- Czy rok w Ruchu Chorzów, to była pana najkrótsza praca w zawodzie trenera?
- Nie. Gdy byłem w Azji, było równie ciężko, co w Ruchu, a pracowałem nawet krócej, jak w Chorzowie (śmiech). Co prawda wyniki w Chinach nie było optymalne, więc można to zrozumieć. W Ruchu zrobiliśmy dobrą robotę, mieliśmy dobre wyniki, skończyliśmy na podium, graliśmy w europejskich pucharach. Decyzja zarządu była jednak taka, a nie inna. Trener musi ją zaakceptować.
- Czyli Polska pod względem zatrudniania i zwalniania szkoleniowców nie wyróżnia się na tle innych krajów?
- Nie. Nie różni się specjalnie.
- Umówiony telefon i rozmowa z trenerem Wdowczykiem miały już miejsce?
- Jeszcze nie. W tym tygodniu nie było na to okazji. Ja chcę z trenerem Wdowczykiem spotkać się na spokojnie i myślę, że w kolejnym tygodniu będzie na to czas.
- Pana zadaniem jest nie tylko awans do ósemki, ale również poprawa jakości gry, jej efektowności. Jak tego dokonać?
- To nie jest takie proste. Nie mam czarodziejskiej różdżki, by to szybko odmienić. Trener Wdowczyk zrobił dobrą robotę w Pogoni. Teraz skupiamy się na wynikach, by atmosfera w drużynie i klubie była lepsza. Przyjedzie jednak na to czas, efektowność gry i wyniki muszą iść w parze.
- Jeżeli kontuzjowani piłkarze wrócą do dyspozycji, kadra będzie odpowiednia. Jest miejsce na wprowadzanie kolejnych młodych graczy do pierwszej drużyny?
- Jeżeli mówimy o grze młodymi zawodnikami, to mamy na myśli także tych, którzy już są od jakiegoś czasu w pierwszej drużynie. Rudol, Golla, Bąk, Matynia, Kotłowski - to nie są starzy piłkarze. Poza tym sama gra to nie wszystko. Już treningi z takimi zawodnikami jak Murawski czy Robak bardzo dużo im dają.
- Jakie są pierwsze wnioski po wygranej nad Cracovią? Co nie funkcjonowało tak, jak należy, a co było dobrego w grze drużyny?
- Pierwsze, co dobre, to oczywiście wynik. Przez kilkadziesiąt minut pierwszej połowy dobrze wyglądaliśmy w środkowej strefie. Końcówka meczu była już nerwowa, powinniśmy zachowywać się lepiej, zwłaszcza przy posiadaniu piłki. Nie możemy jej tracić już na własnej połowie. Dajemy w ten sposób przeciwnikowi okazję do ataku szybkiego lub pozycyjnego. Ale oczywiście w tej sytuacji wynik był najważniejszy. Widzimy, jak te rozgrywki wyglądają. Każde punkty to awans w tabeli.
- Adam Frączczak i Marcin Robak kontuzjowani. Wiadomo już, ile będą pauzować?
- Myślę, że Frączczak dojdzie do siebie i wróci do treningów szybciej niż Robak. Ale dokładniej będziemy wiedzieć dopiero w przyszłym tygodniu.
- Przed panem od razu najtrudniejsze zadanie z możliwych. Mecz z Legią w Warszawie w Pucharze Polski. Mistrz może być trochę zmęczony, bo uczestniczy w trzech rozgrywkach.
- Legia ma bardzo szeroką kadrę. Nie wiadomo nawet, w jakim składzie wystąpią przeciwko nam. Teraz gramy w Pucharze. Jest to ważny mecz dla nas, dla klubu, ale nas żywi ekstraklasa i kolejne kolejki. Chcemy rozegrać dobry mecz w Warszawie, ale i przygotować się do spotkania w Zabrzu.
- Nie widzę na treningu Lisowskiego i Małeckiego. Co z nimi?
- Lisowski decyzją zarządu, jako że kończy się mu już kontrakt, został przesunięty do rezerw i nie będzie trenował z pierwszą drużyną (wczoraj rozwiązano z nim umowę - przyp. red.). Z kolei Małecki ma drobne problemy i trenował indywidualnie.
- Gdzie widzi pan pozycję dla Frączczaka? On już był wystawiany niemal wszędzie.
- Z jednej strony to dobrze, że jest bardzo uniwersalny. Na ten moment jeszcze nie wiem, gdzie powinien grać. Poczekamy chwilę z tą decyzją.
- Czy nie ma problemów z komunikacją z piłkarzami?
- Po japońsku się jeszcze nie nauczyłem rozmawiać (śmiech). Po portugalsku też ciężko. Część z tych graczy jest już dłużej w kraju, więc nie ma problemów. A futbol, jak wiadomo, ma swój uniwersalny język.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?