Największym bogactwem są jednak opowieści pana Jerzego. Ten długoletni mieszkaniec Gryfic zna bowiem najdrobniejsze szczegóły dotyczące historii miasta. Na podstawie jego zbiorów powstało już pięć prac magisterskich. Z kolekcji dokumentów korzystają też naukowcy. Strażnik miejskiej historii prowadzi również prelekcje w szkołach.
Skrzyżowane losy
Jerzy Grycmacher ma 73 lata. Urodził się w Żninie, koło Poznania. Jego ojciec był Polakiem, mama Niemką. Do Gryfic, razem z rodziną, przyjechał w wieku 11 lat. Skończył miejscowe gimnazjum i zawodówkę.
- Mając 16 lat rozpocząłem prace w cukrowni - wspomina. - A to dlatego, że kiedy mama umarła młodo, trzeba było pomóc ojcu zarabiać na dom.
Żonę, z pochodzenia Francuzkę, poznał na potańcówce w 1957 roku. Mają troje dzieci. Dwóch synów i córkę. Doczekali się także wnuków i prawnuka. Od 40 lat mieszkają w kamienicy przy ul. Orzeszkowej. W latach dziewięćdziesiątych, po przejściu na rentę, pan Jerzy otworzył mały zakład usługowy, w którym dorabiał klucze. I to wówczas zrodziła się jego wielka miłość, czyli zgłębianie tajników historii miasta.
- Pamiętam, że tego bakcyla połknąłem w momencie, gdy kolega przyniósł mi książkę "Gryfice w starej fotografii" - opowiada pan Jerzy. - Kiedy ją przeczytałem, postanowiłem poszukać innych publikacji o mieście.
Przesyłka z Berlina
Wkrótce w jego zakładzie powstała prawdziwa galeria fotografii, ukazujących Gryfice przed wojną. Zbiory, i to z własnej inicjatywy, zaczęli wzbogacać mieszkańcy. Do punktu usługowego zaczęły ściągać tłumy zainteresowane przeszłością miasta.
- Wśród nich byli też Niemcy - wspomina pan Jerzy. - Zdarzało się, że na zdjęciach odnajdywali swoje dawne domy czy rozpoznawali członków rodziny. Przy okazji takich spotkań, wymienialiśmy się informacjami o dawnej zabudowie i przedwojennym życiu miasta.
Po jednej z takich wizyt, z Muzeum Techniki i Fotografii w Berlinie, otrzymał przesyłkę ze starymi zdjęciami Gryfic.
- Widocznie ktoś uznał, że warto to pokazać właśnie w mojej małej galerii - podkreśla z dumą.
Rosyjski szaber
Bogactwem pana Jerzego jest również wiedza, którą posiada o mieście. Według jego wspomnień w 1945 roku w Gryficach mieszkało około 6 tys. Niemców i zaledwie garstka Polaków, którzy trafili tu na roboty. W 1947 roku miasto miało prąd, wodę, funkcjonował też szpital i kwitł handel.
- Najważniejsze zabytki nie były mocno zniszczone. Najbardziej ucierpiały jednak kamieniczki w okolicy pl. Zwycięstwa, które spalili i rozszabrowali Rosjanie. Zburzony był także betonowy most - opowiada.
Z jego zbiorów wyłania się także imponujący obraz przedwojennych Gryfic. W mieście funkcjonowały wówczas 4 hotele i aż 10 restauracji.
Odkryta tajemnica
Największa jednak przygoda, związana z historią miasta, przydarzyła się panu Jerzemu 10 lat temu. Wówczas to razem z kolegą postanowił odszukać ozdobne fragmenty gryfickiego mostu.
- Wiedziałem, że Gryfy, które przed wojną stały na filarach, prawdopodobnie ukryte są w pobliskim Trzygłowiu. Szukaliśmy ich dwa lata. W końcu znaleźliśmy - mówi ze wzruszeniem.
Posągi odnalazły się przy pałacu nad jeziorem. Jeden był zatopiony w pobliskiej wodzie, drugi nie miał głowy. Po odnowieniu Gryfy ponownie zdobią most w centrum miasta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?