Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej katem był ojciec

Wioletta Mordasiewicz, 18 lutego 2005 r.
Agnieszka mieszka w Stargardzie. Dziś ma 32 lata. Czas nie uleczył jej ran w psychice, zadanych przez rodzonego ojca. Przez kilka lat była molestowana. Skutki zdarzeń sprzed lat odczuwa do dzisiaj.

Koszmar Agnieszki zaczął się gdy miała 9 lat. Chodziła wtedy do czwartej klasy szkoły podstawowej. Pojawiały się pierwsze oznaki dojrzewania: rosły jej piersi, sylwetka zaczęła nabierać kobiecych kształtów. Zimą dostała pierwszą miesiączkę.

Wtedy jej życie zamieniło się w pasmo udręk.

- Pewnego dnia około 6 rano ojciec wrócił z pracy i przyszedł mnie obudzić - opowiada Agnieszka. - Robił to zawsze, więc niczego nie podejrzewałam. Jednak tego dnia było inaczej. Czuć było od niego alkohol. Chociaż nigdy nie pił, nie zaniepokoiło mnie to. Jednak po chwili położył się obok mnie i zaczął mnie dotykać. Nie było to zwykłe głaskanie dziecka, które marudząc nie chce wstać do szkoły. On włożył mi rękę pod koszulę i dotykał mojego brzucha, później zaczął schodzić coraz niżej. Aż w pewnej chwili wcisnął mi rękę pomiędzy zaciśnięte nogi...

Przychodził coraz częściej

Czarny scenariusz powtarzał się przez kilka następnych tygodni. Wówczas Agnieszka nie wiedziała, co to znaczy wykorzystywanie seksualnie. Czuła, że coś jest nie tak, nie wiedziała jednak jak reagować na postępowanie własnego ojca. Nie powiedziała nic matce. Nikomu nie zwierzała się z bolesnych doświadczeń. Chciała zapobiec koszmarnym przeżyciom, ale nie wiedziała jak ma to zrobić.
Jednak powtarzających się coraz częściej wizyt ojca nie chciała już dłużej znosić.

- Pewnego dnia poprosiłam mamę o założenie w moich drzwiach zamka - kontynuuje Agnieszka. - Długo ją o to prosiłam. Nie mogła jednak zrozumieć dlaczego. A ja nie potrafiłam jej tego wytłumaczyć. Kiedy ojciec szedł do pracy na noc i wracał około 6 rano, ja wówczas byłam już co najmniej od 30 - 40 minut na nogach. Zawsze w pobliżu mamy, a kiedy ta wychodziła na pierwszą zmianę do pracy wychodziłam do szkoły przed 6 rano.

Matka nie wiedziała

Mimo dramatycznych przeżyć dziewczyna nie otworzyła się przed własną matką. Kobieta uważała swojego partnera za wspaniałego ojca i męża, który dba o rodzinę. Córka bała się burzyć ten wizerunek. Obawiała się, że matka jej nie uwierzy. Wiele razy Agnieszka słyszała, jak ojciec komentował przypadki molestowania seksualnego, ujawniane przez gazety i telewizję. Mówił, że takich zwyrodnialców powinno się zamykać w odosobnieniu lub zabijać po udowodnieniu winy.

- Dopiero, gdy byłam w szkole średniej zrozumiałam, co się ze mną działo - wspomina dzisiaj 32-letnia kobieta. - Zrozumiałam wtedy, że ojciec wyrządza mi straszliwą krzywdę. Że nie jestem jedyną osobą wykorzystywaną przez ojca zwyrodnialca. Że muszę coś zrobić. Tylko co?

Mimo że dziewczyna w szkole średniej zrozumiała sytuację, w której się znalazła, jej koszmar trwał nadal. Z poczucia winy, strachu i wstydu Agnieszka nadal nie umiała z nikim rozmawiać o swojej tragedii. Każdego ranka bała się, że drzwi jej pokoju otworzą się i stanie w nich ojciec.

Pomogła terapia

Dopiero wyjście za mąż przerwało to pasmo cierpień i upokorzeń doznawanych w dzieciństwie. Te przeżycia nie pozostały bez wpływu na dalszą przyszłość dziewczyny. Mrożące krew w żyłach doświadczenia rzutowały na jej kontakty z mężczyznami. Bała się ich.

Próbowała samodzielnie radzić sobie z emocjami i złymi wspomnieniami. Bezskutecznie. Dopiero wtedy, gdy wyszła za mąż, zaczęła szukać pomocy u terapeutów. Pomogli, choć niemożliwe było zatarcie przykrych przeżyć.

- Jeszcze dziś na myśl o tamtych wydarzeniach czuję obrzydzenie do siebie i jego - mówi. - Moja matka nadal żyje w nieświadomości. Nie wie, że jej mąż jest zdolny do tak nikczemnych czynów. Do wyrządzenia tak ogromnej krzywdy własnej córce. Nie potrafię zburzyć jej życia. Jest chora, nie chcę jej przysparzać zmartwień.

Wiem jednak, że w dniu, kiedy ojciec zbliży się do moich dzieci, nie będę w stanie opanować swoich emocji. Cieszę się, że dziś w szkołach są terapeuci, którzy są w stanie szybko wykryć takie przypadki i pomóc dzieciom wykorzystywanym przez najbliższych.

Uświadamia o złym dotyku

Od czasu odejścia z rodzinnego domu Agnieszka nie utrzymuje kontaktu z rodzicami. Jak mówi, spotkania byłyby dla niej zbyt bolesne. Wywoływałyby niepotrzebne wspomnienia, na nowo otwierałyby zabliźnione rany. Od czasu do czasu dzwoni do mamy. Dziś ma własną rodzinę: męża i dwoje dzieci.

- Nie wyobrażam sobie żeby mogło ich spotkać to, co mnie - mówi kobieta. - Od zawsze powtarzam im, że nikt, ale to nikt, nie może ich dotykać bez ich zgody. Wiele czasu poświęciłam na to, aby wiedzieli, czym jest zły dotyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński