Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hangar z milionami pod Wolinem

Mariusz Parkitny
Dziuplę z kradzionymi towarami wartymi miliony odkryła zachodniopomorska policja. Podejrzewa, że to baza międzynarodowego gangu napadającego na tiry.
Hangar z milionami pod Wolinem

Dziuplę odkryto w piątek na na terenie jednej z firm w Kołczewie pod Wolinem. W starych halach i na parkingu było tyle kradzionych rzeczy, że zaskoczeni byli nawet policjanci.

- Mieliśmy informacje, że gdzieś na tym terenie znajduje się dziupla z kradzionymi rzeczami w Szwecji. Podejrzewaliśmy, że może chodzić o jednego tira. Ale to co zboczyliśmy było szokujące - mówi osoba znająca kulis śledztwa.

Trwa ustalanie kto wydzierżawiał hangary i parking od firmy z Kołczewa. Są z tym problemy, bo odbywało się to na zasadzie - jeden dzierżawi drugiemu, a drugi trzeciemu. Miejsce wybrali dobre, bo każdy nieproszony gość był widziany z kilometra. To utrudniało zasadzkę. Policjanci obserwowali hangar od kilku dni.

W niedzielę siedmioma tirami wszystko zostało przewiezione do Szczecina i zabezpieczone. Sporządzenie pełnej listy fantów zajęło trzy dni. Są na niej m.in. drogie samochody (corvetta, audi, mitshubishi), tiry, naczepy, ciężarówki, quady, motocykle, skuter wodny, dwa jachty motorowe. Do tego prawie cztery tysiące litrów alkoholu, olej silnikowy (30 tys. litrów), tysiąc par butów, maszynki do golenia (18 tys. szt.), herbata (ponad 10 tys. paczek), grzejniki (59 sztuk), roboty kuchenne. Zabezpieczono również taśmę produkcyjną prawdopodobnie do spawania o wartości kilku milionów złotych.

- Suma odzyskanych rzeczy idzie w miliony złotych. To efekt współpracy szwedzkiej i polskiej policji oraz prokuratury w Kamieniu Pomorskim - mówi podinsp. Maciej Karczyński z zachodniopomorskiej policji.

Sprawa jest wielowątkowa. Bo odzyskany towar pochodzi z kilku źródeł. Z kradzieży dokonywanych w Szwecji, Holandii, Niemczech i Finlandii oraz w Szczecinie (to m.in. skradzione niedawno ze sklepu w Dąbiu motocykle). Policjanci podejrzewają, że część fantów to efekt napadów na tiry.

W tym samym czasie, gdy odbył się nalot na dziuplę w Kołczewie, szwedzcy policjanci weszli do dziesięciu wytypowanych miejsc w Szwecji. Odnaleźli m.in. samochody skradzione w tamtejszych salonach.

- Wszystkie te wątki zazębiają się ze sobą - tłumaczy Karczyński.

Ale nie wiadomo kto za nimi tym stoi. Na razie zatrzymano dwie osoby. Andrzej S. został przesłuchany jako świadek i wrócił do domu. Radosław O. usłyszał zarzut paserstwa, bo wpadł, gdy przyjechał do dziupli skradzionym samochodem. Sąd nie zgodził się na jego aresztowanie, bo uznał, że dowody na poważniejsze przestępstwo są za słabe. Policja zapewnia jednak, że sprawa jest rozwojowa i będą kolejne zatrzymania. Prokuratura nie komentuje sprawy.

- Nie udzielam żadnych informacji. Trwa śledztwo - uciął prok. Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury.

Teraz rozpocznie się procedura identyfikacji skradzionych towarów.

Prawdopodobnie ich właściciele będą musieli przyjechać do Szczecina i wykazać, że to ich własność. Rzeczy, które nie wrócą do właścicieli znajdą się w policyjnym depozycie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński