Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Kupińska: Mam dobrą intuicję

Ewa Koszur
Joanna Kupińska, aktorka z serialu "Klan", związaną niegdyś ze szczecińskim Teatrem Współczesnym opowiada o swojej karierze.

- Chciała pani być sportsmenką?

- Nadal chodzę na basen, bo bardzo to lubię. Nigdy nie myślałam o zostaniu sportsmenką, choć tato pokładał we mnie nadzieje. Niestety, byłam słaba fizycznie.

- Figurę ma pani świetną.

- Ale to nie świadczy o kondycji. Sportowcy, jak czytałam, mają w mięśniach geny, które pozwalają im na niebywałe osiągi. Natomiast ja byłam zawsze wątła, chudziutka. W szkole podstawowej grałam w piłkę siatkową. Dziś pozostał basen i od czasu do czasu jeżdżę też na rolkach. Rower stoi od roku u kolegi. Lubię też jeździć na nartach, ale dawno nie byłam.

- Wyczytałam, że rodzina ma zapędy artystyczne.

- Domorośli muzycy. Kuzyn chciał się zająć tańcem towarzyskim, ale jest chemikiem. Drugi grał na trąbce. Babcia była malarką, dziadek grał na organkach. Tato chrzestny na akordeonie, mój tato też.

- Wybrała pani szkołę teatralną w Łodzi, bo z Ciechocinka było najbliżej?

- Papiery złożyłam wszędzie, ale myślę, że to jest kwestia intuicji. Zawierzyłam jej, dobrze się poczułam w Łodzi. Egzaminy poszły dobrze. Poza adrenaliną było w tym coś, co towarzyszy mi dotąd w zawodzie. Człowiek się nie spala, tylko mobilizuje. Chociaż jedna z profesorek, które mnie egzaminowały, zatrzymała mnie po pierwszym etapie i zapytała: czy na pewno chcę zdać, bo nie było widać po mnie, że mi zależy. Więc przyłożyłam się. Wcześniej jakoś tak, mówiąc kolokwialnie, lajtowo traktowałam ten egzamin. Nie sądziłam, że mam jakiekolwiek szanse. Myślę, że wiele osób, które zdają, mają podobne podejście. Pomyślałam, że jeżeli nie dostanę się do tej szkoły, to nic się nie stanie. Po prostu zobaczę, jak to wygląda.

- No i udało się. A na spektaklu dyplomowym - to był "Popcorn", zdobyła pani nagrodę prezesa ZASP-u. To była ważne dla pani?

- Bardzo. Najpoważniejsza nagroda na dobry początek. Przede wszystkim dlatego, że potwierdziła mój wybór. Zawsze jest niepewność. Nagroda zresztą też nie powoduje, że wątpliwości znikają.

- Przyszły propozycje pracy?

- Nie od razu. Natomiast w jury zasiadała Ania Augustynowicz, więc gdy potem do niej zadzwoniłam, przyjęła mnie z otwartymi ramionami, dosłownie. Tak się złożyło, że w Szczecinie też był grany "Popcorn". W Szczecinie od razu poczułam, właśnie intuicyjnie, że to jest to miejsce. Nie musiałam już szukać.

- Fajnie mieć intuicję.

- Słucham jej często. To dar, którego nie lekceważę.

- Przygoda z teatrem szczecińskim trwała trzy lata.

- Zaczęło się od zastępstwa w "Moralności pani Dulskiej". Był wyjazd na festiwal do Wrocławia, od razu po pierwszym spektaklu. Potem były "Śluby panieńskie" i kilka spektakli "Don Juana". To było fajne zastępstwo za Asię Matuszak. Zupełnie inna szkoła - Andrzeja Bubienia. Zastępstwa ceniłam, bo się wchodzi w cudze buty. To ciekawe doświadczenie, nie miałam okazji wcześniej występować w takiej formie, jaką uprawia Andrzej Bubień.

- Chciała pani w Warszawie spróbować czegoś nowego?

- Chciałam zbudować kawałek swojej przyszłości. Gdybym w Szczecinie została jeszcze dłużej, pozostałabym na zawsze.

- Chciała pani zrobić karierę?

- Karierę nie. To był raczej kolejny etap zawodowy. Nie wykluczam kariery, zresztą zależy, co się przez to rozumie. Myślałam wtedy, że jeśli poczekam jeszcze rok, to potem nie będzie mi się chciało wyjeżdżać. Było mi tu naprawdę świetnie

- Zaczęły się seriale, reklamy.

- Grałam w "Na Wspólnej" przez rok, jeszcze jak byłam w Szczecinie. Wyjazdy do Warszawy były koszmarnie męczące. Próby tutaj były bardzo intensywne, właśnie do "Bliżej". Tu i tam na 50 procent - tak się nie da. Było mi szkoda, że nie mogę dać z siebie tyle, ile mogę. Zdecydowałam się na wyjazd.

- I teraz gra pani w "Klanie", choć nie wiadomo jak długo jeszcze Donata, kochanka Jacka będzie gościć w serialu. Dobrze się pani czuje na planie?

- Jest świetnie. Zdjęcia są w Warszawie, w hali na Woronicza, ale tam nie gram. Gram w plenerze, w parku, w kawiarenkach. Stałe miejsca, to mieszkanie moje i mojej mamy Teraz mamy nowe. Jest też biuro w banku, miejsce mojej pracy. Rodzinna atmosfera, świetnie się pracuje, ludzie życzliwi. I aktorzy, z którymi gram, i ekipa - charakteryzatorki, operatorzy, reżyser.

- Teatr dopasowuje się do pani harmonogramu?

- Zawsze jest odwrotnie. W teatrze z dużym wyprzedzeniem ustalamy repertuar, w serialu tydzień wcześniej. Czasem zdarza się, że jestem potrzebna na następny dzień.

- Udało się pani wyjechać na wakacje?

- Dwa tygodnie byłam w Maroku, wiem, jak wygląda Marakesz i Casablanca. Było cudownie. Sprężam się i kiedy tylko mnie stać, staram się coś nowego zobaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński