Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Pekowski: Jens nie może być za koleżeński w polskim zespole

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Janusz Pekowski
Janusz Pekowski Archiwum Prywatne
W Szwecji układ piłkarz-trener to układ partnerów, a w Polsce taki model się nie sprawdzał – mówi Janusz Pekowski, trener Pogoni Szczecin w sezonie 1995/96, który od 40 lat związany jest ze Szwecją.

Latem 1995 r. Pogoń zaskoczyła swoich kibiców wyborem trenera. W miejsce Oresta Lenczyka przyszedł „trener ze Szwecji” Janusz Pekowski, który wrócił do pracy w polskim klubie po wielu latach nieobecności. Pogoń miała dobry skład, ale wiosną spisywała się słabo i spadła II ligi. O degradacji przesądził wyjazdowy mecz z GKS Bełchatów, w którym sędzia zrobił dużo, by pomóc gospodarzom w zwycięstwie. Po tej klęsce – Pekowski odszedł z Pogoni, wkrótce powrócił do Szwecji, a Portowcy po roku powrócili do elity.

Waldemar Folbrycht nie znał Jensa Gusfafssona, Paweł Skrzypek również. Może Pan coś powie o nowym szkoleniowcu Pogoni?
Janusz Pekowski: Jak mam być szczery to mało o nim wiem. To już jest nowa generacja szwedzkich trenerów, ale muszę zwrócić uwagę na fakt, że on wcześniej związany był piłkarsko z Helsinborgiem, a tamtejsza szkoła była pod dużym wpływem duńskiego futbolu, nie tylko angielskiego, jak cała Szwecja. Kariery za bogatej nie ma. Pracował też w Halmstad, a to jest zespół specjalizujący się w tym, że lubi grać w piłkę, a nie tylko angielskie, długie piłki. Podejrzewam, że w AIK mógł współpracować z Bartoszem Grzelakiem, który teraz jest pierwszym trenerem tego klubu. W Chorwacji mu nie poszło, bo inaczej nie można ocenić półrocznej przygody. Czas więc na kolejną próbę poza Szwecją. Wszystko będzie zależeć od tego, jaką on formę pracy przyjmie w Polsce. Szwedzi mają inną metodę prowadzenia drużyny. Trener jest bardziej partnerem dla piłkarzy. Nie wiem, czy w Polsce też będzie taki przyjacielski, koleżeński dla zawodników. Ja się na tym sparzyłem w Pogoni, bo chciałem po szwedzku, ale trafiłem na „Fryzjera”.

Gustafsson w IFK Norrkoping pracował kilka lat. Czymś wyróżniał się ten zespół?
Trudno o taką jednoznaczna odpowiedź. Poprzednie pokolenie szwedzkich trenerów chciało grać tak, jak IFK Goeteborg Svena Gorana Erikssona. Teraz trenerzy mają swoje pomysły, odchodzą od klasycznego ustawienia 4-4-2. Gustafsson też nie miał jakiegoś konkretnego stylu gry.

Gdyby zadzwonił i zapytał, jak pracować w Polsce to co by Pan podpowiedział?
Kluczowa sprawa: musi wypośrodkować swój charakter, szwedzkie nawyki. Nie może być za koleżeński w polskim zespole, musi się starać zachowywać dystans, by w ten sposób wprowadzać swój pomysł na grę. Musi to egzekwować od zawodników. Jak będzie ich kolegą – może to się nie udać. W Szwecji układ piłkarz-trener to układ partnerów, a w Polsce taki model się nie sprawdzał.

Szwedzkie drużyny można było docenić za bardzo dobre przygotowanie fizyczne oraz dyscyplinę taktyczną. Czy to również będzie priorytet Jensa Gustafssona w Szczecinie?
To na pewno. Młode pokolenie trenerów ze Szwecji dobrze wie, że tych elementów nie można odpuścić. Są cierpliwi, staranni i to, co ustalą – zespół ma wykonać. W Szwecji przygotowanie fizyczne zawsze było tą cechą pierwszą, najważniejszą. Zaraz za tym szła praca nad zespołowością – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. I walka do końca. Sam miałem taką sytuację, że mój szwedzki zespół przegrywał 0:2 na dwie minuty przed końcem, a kapitan krzyczy, by walczyć o zwycięstwo. Nie o remis, a o zwycięstwo. Z takich pozytywnym nastawieniem zawsze wychodzą na boisko.

W Polsce mówi się, że szwedzka piłka to prosta piłka.
Może i tak jest to w Polsce odbierane, ale wrócę do tego, co już wspomniałem – Gustafsson ma za sobą grę i pracę w klubach, gdzie wpływ duńskiej piłki, trenerów był duży. Te zespoły – Helsingborg i Halmstad nie grały: kopnij – biegnij. I tu widzę w Gustafssonie trenera, który może mieć smykałkę do wprowadzania takiej atrakcyjniejszej piłki. Gdyby to był Szwed z innego regionu to inaczej trzeba byłoby na to spojrzeć. Kiedyś każdy Szwed w sobotę oglądał transmisje z ligi angielskiej. To był wręcz obowiązek, wzorzec do naśladowania. Dopiero sukces Erikssona z Goeteborgiem zrewolucjonizował podejście Szwedów.

