Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Portowcy trenują przed sobotnim meczem

Krzysztof Dziedzic
Jeżeli wszyscy piłkarze Pogoni będą w czasie meczu poruszać się tak szybko jak obrońca Marcin Woźniak (na zdjęciu), to nawet sędziowie nie przeszkodzą im w awansie do I ligi.
Jeżeli wszyscy piłkarze Pogoni będą w czasie meczu poruszać się tak szybko jak obrońca Marcin Woźniak (na zdjęciu), to nawet sędziowie nie przeszkodzą im w awansie do I ligi. Fot. Andrzej Szkocki
Wczoraj pogoda mocno zachęcała do treningu na świeżym powietrzu. Pojechaliśmy więc podpatrzeć, jak piłkarze Pogoni Szczecin przygotowują się do sobotniego spotkania II ligi z GKS Tychy.

Trening zaplanowany był na godzinę 11 i rzeczywiście kilka minut później portowcy wkroczyli na boczne boisko przy ul. Karłowicza.

Zadyma

Najpierw oczywiście była rozgrzewka. A ponieważ prowadził ją drugi trener Wiktor Mazurek - to bardzo intensywna. W jej czasie pierwszy szkoleniowiec Piotr Mandrysz dzielił boisko do ćwiczeń.

Podczas rozgrzewki pojawił się dym. Na jednym z okolicznych ogródków działkowych ktoś palił liście i śmieci. Dym wtargnął na boisko i zmusił piłkarzy do skrócenia trasy przebieżki.

Interweniować poszedł kierownik Pogoni, Ryszard Mizak. Ledwo stanął koło płotu działki, a dym grzecznie zmienił kierunek i już nie przeszkadzał piłkarzom. To się nazywa kierownik.

Czas płynął, portowcy przygotowywali się do ćwiczeń sprintu. Piłki leżały nietknięte w jednym z rogów boiska.

- Będziecie coś grać? - spytaliśmy Mazurka.

- Nie - odparł.

- To po co wam piłki?

- No przecież dzisiaj jest 1 kwietnia - uśmiechnął się szkoleniowiec.

A potem nasi piłkarze uczyli się biegać. Mandrysz pokazywał jak stawiać nogi, jednego pochwalił, innego zganił. - Co ty robisz?!
- wrzasnął.

Nogą w słupek

Nad dobrym czasem reakcji, czyli orientacją, pracował trener bramkarzy Zbigniew Długosz z dwoma golkiperami, Damianem Wójcikiem oraz Robertem Binkowskim.

- Ale chwyt! - pokręcił Długosz głową z niezadowoleniem, gdy Binkowskiemu wypadła piłka i potoczyła się do przodu. - Nie może tak być! Piłka wydawała się łatwa, ale nie ma łatwych piłek!

Potem Długosz sprawdzał refleks swych podopiecznych. - Będą cztery piłki - instruował. - Lewa, prawa, lewa i prawa.
Na pierwszy ogień poszedł Wójcik. Pierwsze trzy obronił świetnie, ale czwarta po palcach wpadła do siatki.

- Dobrze! - krzyknął Długosz.
- K...! - wrzasnął Wójcik. I ze złością kopnął nogą w słupek. - G..., nie dobrze
- mruknął.

Nie byli zadowoleni

O 11.38 zakończyły się biegowe ćwiczenia i rozpoczęły biegowe sprawdziany sprintu. Początkowo start następował z pozycji stojącej. Potem z siedzącej, a następnie z leżącej (na brzuchu i na plecach). Mandryszowi chodziło o szybki czas reakcji i natychmiastowe przejście do sprintu.

Kilka minut po godzinie 12 Mandrysz zarządził grę presingiem. Początkowo nie miał powodów do zadowolenia.
- Pomarańczowi, jest was więcej o jednego, a oddaliście piłkę po trzech podaniach!
- krzyknął.

Później też nie było lepiej. - Gra bez piłki jest naszym największym mankamentem! - wołał. Piłkarze też nie byli z siebie zadowoleni, bo w szybkiej grze bardzo często było słychać wyrazy na k...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński