1.
Lata 60. ubiegłego wieku, Broadway, jedna z głównych ulic Manhattanu. W powietrzu czuć atmosferę miejsca, gdzie wszystko jest możliwe. Budynki zapierają dech w piersiach, kolorowe plakaty zapraszają na koncerty, ulice rozdzierają klaksony taksówek, ludzie pędzą przed siebie zajęci swoimi sprawami. Kobieta poprawia makijaż, spoglądając na odbicie w sklepowej witrynie, po czym skręca w kierunku słynnej The Met.
Kilka kroków dalej mężczyzna niecierpliwie zerka na zegarek, stojąc pod starym plakatem „West Side Story”. Obok niego obojętnym krokiem przechodzi pochodzący z Teksasu, 23-letni saksofonista Billy Harper. Chłopak wraca do swojego wynajętego mieszkania kilka przecznic dalej, rozmyślając o nowych zleceniach. Dzień jak co dzień, tyle, że nagle zza rogu wychodzi Gil Evans.
ZOBACZ TEŻ:
2.
Tak! Właśnie ten Gil Evans, aranżer, kompozytor i pianista. Wieloletni współpracownik Milesa Davisa, który dużymi literami zapisał się w historii współczesnego jazzu. Młody muzyk, nie mając w zasadzie nic do stracenia, podchodzi i przedstawia się. W końcu, mimo młodego wieku ma się czym pochwalić.
W dzieciństwie śpiewał w chórze gospel, jako 11 latek zaczął grać na upragnionym saksofonie, który dostał na gwiazdkę. W dużej mierze jest samoukiem. Co jednak najważniejsze, właśnie ukończył prestiżowy muzyczny kierunek na North Texas State University, no i kilka miesięcy wcześniej razem ze swoim zespołem wygrał Kansas Jazz Festival. Evans spokojnie wysłuchuje go i bierze numer telefonu. Magia Nowego Jorku działa. Po chwili młody Harper zanurza się w tłum nowojorczyków nieświadomy, że właśnie nastąpił jeden z najważniejszych momentów w jego karierze.
3.
Szczerze? Nie wiemy czy dokładnie tak to wyglądało, ale sześć miesięcy po przypadkowym spotkaniu Evansa i Harpera w sercu Nowego Jorku, Billy usłyszał w słuchawce - robimy właśnie próbę, potrzebny saksofon, piszesz się na to? I jak mówi sam muzyk – to, co wydarzyło się po tym, to już historia. I to całkiem imponująca. Przez lata koncertował z Gilem Evansem i jego orkiestrą jako solista. Nawiązał współpracę z wybitnymi perkusistami: Maxem Roachem i Elvinem Jonesem. Zapisał się też w historii formacji Thada Jonesa i Mela Lewisa - The Thad Jones / Mel Lewis Jazz Orchestra. Stawał na jednej scenie z Lee Morganem czy Artem Blakey’em, zasilając jego słynne Jazz Messengers.
Jego pierwszym albumem był „Capra Black”, ale tym najwyraźniej zarysowanym w historii jazzu został „Black Saint”. W jego brzmieniu było słychać nawiązania do Charlie Parkera i Sonny Rollinsa. W niektórych kompozycjach krytycy wyczuwali wpływ Johna Coltrane’a. Jednak w solówkach na scenie Harper eksperymentował, przekraczając kolejne granice wyobraźni i możliwości - czym wzbudzał zazdrość kolegów po fachu i inspirował młodych. Z roku na rok systematycznie zacieśniał związek z europejską sceną i wcielał się w rolę mentora oraz nauczyciela po to, by stojąc na szczycie, w 2000 roku przyjechać do Szczecina.
ZOBACZ TEŻ:
4.
