Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halucynogenne grzybobranie pod szczecińską Gubałówką

Maciej Pieczyński
Archiwum/mat. SOSG
Początek października to sezon na grzyby. Także te halucynogenne. Amatorów narkotyku, popularnego szczególnie na południu Polski, znaleźć można także w Szczecinie.

Moda na grzyby halucynogenne (czyli grzyby z rodziny psylocybe) wśród polskich amatorów narkotycznych wrażeń rozpoczęła się pod koniec lat dziewięćdziesiątych.

- Wcześniej wiedza o tym, że te grzyby w ogóle występują powszechnie w Polsce, była znikoma - mówi prof. Krzysztof Borowiak, toksykolog z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. - Dziś są generalnie bardzo popularne, bo są łatwo dostępne, tanie, łatwe w użyciu.

Czarny rynek grzybków kwitnie

Skala zjawiska w Szczecinie jest jednak niewielka. Oddział toksykologii Szpitala na Pomorzanach notuje w ciągu w roku 1-2 przypadki zatrucia grzybkami.

- Ale do nas trafiają tylko ci, którzy przedawkowali, dlatego też nie mogę odpowiadać za wszystkie przypadki konsumpcji - zastrzega prof. Borowiak. - Wiem, że czarny rynek tych grzybów kwitnie w Szczecinie, można je kupić przez internet.

Jednak szczecińska policja przynajmniej przez ostatnie cztery lata nie notowała przypadków zatrzymania handlarzy grzybków halucynogennych.

Wiadomo też, że narkotyk ten nie jest w Szczecinie powszechny wśród dzieci i nieletniej młodzieży.

- Nie trafił do nas ani jeden przypadek przedawkowania grzybków halucynogennych - mówi doc. Andrzej Brodkiewicz, ordynator oddziału pediatrii, nefrologii i toksykologii szpital dziecięcy przy ul. Wojciecha. - A jeśli w Szczecinie zdarzyłby się jakikolwiek przypadek przedawkowania tego narkotyku przez nieletnich, taki przypadek trafiłby do nas. Powszechne są za to wypadki związane ze spożyciem alkoholu, amfetaminy i marihuany.

Ich amatorzy jednak najczęściej po prostu sami wybierają się w podróż po szczecińskich lasach.

- Zbieraliśmy na polanie za Osowem, pod Gubałówką - mówi Sławek, student filozofii. - W trzy-cztery godziny zebraliśmy około stu sztuk.

Zjadł grzybki i postanowił zbawić świat

Sławek nie wspomina najlepiej tego doświadczenia.

- Przez osiem godzin po zjedzeniu grzybków bez przerwy płakałem i zastanawiałem się, w jakim kierunku zmierza moje życie, dlaczego nie mogę normalnie patrzeć na świat, dlaczego mam ciągoty do środków psychoaktywnych - przyznaje. - Poza tym miałem wrażenie, że wszystko, co widzę, faluje.

Prof. Borowiak w swojej pracy naukowej i praktyce lekarskiej wysłuchał setek opowieści ludzi, którzy mieli okazję zażywać "magiczne grzybki", jak mawiają o nich ich amatorzy. - Za zgodą rozmówców nagrywam te historie i odtwarzam na zajęciach ze studentami PUM, jako materiał dydaktyczny - mówi.

Omamy wzrokowe, słuchowe, zaburzenia osobowości, skutkujące próbami samobójczymi lub napadami agresji. To jedne z wielu powtarzających się motywów w opowieściach ludzi doświadczonych przez grzybki z rodziny psylocybe.

- Pacjenci potrafią bardzo barwnie opowiadać o swoich doświadczeniach - przyznaje prof. Borowiak. - Jeden opowiadał, jak atakował go telewizor, inny, przekonany, że ktoś go goni, wyskoczył przez balkon, uciekając przed wyimaginowanym napastnikiem.

Co ciekawe, wśród omamów, najczęściej spotykanych u pacjentów po spożyciu grzybków, wysokie miejsce zajmują wizje religijne. - Nawet ateistom zdarza się, że po przedawkowaniu grzybków nagle zaczynają siebie uważać za mesjaszy, chcą zbawiać świat - mówi prof. Borowiak.

Jednak najbardziej barwna halucynogenna opowieść, jaką od swojego pacjenta usłyszał toksykolog z PUM nie dotyczy akurat spożycia grzybków.

- Pewien chłopak opowiadał mi, jak po zażyciu mieszanki marihuany z amfetaminą wracał samochodem ze Świnoujścia. Wyobraził sobie, że płynie statkiem w czasie sztormu. Spadł ze skarpy koło Wolina i wylądował w koronie drzewa.

Szczecińskie odkrycie

Choć na szczecińskie oddziały toksykologii nie trafiają często amatorzy grzybków halucynogennych, a ich handlarze nie figurują w kartotekach szczecińskich komisariatów, Szczecin ma wiele wspólnego z tym specyficznym narkotykiem w dziedzinie nauki.

- Ponad 10 lat temu trafił do nas chłopak, którzy przez tydzień bez przerwy spożywał duże ilości grzybków - mówi prof. Borowiak. - W efekcie doszło u niego do poważnego zawału serca. Ten wypadek był pretekstem do poważnych badań nad kardiotoksycznością grzybków halucynogennych.

Złożony ze szczecińskich toksykologów i farmakologów zespół pod przewodnictwem prof. Borowiaka po kilku latach badań opublikował w Stanach Zjednoczonych rozprawę na ten temat.

Naukowcy ze Szczecina częściowo obalili mit grzybków halucynogennych jako narkotyku, który wyrządza wyłącznie psychiczne szkody. - Okazało się, że ten narkotyk bardzo silnie działa na układ krążeniowo-sercowy. Uszkadza naczynia wieńcowe serca, powoduje ich przerosty, co przy dużej częstotliwości zażywania może prowadzić do zawału. Choć przeważnie przedawkowanie grzybków powoduje okresowe zaburzenia ciśnienia, rytmu serca, utratę przytomności.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński