Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Pogoni: dwa miesiące przerwy, to był bardzo ciężki okres

(paz)
Monika Głowińska (z prawej) w pierwszych meczach w tym sezonie należała do najlepszych zawodniczek Pogoni Baltica Szczecin.
Monika Głowińska (z prawej) w pierwszych meczach w tym sezonie należała do najlepszych zawodniczek Pogoni Baltica Szczecin. Andrzej Szkocki
- W sobotnim meczu z Olimpią będę do dyspozycji trenera, ale czy zagram? To zależy od tylko niego. Od czasu powrotu do treningów robiłam wszystko, aby dojść do normalnej dyspozycji - twierdzi Monika Głowińska, kapitan Pogoni Baltica Szczecin.

- Na początek muszę zapytać o zdrowie. Czy z kontuzjowaną dłonią już wszystko w porządku?

- W sobotnim meczu z Olimpią będę do dyspozycji trenera, ale czy zagram? To zależy od tylko niego. Od czasu powrotu do treningów robiłam wszystko, aby dojść do normalnej dyspozycji. Zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie jest to, co bym chciała i czego się ode mnie oczekuje. Przede mną jeszcze wiele pracy, zarówno indywidualnej, jak i też zgrywania z zespołem. Jeśli chodzi o rękę, to dostałam zgodę od lekarza na grę, a to oznacza, że wszystko jest w porządku.

- Wróćmy do tej feralnej sytuacji z meczu z SPR Lublin. Chyba tej kontuzji można było uniknąć, gdyby rywalka odpuściła atak na panią w niegroźnej sytuacji, co skończyło się zderzeniem z bramkarką?

- Piłka ręczna jest sportem kontaktowym. Nie mogę mieć do nikogo pretensji o to, co się stało. Równie dobrze, podobna sytuacja mogła zdarzyć się z drugiej strony boiska i ja w walce o piłkę mogłam kogoś odepchnąć. Taki jest ten sport, że jest dużo walki i często dochodzi do urazów.

- A czy w pani psychice został jakiś ślad? Odruchowo nie odpuszcza pani starć?

- Mam nadzieję, że nic takiego nie będzie miało miejsca i po wejściu na boisko szybko zapomnę o tym, co stało się w meczu z Lublinem. W sparingu z Politechniką czegoś takiego nie czułam, więc i w pozostałych spotkaniach nie powinno tak być.

- Za panią dwa miesiące przerwy w grze. Jaki pani zdaniem w tym czasie radził sobie zespół?

- Te dwa miesiące to był dla mnie bardzo długi okres. To pierwsza w mojej karierze kontuzja, odniesiona w trakcie meczu. Wcześniej miałam problemy z piszczelem, ale to był przewlekły uraz. Teraz strasznie męczyłam się psychicznie. Latem zmieniłam klub, do Szczecina przyszłam po to, aby grać. Nagle przytrafiła mi się ta kontuzja. Co do dziewczyn, to z meczu na mecz widać, że zaczyna to wszystko całkiem nieźle funkcjonować. Bardzo pozytywnie wygląda gra w defensywie, w ataku jest jeszcze wiele rzeczy do poprawienia.

- Z pewnością rozmawiała pani z koleżankami z zespołu o ostatnim meczu ligowym z Samborem Tczew. Co tam się stało?

- Mecz nie wyszedł dziewczynom pod każdym względem. Nie zagrały tego, co potrafią. Nic nie funkcjonowało jak powinno. Gdyby zagrały choćby na 50 proc. swoich możliwości, to przywiozłyby 2 punkty do Szczecina.

- Na słabszą postawę mógł mieć wpływ maraton meczowy, jaki Pogoń miała do rozegrania w połowie grudnia?

- Intensywne granie systemem sobota-środa-sobota- środa to dla organizmu spore obciążenie. Na dodatek gramy głównie dziesięcioma zawodniczkami, którymi trener rotuje. Nie chcę jednak zwalać wszystkiego na zmęczenie, bo przecież w innych krajach ciągle gra się parę razy w tygodniu i nikt nie narzeka. Mam nadzieję, że porażka w Tczewie to był wypadek przy pracy, który już się więcej nie powtórzy.

- Jak więc wyglądają nastroje w zespole przed meczem z Olimpią-Beskid?

- Cieszy nas wygrana w ostatnim sparingu z Politechniką Koszalin, jednak to był tylko mecz kontrolny. Wiadomo, że w takich przypadkach trenerzy sprawdzają różne warianty, ustawienia i zawodniczki. W Koszalinie pojawił się ostatnio nowy trener, który wprowadził nowe zasady i potrzeba czasu, aby to zafunkcjonowało. Nie sugerujemy się tą wygraną, ale sam wynik nas może cieszyć. Na pewno wolimy mieć w głowach mecz z Politechniką niż z Samborem.

- Olimpia to dosyć tajemniczy rywal. Pani grała w pierwszym meczu w Nowym Sączu, co może pani powiedzieć o tym zespole?

- Mocną stroną tego zespołu jest wielkie zaangażowanie. Z pewnością Olimpii nie brakuje chęci do walki od 1 do 60 minuty. Nie odpuszczają, nawet jak wyraźnie brakuje im umiejętności. Aby wygrać sobotni mecz, musimy zagrać z równie wielką determinacją i chęcią pokazania, kto jest lepszy. Jeżeli tak się stanie, to jestem pewna wygranej swojego zespołu. W drużynie z Nowego Sącza jest kilka interesujących zawodniczek, jak Joanna Gadzina, moim zdaniem jedna z lepszych skrzydłowych młodego pokolenia. Jest też doświadczona rozgrywająca Agnieszka Podrygała, niezła obrotowa Kamila Szczecina i dobrze znana w Pogoni bramkarka Paulina Kozieł. Mają też niezłego szkoleniowca, Zdzisława Wąsa, który potrafi dobrze przygotować zespół do danego spotkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński