Choć gryfinianie prowadzili już 3:0, to zdobyli zaledwie jeden punkt - podobny przebieg miał finał Ligi Mistrzów w 2005 roku, kiedy AC Milan ze stanu 0:3 doprowadził do remisu.
Ina Goleniów - Energetyk Gryfino 3:3 (0:2)
Bramki: Michalski (75, 80), Gołaszewski (83) - Krupa (1), Łęczewski (26), Gnap (65).
Ina: Krupski - Adamski, Winczewski, Sobański, Rast, Żabkiewicz, Utecht (69 Gołaszewski), S. Paszkowski (65 Stefański), B. Paszkowski, Laskowski, Michalski.
Energetyk: Kaliciak - Marat, Łęczewski, Marzantowicz, Pietraszewski, Masztaler, Krupa (86 Durajczyk), Szachniewicz, Mielnik (75 Usowicz), Downarowicz, Gnap (70 Plis).
Czerwona kartka: Szachniewicz (67, Energetyk).
Kiedy Energetyk prowadził różnicą trzech bramek, wydawało się, że nic złego przytrafić się tej drużynie nie może. Obrońcy z Gryfina krzyczeli do siebie "gramy na zero z tyłu". Skończyło się na trzech straconych golach, a przełomowym momentem była czerwona kartka dla Artura Szachniewicza.
Pierwsza akcja i gol
Zdaniem trenera
Piotr Rast, trener Iny
- Podarowaliśmy rywalom trzy gole po indywidualnych błędach. Wystąpiliśmy w mocno eksperymentalnym zestawieniu, szczególnie jeśli chodzi o środek pomocy. Z różnych powodów wypadło nam kilku zawodników. W końcówce mogliśmy i nawet powinniśmy zdobyć czwartego gola, ale zabrakło szczęścia.
Piłkarze z Gryfina lepszego początku spotkania wymarzyć sobie nie mogli. Choć to gospodarze rozpoczynali ze środka boiska, to na skutek niefrasobliwego podania Konrada Winczewskiego, piłkę przejęli goście i ruszyli z szybką kontrą. Wszystko działo się błyskawicznie, a w efekcie Marcin Krupa po idealnym podaniu i zamieszaniu w polu karnym Iny wślizgiem ubiegł Mateusza Krupskiego i było 0:1.
Wśród miejscowych piłkarzy i kibiców zapanowała konsternacja, ale już trzy minuty później z bliska strzelał Mateusz Żabkiewicz. Rafał Kaliciak zdołał jednak wypiąstkować piłkę. Mecz od początku był bardzo ostry - na boisku raz po raz trzeszczały kości. Na wiele pozwalał sędzia, a po jednym ze starć Andrzej Łęczewski uszkodził...but i musiał go wymienić.
W 25. minucie źle rzut wolny rozegrali gospodarze, w wyniku czego Energetyk znów ruszył z kontrą. Po akcji dwóch Rafałów - Downarowicza i Gnapa, strzał tego drugiego w dobrym stylu wybronił Krupski.
Ina na deskach
Zdaniem trenera
Marek Blumka, trener Energetyka
- O wszystkim zadecydowało nieodpowiedzialne zachowanie mojego piłkarza, który po dwóch żółtych kartkach osłabił zespół. Przed tym wydarzeniem byliśmy zespołem lepszym, mieliśmy więcej z gry i kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. W końcówce należało się jednak cieszyć z remisu.
Chwilę później gryfinianie znów wyprowadzali piłkę spod własnego pola karnego. Łęczewski podał do Szachniewicza, ten oddał Łęczewskiemu, który miał problemy z przyjęciem piłki już na polu karnym Iny. Wmieszał się w to wszystko bramkarz goleniowian, ale piłkę wybił tak nieszczęśliwie, że ta znalazła się za jego plecami, a przed obrońcą Energetyka. Łęczewski miał przed sobą pustą bramkę, więc nie miał problemów ze strzeleniem gola.
W drugiej połowie ładnym strzałem popisał się Michał Adamski, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Skuteczniejsi znów okazali się za to goście. Tomasz Masztaler popędził prawym skrzydłem i dośrodkował w pole karne, wprost na głowę Gnapa. Krupski był bez szans.
Dwie minuty później odżyły nadzieje znokautowanej Iny. Drugą żółtą kartkę otrzymał Szachniewicz i już osiem minut później gospodarze zdobyli pierwszego gola. "Brazylianą" popisał się Rast, który podbijając piłkę przebiegł z nią za połowę i podaniem uruchomił Piotra Michalskiego, który pewnie uderzył z bliska nie do obrony.
Stadiony świata
Pięć minut później Michalski zdobył drugiego gola, znów przy asyście grającego trenera - Rasta. Tym razem bramka była jednak wyjątkowej urody. Napastnik Iny stojąc w narożniku pola karnego huknął na bramkę Energetyka, piłka otarła się jeszcze od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. Ten gol zupełnie podciął skrzydła gościom, a gospodarze ruszyli do skomasowanych ataków.
Ożywieni kibice długo nie czekali na wyrównanie. Piłkę dośrodkowywał Marek Laskowski, a w polu karnym Energetyka najlepiej zachował się Tomasz Gołaszewski. Choć trafił piłką w bramkarza, to siłą rozpędu ta wtoczyła się jednak kozłując do bramki Energetyka.
W końcowych minutach tylko cud uratował gości od straty czwartego gola. Piłkarze Iny kilkanaście razy dośrodkowywali piłkę w pole karne, a tam ich strzały były blokowane w sporym zamieszaniu. Gola mogli zdobyć Żabkiewicz, Michalski i Stefański, któremu piłkę w ostatniej chwili wyłuskał Kaliciak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?