W Szczecinie oczekuje się zespołu ofensywnego, strzelającego bramki, bo taki ma szansę zapełnić nowy stadion.
Teraz każdy będzie się zastanawiał, czy to dobry ruch, ale czytam informacje, że przed podpisaniem kontraktu z Gustafssonem kilka razy rozmawiał z nim Darek Adamczuk. Darek ma w głowie piłkę, zna ją, więc musiał mieć pewność, że ten szkoleniowiec gwarantuje mu ciekawą grę. Szwedzkie kluby aż tak profesjonalne nie są, by Pogoń czy inne zespoły miały się wzorować na nich. Gustafsson też nie zabierze z sobą masy wzorców. Myślę, że on nawet sporo się może nauczyć w Szczecinie. Sama filozofia gry powinna wyjść jednak od niego i może być ciekawa.

Starsi kibice Pogoni, gdy w poniedziałek usłyszeli „trener ze Szwecji” to mogli mieć smutne wspomnienia. Latem 1995 Janusz Pekowski, trener ze Szwecji, objął Portowców i po roku spadł z elity. Jak to się stało, że znalazł się Pan w Szczecinie?
Akurat wtedy kończyłem pracę na Wyspach Owczych i zadzwonił z propozycją pracy Andrzej Rynkiewicz, wtedy szef klubu. Znaliśmy się wcześniej z pracy w polskiej piłce. Miałem niezłe wyniki w Lechu Poznań, Lechii czy Arce Gdynia, gdy zdecydowałem się wyjechać z Polski. Wtedy byłem dość wziętym trenerem, były różne propozycje, ale skorzystałem z oferty Pogoni. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłem błąd. Gdyby nie „Fryzjer” to bylibyśmy na spokojnym miejscu. Chłopcy też popełnili błąd, bo trzy mecze sprzedali młodzi, trzy mecze starsi. I później zabrakło punktów. Nikt z nas się nie spodziewał, że na wiosnę rozpocznie się taka wyprzedaż punktów. I po perfidnie przesędziowanym spotkaniu w Bełchatowie spadliśmy z ligi. Wtedy już mi się odechciało pracy w zawodzie.

W Wikipedii informacje o Pana karierze trenerskiej w zasadzie urywają się na Pogoni.
Funkcja trenera to z jednej strony masa przyjemnych historii, spraw, ale z drugiej strony masa wyrzeczeń. Po tym spadku powiedziałem sobie, że to bez sensu, że ja się zarzynam sam po Szczecinie, poświęcam zdrowie dla klubu, a sędzia bezczelnie robi wszystko, by przekreślić rok pracy. Nie chciałem już z tym walczyć. Do zawodników nie mam pretensji, bo autentycznie żałowali swojego zachowania, płakali po spadku, bo kochali Pogoń, Szczecin. Korupcja w piłce wykończyła wielu dobrych ludzi w piłce.

Czarny obraz polskiej piłki lat 90. i pierwszych lat XXI wieku.
Tak, ale to już za nami. Obserwuję teraz jak zmieniają się stadiony w Polsce, jak się zmienia podejście do piłki. Będzie lepiej. Pogoni też się należał tak piękny stadion. Doceniam to, że prezes klubu ma pomysł na rozwój i jestem przekonany, że duże sukcesy przyjdą. Generalnie w Polsce rozwój infrastruktury wyprzedził rozwój sportowy, ale to się wyrówna. Przy tych pięknych stadionach brakuje jeszcze boisk treningowych dla klubów, ale i to powstanie. Często przyjeżdżam do Polski, ale nie do Szczecina, bo wciąż mi wstyd za tamten spadek. Za to jestem w Gdańsku czy Gdyni i wiem, że ten piłkarski poziom musi się podnieść. Tylko trzeba wymagać też od trenerów, by cały czas się szkolili. Ja brałem przykład np. od Kazimierza Górskiego i gdy była okazja, to uczestniczyłem w kursokonferencjach, chciałem się uczyć od bardziej doświadczonych kolegów trenerów. Dziś wielu młodych trenerów nie chce się uczyć, bo myślą, że wszystko wiedzą najlepiej.

A czym się Pan zajmował po wyjeździe ze Szczecina?
Pozostałem przy piłce, ale w Szwecji zająłem się się prowadzeniem zespołów z III czy IV ligi, prowadziłem też drużyny juniorskie. Już nie miałem sił na ten najwyższy poziom piłki.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński