- Po podpisaniu kontraktu z Pogonią i przy okazji pierwszej naszej rozmowy mówiłeś, że dla kibiców jesteś anonimowy. Za tobą ponad tysiąc minut na boisku. W jaki sposób przez ten czas mogli ciebie poznać?
- To będą wiedzieć oni sami. Ja starałem się pokazać z jak najlepszej strony, wykorzystując na boisku swoją szybkość i dynamikę oraz pokazując, że potrafię coś z tych atutów zrobić. Myślę, że przyniosło to efekt.
- Spodziewałeś się, że będzie ci dane tak często pojawiać się na ekstraklasowej murawie, czy może byłeś przygotowany do tego, że będziesz stopniowo wprowadzany do zespołu?
- Przychodziłem do klubu z myślą by regularnie grać, a nie po to, by być zmiennikiem czy wchodzić na końcówki. Chciałem grać od początku i udaje mi się to.
- Spory wpływ na twoje przyjście do Pogoni miała możliwość rozwoju i zbieranie doświadczenia, czy przez ten czas czujesz, że ten postęp rzeczywiście się dokonał?
- Z pewnością. Za mną z jednej strony krótki ale też i długi czas. Zebrałem jakieś doświadczenie. Mam większy spokój w grze. Inaczej myślę.
- Na czym polega te inne myślenie?
- Człowiek z każdym meczem jest bardziej doświadczony. Im więcej rozegra się tych spotkań, tym jest lepszym zawodnikiem. Z meczu na mecz dużo mi to daje. Jestem spokojniejszy na boisku i mam więcej doświadczenia niż moi rówieśnicy, którzy grają w niższych ligach.
- Trema wciąż towarzyszy?
- Już nie. Była delikatna przy okazji pierwszych występów w Pogoni, ale ta największa przy okazji debiutu w Koronie Kielce przeciwko Widzewowi Łódź. Nie spinam się, nie denerwuję.
- W Pogoni gra taki zawodnik jak Hernani, który podobnie jak ty występował w Koronie, a w zeszłym sezonie strzelił jej dwie bramki. Pomyślałeś sobie, że fajnie byłoby powtórzyć ten wyczyn?
- Nie myślałem o tym w taki sposób, że jak "Scottie" strzelił dwie bramki, to ja także będę chciał tego dokonać. Chciałem po prostu udowodnić swoją wartość i to chyba się udało. Śmialiśmy się z chłopakami w szatni, że ci, którzy grali w Koronie albo przeciw swojemu byłemu klubowi, strzelali bramkę. Mnie także się to udało. To było miłe jak zawodnicy czekali na mnie w szatni, a kiedy wszedłem wybuchnął entuzjazm radości. Chłopaki fajnie się zachowali, cieszyli się razem ze mną.
- W meczu z Koroną pojawiłeś się po przerwie na skrzydle, a na 20 minut przed końcem znalazłeś się obok Robaka.
- Takie było założenie, które w trakcie spotkania przedstawił trener Wdowczyk. Kiedy na boisku Radosław Wiśniewski zastąpił Przemysława Pietruszkę, trener kazał mi przejść do przodu. Nie mieliśmy nic do stracenia. Wynik niekorzystny. Graliśmy w dziesiątkę. Chcieliśmy zaryzykować.
- Poczułeś, że zwiększa się szansa na udowodnienie wartości Koronie?
- Inaczej gra się na skrzydle, kiedy częściej znajduję się przy piłce, dzięki czemu mam więcej okazji do gry w ofensywie, a inaczej w ataku, kiedy będąc napastnikiem, czasami otrzymuje się trzy, cztery piłki, które należy wykorzystać.
- Ta druga bramka twojego autorstwa była trochę niebezpieczna, bo już przy pierwszej zdjąłeś koszulkę, a to skutkuje żółtą kartką.
- Miałem to w głowie (śmiech). Gdybym był mniej doświadczony, to pewnie po drugiej bramce wyleciałbym z boiska. Na szczęście nie przyszło mi to przez myśl.
- Przy okazji pierwszej bramki, kiedy znalazłeś się sam na sam z bramkarzem, zdecydowałeś się go przelobować, to był twój pierwszy pomysł czy w głowie miałeś może milion myśli?
- Jak dostawałem piłkę, kątem oka widziałem, że Zbyszek Małkowski wychodzi z bramki. Starałem się dokładnie przyjąć piłkę, ta jednak trochę się ode mnie odbiła (śmiech). No, ale tak dobrze odskoczyła, że mogłem iść z nim jeden na jeden lub spróbować lobować. Wybrałem drugą opcję, jak się okazało - korzystną.
- Drugą bramkę zdobyłeś słabszą nogą. To też było zaplanowane?
- O tym nie myślałem. Byłem po prostu tak ułożony, że poszedłem na lewą stronę i uderzyłem.
- Zespół Korony wyraźnie się zmienił. Za trenera Ojrzyńskiego byli to rzeźnicy, którzy wyszarpywali punkty. Nastąpiła zmiana trenera i sposobu gry.
- Rozmawiałem dużo na ten temat z przyjaciółmi z Kielc i nie tylko. Za trenera Ojrzyńskiego chłopaki rzeczywiście wygrywali mecze ambicją i zaangażowaniem. Przyszedł Pacheta. Chciał wprowadzić piłkę techniczną, a to się nie sprawdziło. Teraz widać po ich grze, że szukają powrotu do starej taktyki, czyli posyłania piłek na napastników i boiskowej walki.
- Tyle o Koronie. Będąc w Pogoni masz okazję trenować z młodymi zawodnikami ale także z tymi doświadczonymi, od których można sporo się nauczyć. Gdybyś miał taką możliwość, którą z umiejętności zapożyczyłbyś od kolegów?
- Edi - lewa noga, technika i spokój. Niewiele zawodników może takim spokojem w grze się pochwalić. Do tego grona należy Akahoshi, który jest dobrze wyszkolony technicznie. Na meczach potrafi czynić cuda, kiwając trzech, czterech zawodników. Z kolei Marcin Robak ma bardzo dobre wykończenie. Potrafi znaleźć się w dobrej sytuacji, a każdy napastnik chciałby, żeby piłka szukała go w polu karnym i co uderzył znalazło się w sieci.
- A w przypadku Robaka nie dodałbyś warunków fizycznych? Nie masz 180 cm. Nie ważysz 75 kg. Nigdy nie zazdrościłeś tym, którzy są więksi i silniejsi?
- Ci wielcy są mniej skoordynowani i brakuje im zwinności. A nam mniejszym tego nie brakuje. Do tego jesteśmy szybsi. Ten brak warunków o których wspominasz, nadrabiamy grając piłką po ziemi i w akcjach jeden na jeden.
- Przed tobą wyjazd na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski i mecz ze Szwajcarią oraz Niemcami. Tym pierwszym bramkę już strzeliłeś, drugim wypada się po porażce odkuć.
- Wypadałoby. Pierwszy mecz przegraliśmy w Niemczech 0:2 po dziwnym meczu i czerwonej kartce w 6 minucie (z boiska wyleciał jeden z obrońców Pogoni - dop. red.). Niemcy nie są tak mocni jak Włosi i są w naszym zasięgu - do pokonania.
- Często jeździsz na zgrupowania więc możesz powiedzieć, z których młodzieżowych reprezentantów Pogoń mogłaby mieć pociechę?
- Szymon Drewniak z Lecha Poznań. Dobry technicznie zawodnik. Po jego grze widać, że ma doświadczenie wyniesione z europejskich pucharów i boisk ekstraklasy, to taki zawodnik, który jednym zagraniem lub dryblingiem może dużo zrobić. Kolejny to Michał Nalepa z Wisły Kraków. Solidny obrońca lub defensywny pomocnik. W jego grze nie ma wybijania piłki na oślep do przodu. Stara się rozgrywać nie panikując przy tym. Dalej, Mariusz Rybicki z Widzewa Łódź. Lewonożny zawodnik, który także potrafi wiele zrobić z piłką. Jeśli będzie dobrze pracował, będąc dobrze kierowany, wysoko zajdzie. Jeszcze jeden...
- Może wypożyczeni z Pogoni, Julien Tadrowski albo Łukasz Zwoliński?
- O Zwoliński! Solidny napastnik. Ma teraz bardzo dobrą rundę. Gra bardzo dobrze. O Julku mogę powiedzieć, że to charakterny zawodnik. - I bardzo dziwny. - I bardzo dziwny, ale taki jest styl jego grania. Jest bardzo zawzięty w swoich działaniach. Gra bardzo ostro. To może być z korzyścią dla zespołu. Taki obrońca jest trudny do przejścia i pokazuje rywalowi, że ten nie będzie miał z nim łatwo.
- Przy okazji zgrupowań masz kontakt z tymi zawodnikami? Może dyskutujecie o Pogoni?
- Czasami rozmawiam ze Zwolińskim. Ostatnio na kadrze pytał, jak wygląda sytuacja w klubie, co u kogo słychać. Zbierał informacje, bo jest na wypożyczeniu. Chce żyć atmosferą i naszymi wynikami. Daje z siebie wszystko w Łęcznej, pokazuje się z dobrej strony i czekamy w Szczecinie na niego.
- Z kim dzielisz pokój na obozach?
- Jeśli chodzi o Pogoń to z Hernanim.
- Czyli kielecka znajomość.
- Dokładnie. Spotkaliśmy się w Koronie, znamy się od długiego czasu. Jeśli chodzi o reprezentacje to z Patrykiem Frycem z Wisły Kraków. Znamy się od małego. Mieszkaliśmy blisko siebie. Trzymamy się razem od czasów młodości i cały czas mamy ze sobą kontakt.
- Niewiele brakowało, a gralibyście razem w Pogoni.
- Były rozmowy na ten temat. Pytał się także mnie, jak jest tutaj w Pogoni. Dużo mu nie pomogłem, bo to były moje początki w tym zespole.
- Czyli nie byłeś przekonujący, bo gdyby było inaczej trafiłby do Pogoni.
- (śmiech) Na pewno go namawiałem, bo fajnie mieć przyjaciela w zespole.
- Dużo zamieszania było z Wdowczykiem i możliwością jego pracy z reprezentacją. Była obawa, że w trakcie sezonu opuści was trener?
- Nie myślałem o tym, bo nie było tematu ze strony sztabu, na temat ewentualnego odejścia trenera. Fajnie, że został w Szczecinie bo to bardzo dobry człowiek, który może dużo dać Pogoni, jak i każdemu z nas.
- Zakładając, że reprezentacja Wdowczyka zabiera. Masz takiego trenera, z którym ze względu na poznany warsztat lub rekomendacje zawodników chciałbyś współpracować?
- Na pewno dobrze wspominam Piotra Mandrysza z którym pracowałem w Tychach.
- Czyli urodziłeś się trochę za późno, bo Mandrysz w Pogoni już pracował.
- No właśnie (śmiech). Może jeszcze się gdzieś spotkamy na wysokim szczeblu rozgrywek. Chciałbym mieć kiedyś styczność z Franciszkiem Smudą, bo to bardzo dobry trener oraz z Henrykiem Kasperczakiem. To człowiek, który zna się na rzeczy i może dużo dać zawodnikom.
- Pod wodzą Wdowczyka wskoczyliście na wyższy poziom. Widać to po wynikach i miejscu tabeli. Brakuje jednak stabilizacji. Co zrobić, żeby zamiast dwóch bardzo dobrych i jednego słabego spotkania, zagrać trzy dobre?
- Trudno mi powiedzieć. Mecz meczowi jest nierówny. Każda drużyna, nie tylko Pogoń, ma w pewnym momencie załamanie formy. To mija i nie ma się co tym przejmować. Przegraliśmy pierwszy mecz na wyjeździe, ale po takich sytuacjach szybko się podnosimy. Na Zagłębie wyjdziemy skoncentrowani i naładowani.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?