Nieoczywisty wybór miejsca na mapie spowodował serię zdarzeń, które dziś pozwalają Szczecinowi pretendować do miana polskiej stolicy jazzu. Zaczęło się niepozornie. Szykując się do pierwszego koncertu w starej filharmonii przy pl. Armii Krajowej, Billy próbował wymówić poprawnie nazwę naszego miasta. Ta jednak nie należy do najprostszych. Zaczął szukać podobnego słowa i tak trafił na określenie „stretching out”, co w muzyce oznacza bardzo powolne rozciąganie dźwięku - zabieg trudny do wykonania. Łącząc Szczecin ze „stretchin” osiągnął swój cel i stojąc na scenie z sukcesem pozdrowił zebraną publiczność.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie wizyta muzyka w mieście przerodziła się w iskrę, która uruchomiła „Zmagania Jazzowe” - międzynarodowy festiwal, którego organizatorem jest saksofonista Sylwester Ostrowski, Stowarzyszenie Orkiestra Jazzowa, a Harper dyrektorem artystycznym i jurorem. Wiadomo jednak, że od tego czasu historia gry słów „Szczecin - stretchin’” stała się anegdotą powtarzaną przy każdym kolejnym sukcesie Szczecina na jazzowej scenie.
Artysta na tym jednak nie poprzestał, bo jak zawsze podkreślał - jego celem jest dzielenie się swoim kunsztem i emocjami. I nie chodzi tu o sławę czy pieniądze. Te nigdy nie były jego marzeniem. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że gdyby miał grać tylko dla pieniędzy, to najprawdopodobniej nie grałby wcale, bo pieniądze często odbierają umiejętność tworzenia prawdziwej muzyki. A jemu przecież głównie chodzi o prawdę.
5.
I tak, prawda Billy’ego objawiła się kilka, a nawet kilkanaście razy w Szczecinie. Pierwszy raz w 2002 roku podczas otwarcia konkursu „Zmagań Jazzowych”. Drugi raz w 2004 roku w katedrze św. Jakuba, kiedy muzyk wystąpił z Chórem Akademickim Politechniki Szczecińskiej. Wydarzenie zostało zarejestrowane i wydane na dvd przez nowojorską oficynę wydawniczą Arkadia.
Trzeba też podkreślić, że to jedyna płyta wideo artysty. W tym samym roku Harper jako pierwszy cudzoziemiec został uhonorowany tytułem Ambasadora Szczecina. Trzecim wielkim objawianiem był wspólny koncert Harpera z Kennym Garrettem w 2005 roku. To koncert, którego amatorskie zapisy przebiły się do internetu i do dziś odbierają mowę młodym muzykom.
Można by tak wymienić jeszcze przynajmniej z sześć wydarzeń, w tym koncert inaugurujący otwarcie Akademii Sztuki w Szczecinie. Ale już na tym etapie wyraźnie widać, do czego to wszystko prowadziło. Z każdym rokiem, z każdą kolejną edycją „Zmagań Jazzowych” Szczecin zdobywał nowych przyjaciół z całego świata i umacniał swoją pozycję na arenie międzynarodowej.
Festiwal odniósł tak duży sukces, że kiedy w 2015 roku Szczecińska Agencja Artystyczna zaczęła szukać nowych pomysłów na promocję miasta na zewnątrz, jej przedstawiciele zwrócili się do Sylwestra Ostrowskiego właśnie w kontekście „Zmagań”. Po namyśle powstał pomysł na nowe otwarcie, nową formułę i zupełnie nowych gości. Tak powstał festiwal Szczecin Jazz, którego pierwsza edycja nie mogła się odbyć bez udziału Harpera. Billy Harper & The Cookers dali koncert, który dziś wspomina się z szerokim uśmiechem.
6.
Możemy sobie tylko wyobrazić, że ponad 50 lat temu tak samo szeroki uśmiech na twarzy miał pochodzący z Teksasu 23-letni chłopak, wracający przez Broadway do swojego wynajętego mieszkania kilka przecznic dalej, kiedy niespodziewanie wpadł na wychodzącego zza rogu Gila Evansa. A reszta to już historia.
WIDEO: Kolejna edycja tanecznego show. Czy znów będzie hitem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?