny budzić te bez autorów - nikt nie miał odwagi się pod nimi podpisać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?