Energetyk ma za sobą udaną jesień i obiecujący początek wiosny. O jego niezłej formie świadczą dwie liczby.
Na własnym boisku przegrał tylko jeden mecz, i to z nie byle kim, bo z Orkanem Rumia. Sobotnie spotkanie z Gryfem Słupsk było zaś pierwszym od dziesięciu kolejek, w którym gryfinianie nie zdobyli bramki, a łącznie dopiero trzecim takim meczem w sezonie.
Jednak mimo niezłego miejsca w tabeli w Energetyku twardo stąpają po ziemi.
- Wiosną gromadzenie punktów będzie nam przychodziło ciężko i do końca będziemy walczyć o ligowy byt - realistycznie na sytuację patrzy trener Jan Jucha. - Po zmianach w przerwie zimowej widać czego jeszcze nam brakuje.
Przede wszystkim mało gramy piłką w środku pola i nie przekazujemy jej stamtąd do napastników.
Całkiem niepotrzebnie dużo kombinujemy w trójkątach, brakuje też strzałów, z których biorą się przecież bramki. W następnych meczach na własnym boisku musimy odważniej grać skrzydłami.
Wspomniane przez trenera Juchę zmiany, to odejście ważnych jesienią ogniw zespołu. Gryfino opuścili m.in. Bogusław Kostrubiec, Mateusz Maćkiewicz, Maciej Czyżewski (wszyscy Stal Szczecin), Andrzej Łęczewski (FC Schwedt), czy Damian Ludwiczak (Victoria Przecław). O wadze tych ubytków niech świadczy fakt, że wymienieni zawodnicy zdobyli ponad jedną trzecią dorobku bramkowego Energetyka w poprzedniej rundzie. Jakby tego było mało, w miniony weekend groźnej kontuzji kolana doznał ofensywnie usposobiony Patryk Deptuła.
W jego miejsce trener szykuje rekonwalescenta Łukasza Aleksandrowicza. Zimą do zespołu dołączyli: Jakub Staciwa (Stal Szczecin), Łukasz Kargol (Odra Chojna) oraz Grzegorz Pawłowski
(Pogoń Świebodzin). Dotychczas z dobrej strony pokazali się dwaj ostatni, którzy grają w defensywie.
Pozytywnie wypowiada się też o nich trener. Jednak wspomnianą dwójkę oraz resztę obrońców czeka w najbliższy weekend trudne zadanie, bowiem wywiezienie choćby punktu z gorącego terenu w Rumii będzie sukcesem.