Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idą śladami Korzeniowskiego

Paweł Pązik
Nadzieje szczecińskiego chodu. Od lewej: Monika Trawińska, Katarzyna Korzeniowska, Damian i Adrian Błoccy.
Nadzieje szczecińskiego chodu. Od lewej: Monika Trawińska, Katarzyna Korzeniowska, Damian i Adrian Błoccy. Fot. Andrzej Szkocki
Czy doczekamy się w Szczecinie silnej grupy chodziarzy? Już teraz młodzi adepci tej konkurencji przywożą medale mistrzostw Polski juniorów, a sądząc po ich zapale to dopiero początek sukcesów.

Dobrą wiadomością jest też z pewnością fakt, że w listopadzie ubiegłego roku trenerem reprezentacji Polski juniorek został Jacek Kozłowski z Miejskiego Klubu Lekkoatletycznego Szczecin. Kadra jest po dwóch zgrupowaniach w Cetniewie i podopieczne trenera ze Szczecina, już cenią sobie współpracę z nim.

- Trener nie tylko świetnie prowadzi treningi, ale też nie raz pomaga nam w życiu prywatnym - przyznaje Katarzyna Korzeniowska (przypadkowa zbieżność nazwisk z mistrzem olimpijskim).

Medal mimo kontuzji

Praca z kadrą chodziarek nie spowodowała jednak, że Kozłowski zapomniał o swoich podopiecznych z MKL Szczecin. W czasie styczniowych halowych mistrzostw Polski juniorów w Spale, Adrian Błocki zdobył brązowy medal w chodzie na 5 kilometrów.

- Mogło być znacznie lepiej, ale dopiero niedawno wyleczyłem naderwanie mięśnia czworogłowego i nie mogłem iść na 100 procent swoich możliwości - twierdzi młody chodziarz.

Adrian znajduje się w ścisłej czołówce juniorów w Polsce w tej dyscyplinie. W kwietniu, wspólnie z bratem Damianem oraz chodziarkami z kadry trenera Kozłowskiego, jedzie na zgrupowanie do Kobylej Góry. 18 kwietnia czeka ich start w Zaniemyślu, w klasyfikacjach do majowego pucharu Europy w Metz.

- Moi podopieczni mają sporą szansę uzyskać minima na tę imprezę - mówi trener Kozłowski. - Potem, jeżeli wyniki będą satysfakcjonujące, to w lipcu są mistrzostwa Europy w Nowym Sadzie. Zapowiada się więc ciekawy sezon - dodaje.

Mniejsza konkurencja

Do chodziarstwa nie trafia się "z ulicy". Zazwyczaj jest tak, że zawodnik uprawia inną dyscyplinę lekkoatletyczną i nie osiąga w niej zadowalających rezultatów. Próbuje wtedy swych sił w chodzie.

- Ja wcześniej trenowałam skok wzwyż - opowiada Korzeniowska. - Dwa lata temu postanowiłam spróbować czegoś innego. Pomyślałam, że dosyć zabawnie byłoby, z racji mojego nazwiska, gdybym trenowała chód.

Bracia Błoccy wcześniej biegali na krótkich i średnich dystansach.

- W chodzie łatwiej jest się przebić - przyznaje Damian. Jednak nie każdy może uprawiać tę dyscyplinę.

- Najlepiej, gdy zawodnik jest średniego wzrostu i ma gibkie biodra. Dodatkowe centymetry, to dodatkowy opór powietrza - mówią bracia.

Sto kilometrów tygodniowo

Patrząc na młodych podopiecznych trenera Kozłowskiego, można by pomyśleć, że jest to sport, w którym łatwo o kontuzję. Uraz Adriana nie pozwolił mu powalczyć o złoto w Spale. Katarzyna z powodu kontuzji nie dokończyła chodu na tej samej imprezie.

- Mam problem z biodrami, które obciążają kolano - twierdzi Korzeniowska. - Noszę specjalną opaskę i wkrótce powinnam normalnie startować.

Zawodnicy podkreślają, że aby uniknąć urazów, należy się dobrze rozciągnąć. Sporo czasu spędza się też na siłowni. Poza tym trening chodziarza nie różni się zbytnio od przygotowań biegaczy.

- Tygodniowo przechodzę około stu, a rocznie prawie cztery tysiące kilometrów - wylicza Adrian.

Grono chodziarzy może się wkrótce w Szczecinie powiększyć. Trener Kozłowski myśli o sprowadzeniu talentów z innych rejonów Polski.

- Miasto gwarantuje atrakcyjne stypendia, których w wielu ośrodkach nie ma - twierdzi trener. - Z otwartymi ramionami przyjmiemy też wszystkich chętnych z naszego regionu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński