Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Heweliusz" w Strasburgu

Krystyna Pohl, 3 marca 2005 r.
Sytuacja wielu kobiet jest dramatyczna. Nie mają pracy, żyją ze skromnych rent. Pieniądze, które otrzymały były bardziej wdowią jałmużną niż odszkodowaniem.

Dziś Europejski Trybunał Praw Człowieka ogłosi orzeczenie dnośnie
skargi wdów po tragicznie zmarłych marynarzach promu "Jan Heweliusz".

Skarga wpłynęła do trybunału 5 lat temu, w styczniu 2000 roku. Złożyło ją 11 wdów. Otrzymała ona numer 54723/00 i nazwę: "Brudnicka i inni przeciwko Polsce".

Skarga przyjęta

Wdowy zarzucają Izbom Morskim w Szczecinie i Gdyni oraz ówczesnej Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku stronniczość, nierzetelność oraz naruszanie wymaganych prawem procedur.

Zarzucają im m.in. że: "... Procesy przed Izbami Morskimi były prowadzone w taki sposób, by ukryć rzeczywiste, najprawdopodobniej techniczne przyczyny katastrofy oraz uwolnić od zarzutów i winy armatora oraz organa administracji państwowej..." - czytamy w skardze.

Wdowy uważają, że sprawa tragicznego zatonięcia promu w styczniu 1993 roku "nie została rozpoznana przez bezstronny i niezależny sąd". Domagają się zatem rzetelnego procesu, który wskaże winnych katastrofy i śmierci ich bliskich.

W 3 lata po złożeniu skargi (bo taka jest tam kolejka) trybunał badał problem jej dopuszczalności do rozpatrzenia. W rezultacie skarga została przyjęta.

- A to znaczy, że trybunał uznał, że został naruszony artykuł 6 paragraf 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka odnośnie prawa do rzetelnego procesu - wyjaśnia kpt. że.w. Marek Błuś, ekspert od spraw bezpieczeństwa żeglugi, od początku interesujący się tragedią promu "Jan Heweliusz". - To będzie bardzo ważne orzeczenie. Może otworzyć drogę do ponownego procesu i zmusić państwo do zreformowania Izb Morskich. Ruch reformatorski Izb Morskich jest konieczny w wielu krajach Europy.

Ciągle nie znamy prawdy

- Czekam z wielką nadzieją na to orzeczenie - mówi Stefania Subicka ze Świnoujścia, wdowa po oficerze pożarnictwa. - Mimo upływu lat ciągle nie znamy całej prawdy o przyczynach katastrofy. Nie możemy się też doczekać godziwych odszkodowań.

To samo powtarza Irena Brudnicka z Gdyni, wdowa po starszym mechaniku i przewodnicząca Stowarzyszenia Wdów i Rodzin Marynarzy z promu "Jan Heweliusz". Założyła je w 1998 roku.

W polskich sądach toczy się obecnie kilkanaście procesów z powództwa cywilnego o odszkodowania. W ub. roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał, że pozwy o odszkodowania po marynarzach, którzy zginęli na "Heweliuszu", nie uległy przedawnieniu.

Tak jak na wypłacie godziwego odszkodowania zależy im na dojściu do prawdy o przyczynach morskiej tragedii. "Państwo i różni prawnicy zrobili wszystko, aby nas ciągle bolało" - te gorzkie słowa powiedziała niedawno Maria Janicka, wdowa po starszym oficerze promu "Jan Heweliusz".

Prom samochodowo-kolejowy "Jan Heweliusz" należący do armatora Euroafrica Linie Żeglugowe, zatonął 14 stycznia 1993 roku na Bałtyku w czasie szalejącego huraganu. Zginęło 55 osób - 20 marynarzy i 35 pasażerów. Uratowało się jedynie 9 członków załogi.

Była to największa katastrofa w historii polskiej floty handlowej.

Sprawę katastrofy przez 6 lat rozpatrywały Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni oraz Odwoławcza Izba Morska w Gdyni. Od jej orzeczenia już nigdzie nie można się odwołać.

W ostatecznym orzeczeniu stwierdzono, że prom w ostatni rejs wyszedł ze Świnoujścia w stanie niezdatnym do żeglugi. Orzeczenie ani nie mówiło o winie, ani nie wskazało winnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński