Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handlowcy liczą straty po awarii

ste, pit, mago
Trzymamy personel od rana chociaż sklep jest zamknięty, bo w każdej chwili może przyjść prąd - mówi pani Krystyna Mikołajewska, właścicielka sklepu rybnego Relamina. - Kontrolujemy rybę, mrożonki, trzeba uruchomić chłodnie...
Trzymamy personel od rana chociaż sklep jest zamknięty, bo w każdej chwili może przyjść prąd - mówi pani Krystyna Mikołajewska, właścicielka sklepu rybnego Relamina. - Kontrolujemy rybę, mrożonki, trzeba uruchomić chłodnie... Marcin Bielecki
W Szczecinie dość wcześnie rozpoczęły działalność niektóre sklepiki osiedlowe. Sprzedawano w nich głównie towary pierwszej potrzeby.

Po godzinie 7 rano, na osiedlu Przyjaźni działał już "Lewiatan". Ponieważ w oknach sklepu było ciemno, wiele osób nie widziało, że może kupić tu najpotrzebniejsze artykuły. Handel odbywał się jednak w niecodziennych warunkach: Ekspedientki nie wpuszczały nikogo do sklepu, a jedynie wydawały przy drzwiach towary. Szczecinianie kupowali przede wszystkim chleb, a gdy zaczęło brakować wody w kranach, robili także zapasy wody mineralnej.

Woda - towar pierwszej potrzeby

Wśród sąsiadów trwało gorączkowe rozpytywanie, co gdzie można dostać.

- Panie, a gdzie pan ten baniak wody kupił? - pytała na ul. 26 Kwietnia napotkanego mężczyznę starsza kobieta.

- Byłem aż na Gumieńcach - odpowiedział.

Zapas wody w małych sklepach dość szybko się jednak skończył. Sytuację ratowały samochody dostawcze, które przywoziły najbardziej rozchwytywane artykuły.
Wielu handlowców nie było pewnych, czy może sprzedawać towary. Nie działały bowiem kasy fiskalne.

- Wejdzie mi potem skarbówka i jak im udowodnię, że sprzedałam tego dnia tyle i tyle towaru? - zastanawiała się pani Maria, która prowadzi kiosk na os. Przyjaźni.

Odpowiedź z Izby Skarbowej była na szczęście optymistyczna:

- Można sprzedawać bez kasy fiskalnej, ale każdą transakcję trzeba odnotować na liście. Jak już wróci prąd, trzeba wprowadzić je do kasy fiskalnej - poinformował Ernest Iwańczyk, dyrektor Izby Skarbowej w Szczecinie.

- Sprzedajemy dziś tylko wodę i chleb i papierosy, jeżeli komuś chce się palić - usłyszeliśmy w sklepie w centrum miasta.

W "Domu Chleba" na Bramie Portowej ok. godz. 13.30 było jeszcze pieczywo. Nie wiadomo jednak, jak będzie z nim dziś.

- Nie wiemy w tej chwili, czy będzie dostawa. To wszystko zależy od piekarni - usłyszeliśmy od pracownicy sklepu.

Podobnie o zaopatrzeniu wypowiadali się pracownicy innych sklepów.

- Jeżeli prąd będzie, to dostawy powinny być planowo - powiedziała nam kierowniczka "Taniego Sklepu". - Boję się też o to wszystko, co jest przechowywane w lodówkach i zamrażarkach.

- Mamy ustalone stałe dostawy - mówi Lech Zabielski ze sklepu "Karina" na dużym szczecińskim osiedlu Reda. - Domyślam się, że jeżeli dostawcy będą mieli co przywieźć, to nam przywiozą. Nie da się nic dziś zamówić, bo nie działają telefony i faksy. Pieczywo i woda się kończą, Trochę zapasów wody butelkowanej jeszcze jednak mamy. Na jutro do sprzedaży może wystarczy. Trudno powiedzieć, co będzie z chlebem. Nigdzie się nie można dodzwonić.

Garmażerka na śmieci

- Garmażerka, sałatki itp. niestety już są do wyrzucenia - ubolewała Krystyna Mikołajewska, właścicielka sklepu rybnego "Relamina" przy al. Wyzwolenia. - Jeśli w najbliższych godzinach nie będzie prądu, to samo będziemy musieli zrobić ze świeżą rybą. Mrożonki mogą przetrzymać około 48 godzin.

Sklep rybny był zamknięty, ale cały personel czekał w pogotowiu.

- Mamy nadzieję, że prąd przyjdzie w każdej chwili - mówi Mariusz Mikołajewski, syn, współwłaściciel. - Już teraz kalkuluję straty na kilkanaście tysięcy złotych, nie licząc tego, co można było utargować.

Mogą być większe, ponieważ uruchomienie chłodni, to nie jest prosta sprawa.

- Mogą nie zaskoczyć - dodaje pani Krystyna. - A wtedy jeszcze przyjedzie wymieniać chłodnie, które są bardzo kosztowne. Takiej awarii, to od czasów wojny nie pamiętam.

- Od dwóch godzin chodzę po mieście by kupić mleko i kawałek pieczywa - mówi Zofia Bąbczyńska, którą spotkaliśmy nieopodal ul. Małopolskiej. - Był otwarty sklepik na moim osiedlu, ale była długa kolejka. Miałam nadzieję, że w centrum szybciej coś kupię. A tu wszystko pozamykane: spożywcze, mięsne, wszystko.

Chleb wyprzedany

Sklep piekarni "Genial" u zbiegu ulic Krzywoustego i Jagiellońskiej był otwarty do godz. 14.30.

- Od szóstej rano sprzedawaliśmy wypieki i pieczywo, które przygotowała nocna zmiana - mówi Agata Kidacka, ekspedientka "Genialu". - Teraz już zamykamy, bo nie ma już czego sprzedawać. W piekarni nikogo nie ma, bo i po co, kiedy nie ma prądu.

Roman Kopiński, właściciel piekarni z Klinisk zapewniał, że sklepy z wyrobami tej piekarni były czynne, bo miały co sprzedawać.

- Gorzej będzie w środę, bo teraz jest godzina 16, prądu jeszcze nie ma, piekarnia stoi - dodaje Kopiński. - Wszystko, co mieliśmy w trakcie produkcji, to straty, co najmniej kilkanaście tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński