Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia regionu. W Darłówku testowano monstrualne działo Hitlera

Rafał Nagórski
Żołnierze montujący i obsługujący armatę nadali jej imię „Dora” – skrót od imienia Dorothea. Pod tą nazwą znana jest prawie w całej literaturze wojskowej z okresu II wojny światowej
Żołnierze montujący i obsługujący armatę nadali jej imię „Dora” – skrót od imienia Dorothea. Pod tą nazwą znana jest prawie w całej literaturze wojskowej z okresu II wojny światowej Fot. Archiwum
„Dora” i „Gustaw 2” to gigantyczne działa, które przed wojną kazał testować Adolf Hitler. Na miejsce ćwiczeń wybrał teren rozciągający się na plaży na zachód od Darłówka.

Przygotowując się do podboju Europy w roku 1935, Hitler zdawał sobie sprawę, że dotychczas posiadane i produkowane działa kolejowe nie będą w stanie zdruzgotać twierdzy Gibraltarskiej, czy zniszczyć umocnienia francuskiej Linii Maginota. Dlatego polecił swoim sztabowcom opracować koncepcję budowy gigantycznych dział o kalibrach: 700, 800, 850 i 1000 mm oraz moździerzy o kalibrach 600 i 540 mm o wielkiej sile uderzenia i dalekim zasięgu.

Koncern Alfreda Kruppa na polecenie Urzędu Uzbrojenia Rzeszy przeprowadził studia nad konstrukcją armaty mającej zdolność przebijania ścian żelbetonowych o grubości 7 metrów i płyt pancernych o grubości 1 metra oraz wału ziemnego o grubości 30 metrów. Wystrzeliwane z niej pociski miały mieć donośność 35 – 45 km tak, aby jej stanowisko ogniowe było poza zasięgiem nieprzyjacielskiej artylerii. Prace projektowe nad gigantycznymi armatami powierzono zespołowi konstruktorów z Essen pod kierownictwem dr. inż. Ericha Müllera. Po długich obliczeniach wybrano kaliber 80 cm, jako najlepiej spełniający warunki zawarte wytycznych Hitlera. W roku 1936 niemieccy sztabowcy utworzyli tajny „Sofort Programm”, którego celem było szybkie opracowanie projektów i budowanie superciężkiej, dalekosiężnej artylerii o potężnej sile rażenia, łatwej do transportu. Ustalono, że superciężkie działo, będzie montowane i ustawiane w linii celu na specjalnych podwójnych torowiskach kolejowych. Hitler wydał polecenie rozpoczęcia prac nad „Pogromcą Linii Maginota”.

Projekt zakładał, że „Mamucia armata” miała być działem kolejowym, mającym lufę o długości 32 metrów. Jednocześnie z pracami nad stworzeniem superdziała przystąpiono do budowy poligonu badawczo-doświadczalnego dla montażu i prób dalekonośnej i najcięższej artylerii kolejowej w Darłówku Zachodnim (Rügenwaldermünde). Na poligon wybrano nadmorskie tereny ciągnące się na przestrzeni 6 kilometrów od Zachodniego Darłówka, aż po ujście rzeki Martwej do Bałtyku we wsi Bobolin. Chorujący na gigantyzm Hitler jedno ze swoich marzeń postanowił przetestować w Darłówku. Na początku cały teren ogrodzono drutem kolczastym i postawiono baraki dla robotników oraz biura zarządu wojskowego. Cały teren był strzeżony przez wartowników. W 1936 r. rozpoczęto przedłużanie torów kolejowych z bocznicy kolejowej w Darłowie do Darłówka Zachodniego i dalej wzdłuż brzegu morza w kierunku Bobolina. Równolegle do przedłużanej linii kolejowej zbudowano wzmocnioną szosę asfaltową, po której można było przewozić ciężkie ładunki. Na rzece Grabowej wybudowano obok siebie dwa mosty: kolejowy i drogowy. Budową poligonu doświadczalnego zajmowała się hitlerowska paramilitarna organizacja Fritza Todta mająca za zadanie budowę strategicznych obiektów wojskowych.

Organizacja ta miała własne obozy pracy i eksploatowała w barbarzyński sposób jeńców wojennych obozów i robotników przymusowych, przywiezionych tu z okupowanych krajów. Pomiędzy wydmami a bagnami w nadmorskim sosnowym lesie budowano ogniowe stanowiska artyleryjskie, gigantyczną montownię dział, żelbetonowe bunkry pełniące rolę tarcz strzelniczych, koszary, magazyny, kotłownię, parowozownię, warsztaty, wieże obserwacyjne, łukowe torowisko dla armat, rampy, zbiorniki paliwa, stacje radiowo – telefoniczno – teleksowe, stanowisko dowodzenia, hangary, lotnisko oraz obrotnice artyleryjskie dla dział i armat o różnym kalibrze, budynek komendantury, a także dziesiątki żelbetonowych schronów. Położono sieć elektryczną, telefoniczną oraz wodną i kanalizacyjną. Wybudowano również fabrykę amunicji, w której wytwarzano kilkadziesiąt rodzajów pocisków, w tym specjalne wielkokalibrowe naboje i pociski artyleryjskie z różnymi ładunkami. Wchodząc na teren wielkiego poligonu ciężkiej artylerii kolejowej od Darłówka Zachodniego po lewej stronie znajdował się budynek komendantury, a po prawej zarząd inwestycji wojskowych. Dalej znajdowały się koszary, stołówka, kasyno oficerskie, a jeszcze dalej lotnisko oraz techniczne budowle poligonu. Głównym inżynierem budowy był SS – obersturmbannführer Eckel. Poligon posiadał własne ujęcia wodne, agregaty prądotwórcze, własny system łączności z radiotelegrafią i telemetrią, stację meteorologiczną, stację pomiarów balistycznych, punkty obserwacyjne, stanowiska artylerii przeciwlotniczej i nadbrzeżnej, schrony oraz domy dla rodzin wojskowych i kasyno.

Pierwsze próbne strzelania z armat kolejowych kalibrów powyżej 150 mm miały miejsce w Darłówku Zachodnim już na długo przed wybuchem wojny, bo w końcu 1936 r. Na początku 1938 r. zaczęto budować na darłowskim poligonie najbardziej tajemniczą budowlę, przypominającą z lotu ptaka kształt ogromnej laski do hokeja na trawie, oddzielonej od morza pasem zalesionego lądu o szerokości od 100 do 300 metrów. Kształt budowli był ściśle dostosowany do miejsc montażu armat i łuku torów, na których ustawiano armatę gigant do strzelania. Na początku lat czterdziestych dla przyspieszenia budowy dalszych poligonowych budowli zorganizowano w Darłówku obóz pracy jeńców i przymusowych robotników. Początkowo pracowali, sprowadzeni tu siłą, głównie Jugosłowianie. Później zmienili ich jeńcy rosyjscy, polscy i francuscy. Gdy patrzymy na tajemnicze mury od strony szosy wiodącej z Darłowa do Dąbek ta budowla obecnie przypomina gigantyczny grzebień z zębami do góry o długości około 700 metrów i wysokości około 12 m. Od strony morza zasłaniały ten obiekt wydmy i sosnowy nadmorski las.

Ze względu na swój niesamowity i tajemniczy wygląd ta potężna budowla bez dachu otrzymała później takie nazwy jak np. „Chińskie mury”, „Koloseum śmierci”, „Wilcza paszcza”. Jej szerokość jest zmienna i waha się od 60 do 110 metrów. W całości okolona jest żelbetonowym murem, pełnym do wysokości 3,5 metrów od ziemi. Nad mur wystają dochodzące do 12 m wysokości nad grunt żelbetonowe słupy rozstawione co 3,4 metra. Sięgają one również ponad dwa metry w głąb ziemi. Grubość muru wynosi od 22 do 60 cm, a jego całkowity obwód ma blisko 2 kilometry (1870 m).

Cały teren wielkiego poligonu artyleryjskiego z przyległościami zajmował obszar o powierzchni około 250 ha. Prawie ze wszystkich stron otoczony był stanowiskami artylerii nadbrzeżnej i przeciwlotniczej oraz strzeżony przez silne oddziały wartownicze. Dokładne plany darłowskiego poligonu artylerii kolejowej znajdują się we Freiburgu w Badenii Wirtembergii.
W znacznej części strategiczne budowle darłowskiego poligonu zostały wysadzone przez uciekających Niemców na kilka godzin przed przybyciem Rosjan. Minerzy uciekli z poligonu statkiem, który tam specjalnie zacumował. Darłowski poligon zajęła Armia Czerwona 7 marca 1945 roku. Teren poligonu wraz z Darłówkiem Zachodnim objął oddział sowieckiej artylerii pod dowództwem pułkownika Bottisowa. Rosjanie przebywali tam ponad trzy lata do 17 marca 1948 roku. W tym czasie wiele armat i pocisków oraz urządzeń poligonowych wywieźli Sowieci do siebie. Po opuszczeniu poligonu pozostawili jedynie pięć dział francuskich kalibru 194 mm, wzór z 1878 roku, kilkanaście luf armatnich wielkich kalibrów oraz trochę amunicji różnych kalibrów i kilku wzorów od kalibru 75 mm typu francuskiego do 380 mm typu niemieckiego.

Pierwszy wystrzał z „Ciężkiego Gustava” na darłowskim poligonie nastąpił 25 listopada 1941 r. o godzinie 12.10 w obecności największych prominentów Rzeszy. Pocisk o masie 7104 kg z prędkością 592,2 m/s leciał przez 103,4 sekundy i wpadł do morza w odległości 21479 metrów od armaty. Słychać i widać było falę uderzeniową, która powybijała szyby w Darłowie i w okolicach, a nawet otworzyła zaryglowane drzwi do bunkra obserwacyjnego. Nawet najbardziej wytrawni eksperci zbrojeniowi po pierwszym wystrzale padli plackiem na ziemię ze strachu. Drzewa rosnące w pobliżu działa zostały kompletnie zniszczone. W odległym o około 5 km darłowskim Zamku Książąt Pomorskich wyleciały wszystkie szyby. Okoliczne kury przestawały wysiadywać jaja, a kubki i talerze skakały po stołach. W całej okolicy wszyscy byli wystraszeni. Wokół działa były ustawione wysokie osłony z blachy falistej. Po wystrzale rozsypały się jak domki z kart. Ale sama armata wyszła z próby nieuszkodzona. Po każdym strzale armata odjeżdżała na torach daleko do tyłu. W celu jej zatrzymania używano różnego rodzaju hamulców. Początkowo po każdym wystrzale działa giganta łamało się wiele desek włożonych pomiędzy słupy, mimo że miały grubość czterech centymetrów.

Żołnierze montujący i obsługujący armatę nadali jej imię „Dora” – skrót od imienia Dorothea. Pod tą nazwą znana jest prawie w całej literaturze wojskowej z okresu II wojny światowej oraz w historii wojskowości. W okresie od 25 listopada do 5 grudnia 1941 r. przeprowadzono w Darłowie 8 prób. Strzelano z lufą nachyloną pod różnymi kątami, pociskami z różnymi ładunkami prochu. Pociski dolatywały na odległość od 18,5 do 37,2 km.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Historia regionu. W Darłówku testowano monstrualne działo Hitlera - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński