Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Kowalczyk: Palce bieleją z zimna, ale trzeba dać z siebie wszystko

Przemysław Franczak, Tomasz Biliński, Pjongczang
Justyna Kowalczyk
Justyna Kowalczyk Pawel Relikowski / Polska Press
- Jezu, siedemnaste miejsce to nie jest szczyt moich marzeń, ale w tym roku nie dokończyłam tego biegu, gdy startowałam w Pucharze Świata. Jestem w dużo lepszej formie niż na początku sezonu – mówiła biegu łączonym Justyna Kowalczyk. To była pierwsza konkurencja igrzysk w Pjongczangu. Złoty medal zdobyła Szwedka Charlotte Kalla.

- Po tym biegu będę wiedziała, na czym stoję – mówiła dzień przed startem Polka. Odpowiedź chyba ją uspokoiła. Bo taki nadszedł czas, że pozytywnych akcentów trzeba szukać w 17. miejscu dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej. Przyzwoicie więc wypadł test techniki klasycznej, w którym rozgrywany będzie sprint i bieg na 30 km, bo przed zmianą nart Polka – choć 12. - miała 5,4 sekundy straty do czołówki. W stylu dowolnym, w którym będzie jeszcze rywalizować w sprincie drużynowym, większe straty były wkalkulowane. Od zwyciężczyni była wolniejsza o minutę i 45 sekund.

- Optymizmu mi nie brakuje, przyjechałam na igrzyska walczyć – podkreślała Polka. - Teraz będą już inne emocje, najgorsze jest stanąć na olimpijskim starcie po tylu latach, czyli czterech, w troszkę innej formie niż na poprzednich igrzyskach. Trzeba sobie wytłumaczyć, że teraz jest inaczej, a potem dać z siebie wszystko na trasie.

Jak przyznawała, olimpijska trema wciąż jej towarzyszy. - Człowiek nie śpi, denerwuje się, przecież całe cztery lata na to pracowaliśmy. Mój trener, ja, mój serwis. To są wielkie nerwy dla nas wszystkich, chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Po prostu to jest ważny egzamin.

Lekko nie było. Trudne warunki wyzwaniem były już dla serwismenów przygotowujących narty – Kowalczyk własnych bardzo chwaliła – a co dopiero dla zawodniczek. Do tego przenikliwy, mroźny wiatr. - Po biegu miałam, jak my to mówimy, przeźroczyste białe palce. Zaraz pewnie będą pokryte bąblami, ale co zrobić, taki jest ten sport – opowiadała zziębnięta Justyna, chowająca dłonie w grubych bordowych rękawiczkach.

- Mówiłam, że to będzie dla mnie najcięższy bieg, ale… Trzydziestka też będzie ciężka, a sztafeta sprinterska to już prawdziwa rzeźnia. Tym bardziej na tych trasach, na tym śniegu. Cieszę się jednak, że Sylwia jest z siebie zadowolona, mam nadzieję, że damy radę powalczyć w sztafecie o dobry wynik.

Sylwia, czyli Sylwia Jaśkowiec w ostatnich latach miała pod górę. Przez kontuzje praktycznie dwa lata spisała na straty. Jej udział w koreańskich igrzyskach długo stał pod znakiem zapytania.

- Zrobiłam to dzięki determinacji, woli walki, wsparciu rodziny i kibiców. Słyszałam, że wielu z nich modliło się o mój start. Dzięki wszystkim za to, że wystartowałam w swoich trzecich igrzyskach - stwierdziła po biegu, w którym zajęła 30. miejsce. - Wszystkie pobiegłyśmy bardzo dobrze. Wyniki są krzepiące. Warunki były jednak bardzo trudne. Na trasie nie było pewnego odbicia i trzeba było biegać miękko. A to kosztuje dużo energii. Mam nadzieję, że kolejne starty będą lepsze i zajmę wyższe pozycje - podsumowała 31-letnia zawodniczka z Osieczan.

Tuż za nią na metę wpadła Ewelina Marcisz. - Mało brakowało, a obie byłybyśmy w "30". W końcówce wyprzedziła nas Francuzka (Coraline Thomas Hugue – red.). Nie zrozumiałyśmy się z Sylwią, która jakim torem ma biec. Inaczej byśmy ją "łyknęły" - przyznała. - Ostatnio często zajmuje miejsca w okolicach "30", ale nie mogę do niej wejść. Mam nadzieję, że to się zmieni w kolejnych startach. Czuję, że mam rezerwy - dodała Marcisz, która teraz weźmie udział w sprincie stylem klasycznym. Odpuści za to sprint drużynowy. - Przyznam, że liczyłam na udział w nim - mówiła ze smutkiem. Na pytanie, czy taki był wybór Kowalczyk, z której zdaniem liczą się wszyscy, odparła: - Decyzję przekazał mi trener. Życzę powodzenia drużynie i jak najlepszego wyniku – ucięła. Ta konkurencja zaplanowana jest na 17 lutego.

Najniżej z Polek była Martyna Galewicz, która zajęła 41. miejsce. Dla 29-letniej narciarki z Zakopanego był to debiut na igrzyskach olimpijskich. - Super, bardzo się cieszę, choć nie do końca czułam emocje związane z tym wydarzeniem. Miałam wrażenie, jakbym była na Pucharze Świata. Te same twarze, procedury, może tylko motywacja była większa - opowiadała.
Najważniejsze wyniki biegu dla nikogo zaskoczeniem nie były. - Mówiłam od początku, że Charlotte zwycięży. I „dychę” też wygra bez problemu – wieszczyła Justyna.

Tym samym Szwedka nie pozwoliła zdobyć Marit Bjoergen siódmego olimpijskiego złota w karierze, ale ze srebrnego Norweżka (straciła do rywalki 7,8 sek) też się cieszyła. W klasyfikacji wszech czasów goni swojego rodaka biathlonisty Ole Einara Bjoerndalena, który w kolekcji ma 13 olimpijskich krążków. Bjoergen brakuje do tego wyniku już tylko dwóch sztuk.

W niedzielę w biegu łączonym (15+15 km) rywalizowali mężczyźni. Tu Norwegowie zgarnęli pełną pulę. Mistrzem olimpijskim został Simen Hegstad Krueger, srebro zdobył Marton Johnsrud Sundby, a brąz Hans Christer Holuns. 52. miejsce zajął debiutujący na igrzyskach Dominik Bury.

We wtorek sprinty „klasykiem”.

Transmisje najważniejszych wydarzeń z Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pjongczang 2018, w tym starty Polaków, w Eurosporcie 1 i Eurosporcie 2. Całe igrzyska w Eurosport Player

Pjongczang 2018. Co za koszmar. Polscy skoczkowie bez medalu!

Wszystko o IO Pjongczang 2018 - polub nas i bądź na bieżąco!

Sportowy24.pl

10 transmisji z Igrzysk w Pjongczangu, których nie możesz przegapić!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Justyna Kowalczyk: Palce bieleją z zimna, ale trzeba dać z siebie wszystko - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński