Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror w Radomiu

Grzegorz Drążek, 10 stycznia 2005 r.
Arkadiusz Soczewski - bohater sobotniego meczu.
Arkadiusz Soczewski - bohater sobotniego meczu. Marcin Bielecki
Niewykorzystane bardzo ważne osobiste, celny rzut za 3 punkty równo z końcową syreną, dwie dogrywki - taką dramaturgię miał sobotni wyjazdowy mecz stargardzkiego pierwszoligowca.

AZS Radom - Spójnia Stargard 93:98 (19:19, 11:14, 24:16, 19:24, dogr. 14:14, 6:11)

AZS: Kardaś 23 (4 razy za 3 pkt), Wołoszyn 22 (4), Wall 15, Majewski 13 (3), Wójciak 12 (1), Plutka 6, Gutkowski 2, Kogut.

Spójnia: Soczewski 25, Mazur 24 (5), Piechucki 19 (5), Biela 10, Nizioł 9 (3), Leończyk 6, Szczerbala 3, Łukomski 2, Baszak, Sudowski.

Spójnia pojechała do Radomia na mecz z tamtejszym AZS-em podbudowana dwoma wcześniejszymi zwycięstwami. Po bardzo emocjonującym spotkaniu stargardzianie podtrzymali zwycięską passę. Kosztowało ich to jednak sporo zdrowia i przede wszystkim nerwów.

Pierwsze dwie wyrównane kwarty zapowiadały emocjonującą końcówkę. Obie ekipy potrzebują w lidze punktów i to było widać na boisku. Nasz zespół zagrał z ogromnym zaangażowaniem. Wiele ciepłych słów należy się Arkadiuszowi Soczewskiemu, który dotychczas miał kłopoty z utrzymaniem równej, wysokiej formy.

- W Radomiu Arek był najlepszym zawodnikiem na parkiecie i poprowadził nasz zespół do trzeciej z rzędu wygranej - ocenia swojego podopiecznego Ireneusz Purwiniecki, trener Spójni. - Był skuteczny w walce pod koszami i zdobył najwięcej punktów ze wszystkich zawodników.

Soczewski, który zgromadził w tym meczu 25 punktów i zanotował 8 zbiórek nie był jednak jedynym wyróżniającym się graczem w Spójni. Na słowa uznania zasługują także Hubert Mazur, Kamil Piechucki, Piotr Nizioł, nieźle wypadli Paweł Leończyk i Łukasz Biela.

Rozpoczynając czwartą kwartę Spójnia przegrywała z AZS-em pięcioma punktami i nie można było być pewnym końcowego zwycięstwa. Końcówka regulaminowego czasu gry należała jednak do naszych koszykarzy, którzy w 40 minucie mogli zapewnić sobie wygraną.

- Hubert Mazur miał dwa rzuty osobiste, jednak nie wykorzystał ich - mówi trener Purwiniecki. - Na szczęście nie pozwoliliśmy AZS-owi odpowiedzieć skuteczną akcją w końcówce.

Bohaterem pierwszej dogrywki był Kamil Piechucki. Zanim jednak do tego doszło AZS mógł przesądzić o swoim zwycięstwie. Na 17 sekund przed końcem dogrywki prowadził trzema punktami i wykonywał dwa rzuty osobiste. Tym razem szczęście sprzyjało stargardzianom, bo obu rzutów nie wykorzystał zawodnik gospodarzy.

- W odpowiedzi równo z końcową syreną za trzy punkty trafił Kamil Piechucki i mieliśmy drugą dogrywkę - mówi Ireneusz Purwiniecki. - W drugiej dogrywce to my przeważaliśmy, odskoczyliśmy AZS-owi na bezpieczną przewagę i wygraliśmy. Mecz ten kosztował nas sporo zdrowia, a przed nami kolejne dwa ciężkie spotkania.

Już w najbliższą środę Spójnia zagra we własnej hali z Górnikiem Wałbrzych. Mimo że rywal jest niżej w tabeli, to stargardzian czeka bardzo ciężka przeprawa. Górnik niedawno się wzmocnił, a w ostatniej kolejce niespodziewanie pokonał lidera Basket Kwidzyń.

- Liczymy na naszą stargardzką publiczność, bo doping będzie nam bardzo potrzebny w tym meczu - zachęca kibiców do przybycia w środę na mecz trener Purwiniecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński