Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak złapano gwałciciela

Emilia Chanczewska, 28 kwietnia 2006 r.
Tydzień temu, w poprzedni piątek rano, do mieszkania na jednym ze stargardzkich osiedli próbował włamać się młody mężczyzna. W środku była kobieta, która usłyszała łapanie za klamkę. Myślała, że to złodziej. Okazało się jednak, że to zboczeniec, który ma na sumieniu co najmniej jeden gwałt.

Pani Judyta (imię zostało zmienione) jest atrakcyjną blondynką po 30. Jeszcze do niedawna była osobą bardzo ufną, wpuszczała do domu każdego, kto do niej zapukał. Przyznaje, że jej drzwi stały otworem dla domokrążców i akwizytorów. Od poprzedniego piątku inaczej patrzy na ludzi.

- Teraz nawet listonoszowi będę się bała otworzyć drzwi - wyznaje pani Judyta. - Przecież gdyby tamten nie łapał za klamkę, tylko zadzwonił, mogłabym mu otworzyć. Nie od razu zauważyłam, że ma na głowie kominiarkę!

Była godzina 9. Kilka minut wcześniej mąż pani Judyty wyszedł do pracy. Kobieta została w domu z malutkim dzieckiem. Gdy poszła do łazienki i zaczęła myć głowę, nagle usłyszała, że ktoś łapie za klamkę od drzwi wejściowych. Podeszła do drzwi, spojrzała przez wizjer i zobaczyła mężczyznę. Złapała za telefon i zadzwoniła do męża, że za drzwiami stoi złodziej. Mąż szybko zawiadomił policję. Przykazał żonie, żeby patrzyła przez okno, by przyjrzała się napastnikowi.

Potem okazało się, że przez domofon drzwi otworzyła mu sąsiadka, której podał się za męża Judyty, wracającego do domu po klucze, których zapomniał.

- Byłam strasznie zdenerwowana, ale nie krzyczałam, myślałam, że to "tylko" złodziej, że zaraz wyważy drzwi - mówi pani Judyta. - On też zachowywał się bardzo cicho, nie odzywał się. Obserwowałam go przez wizjer. Przekręciłam górny zamek patentowy. Wtedy on przybliżył się do drzwi i zaczął nasłuchiwać. Obrócił twarz bokiem i zobaczyłam, że ma na głowie kominiarkę.

Pani Judyta nie widziała twarzy swojego niedoszłego oprawcy. Gdy wychodził z budynku zauważyła tylko, że miał nie więcej niż 170 cm wzrostu, że ubrany był w bardzo zwyczajny, nie rzucający się w oczy strój.

Spodnie z podszewką

- Niczym szczególnym się nie wyróżniał - mówi kobieta. - Czarna bluza i dżinsy.
Dopiero później okazało się - jak udało się nam ustalić - że te dżinsy nie były wcale tak zwyczajne. W środku nogawek miały powszywane kieszenie, w których gwałciciel pochował swoje akcesoria - kamerę, kajdanki, paralizator, noże, środki odurzające oraz pęk dorobionych kluczy.

- Naoglądałem się za dużo filmów - miał zeznać podczas przesłuchania, choć na początku krzyczał, że pani Judyta wymyśla, co ona od niego chce?!

Gwałt na Słowackiego

Mężczyzna to 31-letni Robert N. ze Stargardu. Podczas przesłuchania przyznał się do gwałtu, do którego doszło na początku kwietnia tego roku, przy ul. Słowackiego w Stargardzie. Miał tam przy sobie te same rzeczy: paralizator, kajdanki, kominiarkę. Wtargnął do mieszkania, sterroryzował kobietę paralizatorem i zgwałcił.

- Mężczyznę pokazano pokrzywdzonej kobiecie, która od razu rozpoznała w nim sprawcę zgwałcenia - informuje Aleksandra Pajdowska, rzecznik stargardzkiej policji. - Przedstawiono mu zarzut gwałtu zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu, a z jego zeznań wynika, że wcześniej obserwował swoją ofiarę. 22 kwietnia Sąd Rejonowy w Stargardzie tymczasowo aresztował Roberta N. na 3 miesiące.
Gwałciciel jest już znany policji, kilka lat temu był skazany za rozbój, którego dokonał w Szczecinie.

- Na szczęście nic mi się nie stało, nie zostały także uszkodzone drzwi, więc nie będę świadkiem w jego sprawie - mówi pani Judyta. - Dostałam jednak nauczkę na całe życie i chciałabym przestrzec inne kobiety. Nie otwierajcie drzwi obcym pod żadnym pozorem! Bądźcie czujne i bardzo ostrożne. Ja też absolutnie nie spodziewałam się, że coś takiego może mi się przytrafić!

Pani Judyta w ogóle nie zauważyła, by ktoś ją obserwował. Nie przypomina sobie żadnych niepokojących zdarzeń, żaden obcy mężczyzna do niej nie podchodził, nie zagadywał. Tymczasem Robert N. skrupulatnie ją obserwował i nawet prowadził notatki, dotyczące jej trybu życia.

- Nawet nie chcę dopuścić do siebie myśli o tym, co mógłbym wtedy zastać w domu po powrocie z pracy - mówi mąż pani Judyty. - On mógł przekreślić całe nasze życie. Działał z premedytacją, miał wszystko zaplanowane, więc nie powinno być dla niego żadnych okoliczności łagodzących, żadnej wymyślonej choroby. Mam nadzieję, że dostanie surowy wyrok, bo sobie na to zasłużył.

Policyjne metody

Niedoszła ofiara podkreśla, że policja zadziałała szybko i sprawnie.

- Bardzo szybko przyjechali, nie wypytując męża o szczegóły, tylko o adres - opowiada. - Gdy podjechali pod klatkę, on właśnie z niej wychodził. Był już bez kominiarki, próbował ich ominąć, ale od razu go zatrzymali, skuli w kajdanki. Jeden z policjantów przyszedł do mnie i pytał, jak się czuję, czy mi się nic nie stało.

- To prawda, że policja zareagowała bardzo pozytywnie, przyjechała szybko i za to należy im się pochwała - mówi jej mąż. - Z drugiej jednak strony czuję dyskomfort. Miałem wrażenie, że policja wiedziała, że taka sytuacja może mieć miejsce i tylko na nią czekała. Dlaczego nie udało im się go zatrzymać po gwałcie, do którego doszło kilkanaście dni wcześniej? Tak jakby moja żona miała być wystawioną ofiarą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński