Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Heniu, jak tak mogłeś?

stez, 25 maja 2006 r
Kto jak kto, ale Kazimierz Górski potrafił dotrzeć do swoich podopiecznych. Pomysły miał oryginalne, podejście też...
Kto jak kto, ale Kazimierz Górski potrafił dotrzeć do swoich podopiecznych. Pomysły miał oryginalne, podejście też... Fotorzepa
Ponad 30 lat temu polscy piłkarze potykali się z reprezentacją Walii w eliminacjach do mistrzostw świata. Pierwszy pojedynek sromotnie przegrali, ale w rewanżu wygrali z nawiązką, prezentując w obu spotkaniach zupełnie odmienny styl gry.

Skąd taka metamorfoza? Ponoć to zasługa ówczesnego selekcjonera Kazimierza Górskiego, który - jak nikt inny - potrafił dotrzeć do dumy swoich podopiecznych.
A było to tak...

Polacy eliminacje do kolejnych mistrzostw świata rozpoczęli od 0:2 z Walią. Przegrali dość wyraźnie, a w pomeczowych relacjach przeważały opinie, że do światowego futbolu wiele nam jeszcze brakuje. Walijczycy zagrali bardzo twardo, momentami wręcz ostro, na pograniczu faulu, co jednak przyniosło wymierny skutek. Gole Leightona Jamesa i Trevora Hockey`a przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy. Jednak co znaczy "twarda gra", Walijczycy mieli się dopiero przekonać...

Na kolejnym zgrupowaniu kadry ówczesny selekcjoner naszej reprezentacji brał każdego z zawodników na indywidualną rozmowę i puszczał mu nagrane na taśmę filmową wybrane fragmenty ze spotkania z Walią.

- Lesiu, czemu dałeś sobie odebrać piłkę? - pytał ciepło, Lesława Ćmikiewicza.
- Robert, co zrobiłeś, żeby zapobiec tej akcji? - zaczepiał Roberta Gadochę.
- Heniu, jak mogłeś dać się przepchnąć w walce o tą piłkę? - zastanawiał się na głos przy Henryku Kasperczaku.

Bez krzyków, na spokoju, z ojcowskim podejściem. Jednak w piłkarzach aż złość kipiała. I nierealne stało się realnym. Po trzech meczach Polacy objęli prowadzenie w swojej grupie eliminacyjnej. Po zwycięstwie nad Anglikami 2:0, pokonali Walijczyków. I to w jakim stylu! Polacy natarli od pierwszych minut, a zepchnięci do defensywy goście bronili tylko dostępu do własnej bramki. Wreszcie po pół godzinie Robert Gadocha przerwał strzelecką niemoc. Po chwili, po główce Grzegorza Laty, Polacy prowadzili już 2:0.

W drugiej części, wynik meczu ustalił Jan Domarski. Tym razem jednak to nasi zawodnicy zagrali ostro. Walijczycy aż "uciekali" z nogami, a po jednym z faulów, za próbę samowolnego wymierzenia "sprawiedliwości" na Lesławie Ćmikiewiczu, za czerwoną kartkę boisko opuścić musiał Trevor Hockey. Mecz oglądało na Stadionie Śląskim ponad 90 tysięcy widzów, którzy zgotowali podopiecznym Kazimierza Górskiego nieziemską owację. Szkoda, że znamienitego szkoleniowca nie ma już wśród nas...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński