Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grają do końca i wygrywają!

Dariusz Jachno
Leszek Pokładowski dobrą grę udokumentował bramką, po której wykonał efektowne salto. Gimnastyczny kunszt partnera podziwia Piotr Dubiela.
Leszek Pokładowski dobrą grę udokumentował bramką, po której wykonał efektowne salto. Gimnastyczny kunszt partnera podziwia Piotr Dubiela. Marek Biczyk
Piłkarze Pogoni wygrali po raz pierwszy w grupie mistrzowskiej. Kibice zastanawiali się jakim cudem Polonia strzeliła ostatnio Wiśle cztery bramki. Pogoń - Polonia 2:0 (0:0) Bramki zdobyli: Skrzypek (57), Pokładowski (90). Sędziował: Pacuda (Częstochowa). Widzów:5000

Pogoń: Olszewski - Skrzypek, Dźwigała, Bednarz (68 Misiura) - Pokładowski, Walburg (57 Kosmalski), Drumlak, Piotrowski, Dubiela - Maciej Kaczorowski (85 Andruszko), Dymkowski.
Polonia: Krzyształowicz - Kuś, Kaliszan, Malinowski - Ciesielski, Gołaszewski (62 Kęska), Pawlak, Scherfchen (69 Bartczak), Kaczorowski - Bykowski (60 Udenkwor), Tarachulski.
Żółte kartki: Pokładowski, Misiura, Malinowski, Ciesielski, Kaczorowski, Kęska, Tarachulski -2.
Czerwona kartka: Tarachulski (90 za drugą żółtą)
Piłkarze Pogoni sprawili w sobotę sowim sympatykom kolejną miłą niespodziankę. Nękany kontuzjami zespół, grający bez Bilińskiego i pauzującego za żółte kartki Stolarczyka pewnie i zasłużenie pokonał Polonię, która w opinii wielu była faworytem tego spotkania. Poloniści w poprzednich dwóch spotkaniach zdobyli przecież komplet punktów - do Szczecina przyjechali w glorii zwycięstwa nad Wisłą, której strzelili aż 4 bramki.
W pierwszej połowie kibice zastanawiali się jakim cudem Polonia strzeliła mistrzom Polski aż tyle bramek. Zespół z Konwiktorskiej przez 45 minut nie stworzył ani jednej okazji do zdobycia gola. Bramkarz Pogoni praktycznie był bezrobotny. Jedynie pierwsze minuty spotkania należały do gości, którzy byli częściej w posiadaniu piłki. Na przewadze optycznej, trwającej zresztą nie dłużej niż 10 minut, jednak się skończyło. Później inicjatywę przejęli portowcy, którzy już w 18 minucie mogli objąć prowadzenie. Kaczorowski dokładnie podał do Dymkowskiego. Ten, mimo że miał na plecach obrońcę, zdołał przyjąć piłkę w polu karnym, obrócił się i strzelił - niestety, dla szczecinian prosto w Krzyształowicza.
Pierwsza część gry była przeciętnym widowiskiem. Na murawie było sporo walki, piłkarzom nie można było odmówić ambicji, ale efektownych akcji było jak na lekarstwo. Kibice mieli powody do narzekań, tym bardziej, że było przenikliwie zimno. Na domiar złego wiał silny wiatr, który w tej części gry był sprzymierzeńcem gości. Publiczność rozgrzała się nieco jedynie przy stałych fragmentach gry. Strzał Gołaszewskiego z 18 metrów trafił w mur, uderzenie Malinowskiego w 45 minucie pewnie obronił Olszewski. Tuż przed przerwą Drumlak został ścięty metr przed polem karnym. Dubiela strzelił silnie, ale niecelni - piłka przeszła tuż obok spojenia słupka z poprzeczką.

Rozpoczął Pokładowski

Na prawdziwe emocje trzeba było poczekać do drugiej połowy, która aż nadto wynagrodziła szczecińskim kibicom nudy z pierwszych 45 minut gry. Pogoń grał z wiatrem i już w 48 minucie bardzo aktywny w tym dniu Pokładowski, po ładnej wymianie piłki z Drumlakiem, sprawdził dyspozycję Krzyształowicza.
Poloniści odpowiedzieli ponad 40-metrowym rajdem Pawła Kaczorowskiego, który przedarł się lewą stroną pod linie końcową i wycofał piłkę do Tarachulskiego. Napastnik gości fatalnie spudłował z 6 metrów.
Pogoń przeważała jednak trener Mariusz Kuras postanowił jeszcze bardziej wzmocnić siłę ataku portowców. Szkoleniowiec wyczuł, że w tym dniu Polonia jest do pokonania, a Pogoń może wygrać po raz pierwszy od październikowego meczu ze Śląskiem. W miejsce defensywnie grającego Walburga na boisku pojawił się napastnik Kosmalski. Pierwsza akcja po zmianie przyniosła Pogoni prowadzenie. Dubiela zawinął rogala z rzutu rożnego, a obrońcy Polonii z Krzyształowiczem na czele patrzyli na lot futbolówki z otwartymi ustami. Do piłki wyskoczył najniższy na boisku Skrzypek i z bliska wpakował głową piłkę do siatki. Radość obrońcy Pogoni i jego partnerów była ogromna.

Szanse Tarachulskiego

Od tej chwili rozpoczęły się wielkie emocje. Trener Liczka dokonał zmian, Polonia natychmiast chciała wyrównać. Zwłaszcza pojawienie się na boisku Kęski wniosło do gry Polonii nową jakość. Już w 68 minucie po jego podaniu Tarachulski po raz drugi stanął przed ogromną szansą. W zamieszaniu strzelił jednak w słupek.
Styl gry gości zmienił się nie do poznania. Polonia zaczęła grać szybko, przebojowo i łatwo dochodziła do sytuacji strzeleckich. Szkoda tylko, że gościom stanowczo za często puszczały nerwy. Poloniści faulowali co nie miara. Arbiter często sięgał zatem do kieszonki po żółta kartkę. Dodajmy, piłkarze "Czarnych Koszul" zasłużyli na wszystkie upomnienia.
W 78 minucie Pokładowski wybił piłkę z linii bramkowej po główce Tarachulskiego. 5 minut później Tarachulski znowu znalazł się w idealnej sytuacji. Udenkwor podał wzdłuż bramki, ale napastnik Polonii z 5 metrów trafił w rozpaczliwie interweniującego bramkarza gospodarzy.
Takie sytuacje lubią się mścić. W doliczonym już czasie gry portowcy momentami bronili się całą jedenastką. Tarachulski zdenerwowany chyba swoją nieskutecznością, brzydko sfaulował Kosmalskiego. Decyzja arbitra mogła być tylko jedna - żółta kartka. A że wcześniej Tarachulski obejrzał już żółty kartonik (za przepychankę z debiutującym w barwach Pogoni Misiurą) został usunięty z boiska.
W samej końcówce Polonia nadziała się na kontrę Pogoni. Rajdem przez ponad pół boiska popisał się Drumlak. Kandydat do kadry Jerzego Engela "woził" przez kilkanaście sekund obrońców Polonii. Popisową akcję zakończył podaniem do Pokładowskiego, który wiele się nie zastanawiał. Strzelił czubem buta, piłka zupełnie zaskoczyła Krzyształowicza. Bramkarz zdołał wprawdzie sparować uderzenie, ale zrobił to tak nieudolnie, że piłka wtoczyła się pomiędzy jego nogami do siatki.
Sędzia wznowił tylko grę i natychmiast zakończył spotkanie. Powtórzyła się zatem sytuacja z meczu z Legią, kiedy to portowcy zdobyli bramkę w ostatniej akcji meczu. Pogoń zwycięstwem nad Polonią przerwała serię sześciu spotkań bez zwycięstwa.

Powiedzieli po meczu: Werner Liczka (trener Polonii)

Mogę być zadowolony jednie z ostatnich 30 minut gry. Wtedy graliśmy ze swobodą, szybko, ładnie dla oka. No i stworzyliśmy 5-6 sytuacji do zdobycia bramki. Pogoń wygrała jednak zasłużenie, bo przez godzinę była zespołem lepszym.

Mariusz Kuras (trener Pogoni)

Wiedziałem, że czeka nas bardzo trudne zadanie. To był mecz walki, która trwała przez równe 90 minut. Zwycięstwo cieszy podwójnie, ponieważ odniesione zostało nad rywalem, który był na fali. Szkoda, że Bednarz skręcił staw skokowy. Raczej na pewno nie zagra w środę z Ruchem. Debiut Misiury, aczkolwiek popełnił kilka błędów, uważam za udany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński