Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak słońce przestało być bogiem

Maciej Pieczyński [email protected]
Pogańscy kapłani ukrywają w drzewie figurkę Trzygłowa. Ilustracja pochodziz książki "Borek i bogowie Słowian” Igora Górewicza, pierwszejpolskiej mitologii Słowian dla najmłodszych.
Pogańscy kapłani ukrywają w drzewie figurkę Trzygłowa. Ilustracja pochodziz książki "Borek i bogowie Słowian” Igora Górewicza, pierwszejpolskiej mitologii Słowian dla najmłodszych. Autor Jolanta Ludwikowska
Kiedy przyszło do nas chrześcijaństwo? Od kogo i dlaczego dawni mieszkańcy naszego regionu przyjęli chrzest?

W 1124 r. biskup Otton z Bambergu został wysłany przez polskiego księcia Bolesława Krzywoustego z misją chrystianizacji na Pomorze Zachodnie. Zapewnione miał wsparcie już ochrzczonego księcia pomorskiego Warcisława i otoczony był niemieckimi duchownymi oraz polskimi wojami.

Jednak Szczecin i Wolin były w tym czasie republikami miejskimi, czyli swoistymi, wczesnośredniowiecznymi państwami- miastami o ustroju demokratycznym, gdzie decyzje podejmowało wiec, czyli zgromadzenie możnych.

- Misja Ottona najpierw dotarła do Wolina - mówi Marek Dworaczyk, archeolog z Polskiej Akademii Nauk. - Jednak wolinianie przegonili misjonarzy ze słowami: - Idźcie najpierw do Szczecina. Jeśli tam przyjmą chrzest, to i my przyjmiemy. Szczecin bowiem w tamtym czasie uzyskał już pełną przewagę polityczną nad Wolinem, który - zanim zrujnowany został przez najazdy duńskie - był przecież potęgą.

Chrystianizacja Szczecina przebiegała opornie. Ottonowi ciężko było wygrać rywalizację z miejscowymi kapłanami pogańskimi. Jak to opisuje autor "Żywota z Pruefening": "(Otton) nie chciał im (szczecinianom) powierzyć tajemnic wiary, zanim nie zburzą świątyń bogów i samego wreszcie miasta nie oczyszczą ze wszystkich brudów bałwochwalstwa.

W tym mianowicie mieście stały w niewielkiej od siebie odległości dwa domy, wzniesione z ogromną troskliwością i sztuką. Ponieważ zawierały one zamknięte tam posągi bożków - a po łacinie "zawierać" znaczy "continere" - przodkowie nazwali je "kontynami".

W nich to właśnie od głupiego ludu pogańskiego czci doznawał bożek Trzygłów (słowiański bóg zaświatów, magii oraz przysiąg - red.). Prócz tego obywatele chowali zwykle także konia pięknego kształtu, którego nazywano koniem boga Trzygłowa. Również jego siodło złotem i srebrem, jak na boga przystało, przyozdobione przechowywał w jednej z kontyn kapłan pogański.

Osiodłany nim koń boski w oznaczonym miejscu i czasie występował, kiedy ów lud pogański różnym błędem wiedziony gromadził się dla zasięgnięcia wróżby". Wróżba polegała na tym, że układano na ziemi włócznie.

Nad nimi przeprowadzano konia Trzygłowa. Jeśli nie trącił on kopytem żadnej z nich, wróżbę uznawano za pomyślną. Szczecinianie mogli wyruszać na wojnę, wiedząc, że bogowie im sprzyjają.

Święty orzech rósł pod redakcją "Głosu"

Posąg Trzygłowa znajdujący się w kącinie (kontynie) na późniejszym Wzgórzu Zamkowym nie był jedynym obiektem kultu pogańskich Słowian w Szczecinie.

- Oprócz tego oddawano cześć bogom pod świętym drzewem - mówi Igor Górewicz. - Początkowo sądzono, że był to dąb, najbardziej kojarzony z pogaństwem. Jednak wiadomo było, że strażnik tego świętego drzewa żywił się jego owocami. Stąd nasuwa się wniosek, że najprawdopodobniej był to jednak orzech, który też miał duże znaczenie dla dawnych Słowian.

Święte drzewo czekał podobny los, jaki spotkał posąg Trzygłowa. Miało zostać ścięte i spalone. Jednak jego strażnik, uzbrojony w topór, nie chciał na to pozwolić. Nie dawał się przekonać namowom Ottona. Misjonarz w końcu podjął próbę przełamania oporu strażnika siłą. Ten wówczas zamachnął się na Ottona toporem. Nie trafił jednak i "nie zadawszy żadnej rany przeszył powietrze".

Żywociarz misjonarza tak opisuje dalszy ciąg tej osobliwej sceny: "A kiedy wierni, którzy wtedy przypadkiem byli przy tym obecni, prosili biskupa, ażeby cierpliwość, którą zalecał, sam wpierw okazał, gdyż drzewo to jest niewinne i jeżeli wyrzekną się zabobonu, można je w całości zachować, zwyciężony ich prośbami wyraził zgodę.

Pozwolił, aby drzewo dalej stało, nie chciał bowiem, aby się wydawało, że mści się za własną krzywdę, lecz od (strażnika) otrzymał zapewnienie, że w przyszłości nie będzie oddawał drzewu żadnej czci i nie będzie wierzył, że jakiejś czci jest godne".

Mogło ono rosnąć gdzieś na dzisiejszym terenie między Zamkiem a Odrą. Możliwe więc, że w miejscu, w którym dziś mieści się redakcja "Głosu Szczecińskiego", tysiąc lat temu pogańscy Słowianie składali ofiary pod swoim świętym drzewem.

Otton z Bambergu musiał chrystianizować Szczecin "na raty".

- Tuż po pierwszym przyjęciu chrztu w mieście wybuchła zaraza - mówi Marek Dworaczyk. - Pogańscy kapłani postanowili wykorzystać moment. Ogłosili, że zaraza jest efektem gniewu bogów za odrzucenie starej wiary. Reakcja pogańska spowodowała, że misja została zawieszona. Otton wrócił jednak do Szczecina w 1128 roku.

Koszula za chrzest

Na miejscu wspomnianej pogańskiej świątyni Trzygłowa najprawdopodobniej został zbudowany pierwszy szczeciński kościół p.w. św. Wojciecha.

- Było to zgodne z zaleceniem papieży, aby budować świątynie w miejscach dawnych kultów - mówi Marek Dworaczyk, archeolog z PAN. - Ale to nie musiała być żadna spektakularna budowla. Kościół św. Wojciecha był zwykłą chatą krytą słomą. W Pyrzycach z kolei Otton z Bambergu tylko poświęcił ołtarz i pojechał dalej.

Chrystianizacja na Pomorzu generalnie na początku była bardzo prowizoryczna. Pyrzyce są na to bardzo dobrym przykładem.

- Za przyjęcie chrztu rozdawano tam mieszkańcom białe giezła (koszula - red.) - opowiada Igor Górewicz. - Ówcześni pyrzyczanie najwyraźniej uznali, że ta chrystianizacja to ciekawa i całkiem korzystna zabawa, więc stawali po kilka razy w kolejce do chrztu, a by dostać kolejne giezło. Tym sposobem misjonarzom wyszło, że w Pyrzycach jest kilka razy więcej ochrzczonych niż mieszkańców.

W chrystianizacji dużą rolę odgrywali miejscowi możni i kupcy. Wśród nich najbardziej znane są imiona Wyszaka i Domasława. Wyszak był chąśnikiem, czyli słowiańskim piratem. Napadał i grabił porty południowej Skandynawii. Podczas jednej z takich wypraw został pojmany przez Duńczyków.

- Legenda głosi, że w lochu ukazał mu się Otton z Bambergu - mówi Wrzesław Mechło, przewodnik turystyczny i znawca historii Pomorza. - Obiecał mu wolność, jeśli ten zerwie z pirackim procederem.

Wyszak cudem uwolnił się i na małej łódeczce przepłynął morze. Wrócił do Szczecina i zaczął wspierać misję Ottona. Nie wiadomo jednak, czy dotrzymał słowa i zaprzestał chąsy.

Inna historia związana jest z Domasławem. Ten możny szczeciński, z którego zdaniem liczył się sam książę Warcisław, przyjął chrzest w niewoli u Saksończyków.

Później wrócił do pogaństwa. Jego dzieci, zrodzone ze związku z poganką, zaczęły w pewnym momencie dużo spędzać czasu z Ottonem. Ten przekonywał je do przejścia na chrześcijaństwo. Używał nie tylko teologicznych argumentów: "pokrzepiał ich także jadłem i napojem i od czasu do czasu z ochotą dawał im inne podarunki, za którymi zwykle przepada się w tym wieku, chłopcy zaczęli z wolna skłaniać się ku wierze".

Synowie Domasława zostali ochrzczeni bez zgody ojca. Ten jednak w końcu też postanowił wrócić do chrześcijaństwa i, używając swoich wpływów, namówił do chrztu ok. 500 osób ze swojego otoczenia.

Chrystianizacja na boso

Choć w powszechnej świadomości to z imieniem Ottona z Bambergu wiąże się chrystianizacja Pomorza, nie był on pierwszym misjonarzem, który próbował tego dokonać. Jego poprzednikiem był Bernard. Hiszpański mnich, asceta, misję nawrócenia Pomorzan otrzymał także od polskiego księcia Bolesława Krzywoustego.

U bram Wolina Bernard pojawił się "wzgardziwszy ubiorem i z gołymi stopami". Zapytany, kim jest, odpowiedział, że przybył jako "sługa Boga prawdziwego, Stwórcy nieba i ziemi", żeby wyzwolić wolinian "z błędu bałwochwalstwa". Jednak mieszkańcy grodu wyśmiali przybysza za ubiór. "Najwyższy Bóg nigdy by tak nikczemnego posła do nas nie skierował" - krzyczeli z pogardą.

Bernard został przepędzony. Nie udało mu się nawet zostać męczennikiem za wiarę, bo wolinianie nie zamierzali go zabijać, uznając za niegroźnego żebraka. Otton ustrzegł się błędu Bernarda i raczej epatował bogactwem.

Starał się pokazywać, że chrześcijaństwo to religia silnych i zamożnych. Dlatego też nie zawsze trafiał na wrogość miejscowych. Nawet wymachiwanie włóczniami, wspominane przez żywociarzy, nie musiało być groźbą pod adresem misjonarza.

- Tak dawni Słowianie wyrażali też swoją aprobatę - mówi Igor Górewicz. - Poza tym poganie, zapraszając Jezusa do swojego panteonu, okazali się o wiele bardziej tolerancyjni niż chrześcijanie. Obcy był im ekskluzywizm religii objawionych, które zakładają: "nasza religia jest słuszna, a wasza to zabobon".

Chrześcijaństwo było wtedy mentalnie zaściankowe, ale przychodziło z cywilizacją materialną, i to przekonywało do chrystianizacji. Z czasów pogańskich w Szczecinie pozostało niewiele. Nie odnaleziono śladów świątyni Trzygłowa, opisywanej m.in. w żywotach św. Ottona z Bambergu, podobnie jak i nie zachowało się nic po kościele św. Wojciecha. Legenda głosi, że pochodzącą z Wolina figurkę Trzygłowa żercy (pogańscy kapłani) ukryli w miejscu nieznanym misjonarzom, a które odtąd nosi nazwę Trzygłów. Jest to wieś pod Gryficami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński