Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak po wojnie

Marek Rudnicki, 28 marca 2006 r.
Do opuszczonego budynku przy ul. Krasińskiego mógł wejść każdy. Dopiero po naszej interwencji ZBiLK postawił tu wczoraj płot.
Do opuszczonego budynku przy ul. Krasińskiego mógł wejść każdy. Dopiero po naszej interwencji ZBiLK postawił tu wczoraj płot. Marcin Bielecki
Stojąca tu kamienica przypomina jako żywo obrazki z czasów wojny. Okna bez ram, część wypalona, wyłamane drzwi, resztki tynku na zmurszałym murze, a wokół szczątki po rzeczach codziennego użytku. Jeszcze w grudniu mieszkali tu ludzie.

Kończy się trzeci miesiąc, jak ostatni lokator opuścił budynek, przy ulicy Krasińskiego w Szczecinie, przeznaczony do rozbiórki. Nie minął tydzień od wyprowadzki, jak pojawili się pierwsi złomiarze. Zdemontowali to, co było najprostsze - wanny, zlewozmywaki, część rur i kabli. Po nich przyszli następni, wyrywając z korzeniami każdy metalowy element. Budynek wypatrzyli też bezdomni, traktując go jako źródło rzeczy, które mogą przydać się tam, gdzie mieszkają. Wyrywali m.in. podłogi, poręcze, a nawet całe okna.

- Najgorsze jest to, że kamienica nie jest zabezpieczona przed dzieciakami, dla których stała się miejscem zabaw w wojnę - mówi Alfred Kuczyński, działacz rady osiedla Niebuszewo-Bolinko. - Komuś zabrakło wyobraźni. Niech się coś stanie, zdarzy wypadek, a zacznie się kampania szukania winnych.

"Feroma" bez winy

W środku budynku brak nawet schodów na pierwsze piętro. Komuś przydały się deski, z których były zrobione stopnie. Tuż obok podestu kanapa, która utknęła w wąskim korytarzu między klatką schodową a drzwiami. Od strony podwórka porzucone elementy, które udało się wyszarpać ze ścian - kable, mała umywalka, resztki metalowych części mebli.

- Próbowaliśmy kamienicę zabezpieczyć zaraz po tym, jak wyprowadzili się lokatorzy - wyjaśnia Mirosława Tomaszczyk, p.o. dyrektora spółki "Feroma", która administrowała budynkiem do czasu wyprowadzki lokatorów. - Nawet zamurowaliśmy wejście do kamienicy i na pierwsze piętro. Na nic się to zdało - na drugi dzień wszystko było rozwalone.

Spółka "Feroma" po opuszczeniu lokali przez mieszkańców przekazała kamienicę Zarządowi Budynków i Lokali Mieszkalnych. Mimo, że nie należało to do jej obowiązków, nadal starała się chronić obiekt przed dewastacją i nieproszonymi gośćmi.

- Stawialiśmy tablice zakazu wejścia, ale znikały. Doszło nawet do tego, że ludzie zaczęli podłączać się do łączy prądu w kamienicy. Jak?, niech pan nie pyta, Polak potrafi. Taki niezamieszkały budynek, to dla niektórych gratka. Ponosząc koszty sprowadzaliśmy pogotowie energetyczne, strażników miejskich i policję, ale nikt tu nie mógł stać non stop i pilnować kamienicy.

ZBiLK czuje się niewinny

Z tyłu budynku jeszcze w grudniu stały garaże i zewnętrzne komórki. Dziś połowa z nich, to ruina. Duża część cegieł znikła.

- Za dwa tygodnie wejdzie wykonawca rozbiórki - informuje Szymon Dominiak-Górski, specjalista do spraw public relations w Zarządzie Budynków i Lokali Komunalnych.

Na pytanie, dlaczego przez trzy miesiące budynek pozostawał bez nadzoru ZBiLK, rzecznik stwierdza, że zarząd dopiero teraz dowiedział się o dewastacji.

- Mogę obiecać, że teren zostanie zabezpieczony i monitorowany, a wejścia do budynku zamurowane - mówi.

Interweniowaliśmy w sprawie kamienicy na Krasińskiego 7 w piątek. ZBiLK zrealizował obietnicę i odgrodził kamienicę od ulicy wysokim płotem. Szkoda, że nie zauważono wejścia od tyłu domu, gdzie nadal można się dostać przez dziurę w murze. Dla dzieciarni to żadna przeszkoda, a nawet więcej, dodaje uroku w młodzieńczych grach wojennych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński