Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dziś w gospodarce, tak jutro na emeryturze

Jarosław Dziedzic
ZUS ciągle zalega z przekazaniem do Otwartych Funduszy Emerytalnych kilku miliardów złotych składek, ale nie to jest główną przyczyną obaw o wysokość przyszłych emerytur.
ZUS ciągle zalega z przekazaniem do Otwartych Funduszy Emerytalnych kilku miliardów złotych składek, ale nie to jest główną przyczyną obaw o wysokość przyszłych emerytur. Marek Biczyk
Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, który wystraszył przyszłych emerytów. Perspektywa otrzymania emerytury wynoszącej połowę ostatniej pensji dla mężczyzny po 40 latach pracy, czy jednej trzeciej ostatniej pensji dla pracującej 35 lat kobiety musiała porazić.

Czy nasze przyszłe emerytury rzeczywiście mogą okazać się tak niskie? Niestety, mogą. Ale to nie było tajemnicą już na starcie nowego systemu emerytalnego, w styczniu 1999 roku.
O tym, że wysokość przyszłych emerytur uzależniona będzie od wysokości sumy opłaconych składek i efektywności inwestowania naszych pieniędzy przez Otwarte Fundusze Emerytalne wiedział chyba każdy, bo podkreślano to przy każdej okazji, mówiąc czy pisząc o reformie emerytalnej. Skąd zatem ten alarmistyczny raport NIK?

Ach te symulacje!

Emerytura mężczyzny pracującego 40 lat może wynieść 44-69 procent jego ostatniej pensji, a kobiety z 35-letnim stażem pracy 34 - 44 procent - twierdzi NIK. Izba przyznaje, że oparła się na symulacjach Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi wykonanymi... jeszcze wiosną ub. roku.
- Pierwsze emerytury będą wypłacane w 2014. Trzeba poczekać na długookresowe wyniki funduszy. Dziś mówienie o tym, jaka będzie ta emerytura, jest wróżeniem z fusów - skomentowała raport NIK w rozmowie z dziennikarzem PAP rzeczniczka ZUS Anna Warchoł. Wtóruje jej prof. Marek Góra jeden ze współautorów reformy: "NIK przedstawił symulacje zakładające pewną stopę zwrotu z inwestycji OFE. Każdy z nas mógłby zrobić własną symulację, z inną stopą zwrotu. Raz emerytura byłaby wyższa, raz niższa, ale wszystkie symulacje byłyby tak samo dobre jak ta przedstawiona przez NIK" - mówił profesor we wtorek na antenie radiowej "Trójki".
Z uspokajającymi komentarzami pośpieszyli też początkowo przedstawiciele rządu, potem jednak premier Leszek Miller zwrócił się do ministra pracy o przygotowanie informacji na temat doniesień o przyszłych świadczeń emerytalnych.

Odkrywanie Ameryki

Przedstawiciele Otwartych Funduszy Emerytalnych, które są jednymi z głównych negatywnych bohaterów raportu NIK nie kryją zdziwienia "odkryciem" Izby.
- Już na samym początku reformy ocenialiśmy, że z dwóch filarów kobiety otrzymają 40 procent swojego wynagrodzenia, a mężczyźni 60 procent. Dlatego też wymyślono trzeci filar - powiedział PAP prezes Zurich Polska Mirosław Kowalski. Przyznał, że trzeci filar na razie praktycznie nie funkcjonuje i trzeba go ożywić rozwiązaniami systemowymi.
Rozwiązania systemowe, których domagają się przedstawiciele OFE to głównie ulgi podatkowe dla osób, które zdecydowałyby się oszczędzać na przyszłą emeryturę indywidualnie. Sęk w tym, że w najbliższej przyszłości wprowadzenia takich ulg oznaczających zmniejszenie wpływów budżetowych trudno sobie wyobrazić. Zaś bez ulg rozwój trzeciego filaru systemu emerytalnego jest niemożliwy. Przy obecnie panującym bezrobociu pracodawcy nie są zainteresowani (i trudno im się dziwić) tworzeniem pracowniczych programów emerytalnych (PPE). PPE miały zatrzymywać pracowników w danej firmie. Dziś perspektywa odejścia pracowników nie jest tym, czego szefowie przedsiębiorstw boją się najbardziej. Nawet jeśli za kilka lat bezrobocie trochę spadnie (bo trudno podejrzewać, by spadło zdecydowanie) sytuacja się nie zmieni. Z kolei pracownicy, którym dziś zmniejsza się wynagrodzenia albo straszy zwolnieniem, nawet nie myślą o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę.

Potrzebny cud... gospodarczy

Czy jest szansa, że jednak będziemy bogatszymi emerytami niż nam się to dziś przepowiada? Szansa jest. Wszystko zależy od tego, co się będzie działo w przyszłości w gospodarce - u nas i na świecie. Gdyby koniunktura się poprawiła, Otwarte Fundusze Emerytalne, które już dziś jedną czwartą naszych pieniędzy inwestują w akcje firm (do niedawna tylko polskich, teraz już także zagranicznych), zarobią dla nas więcej niż założono w raporcie NIK. Ale może się okazać, że to, co jedni nazywają dziś spowolnieniem wzrostu gospodarczego a inni recesją, to jeszcze nic w porównaniu z tym, co nas czeka. Jeśli dojdzie do dodatkowego pogorszenia sytuacji gospodarczej, nawet te najbardziej czarne prognozy NIK mogą się okazać nazbyt optymistyczne. Gdyby Polskę spotkał np. los Argentyny, wartość tego, co odłożyliśmy dotąd na naszą emeryturę zmalałaby zapewne drastycznie. Takiego krachu pewnie jeszcze nikt nie brał pod uwagę wykonując "emerytalne symulacje". Może to i dobrze.

Nie było innego wyjścia

Niektórzy z nas, pracujących dziś na przyszłe emerytury, zastanawiają się pewnie: "czy warto było?"
Cóż - trzeba było. Co do tego nie ma wątpliwości ani obecnie rządząca koalicja, ani jej poprzednicy z dzisiejszej opozycji, ani eksperci, ani sama Najwyższa Izba Kontroli. - System finansów publicznych nie był w stanie wytrzymać już tej sytuacji, kiedy wielkość świadczeń wypłacanych emerytom zwiększała się w stosunku do składek płaconych przez pracowników. Taka sytuacja groziła w perspektywie kilkunastu lat całkowitym załamaniem się systemu - powiedział w wywiadzie udzielonym PAP wiceprezes NIK Jacek Jezierski.
Zatem - możemy się bać, ale żałować nie ma czego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński