Głos PŻM w sprawie alarmującego listu marynarzy

- Jesteśmy na jednym ze statków w USA, czyli w państwie nr 1, jeśli chodzi o pandemię wirusa. Ze strony armatora nie mamy zapewnionych żadnych środków ochrony, nie mamy rękawiczek, masek, czy też płynów do dezynfekcji rąk z prawdziwego zdarzenia - piszą marynarze. - Jesteśmy zamknięci na statku bez możliwości wyjścia na ląd. Jednocześnie wszyscy pracownicy portowi mogą wejść na statek i chodzić gdzie im się podoba. Wchodzą bez żadnych zabezpieczeń, nie mają rękawiczek, maseczek, dotykają poręczy na klatce schodowej, korzystają z naszych pomieszczeń, a nawet doszło do tego, że wchodzą bezkarnie do mesy dla załogi, gdzie spożywa się posiłek. Grzebią w lodówce czy chlebaku bez żadnych rękawiczek. Załoga nie ma żadnej ochrony.
O wyjaśnienie poprosiliśmy Polską Żeglugę Morską.

- Równie dobrze może to być próba oczernienia dobrego imienia armatora przez osobę nie będącą pracownikiem PŻM - informuje do GS24.pl Krzysztof Gogol z Grupy PŻM. - W przeszłości mieliśmy już wielokrotnie tego rodzaju przypadki.

Jego zdaniem nieprawdziwym jest zarzut o braku jakiejkolwiek ochrony załóg statków ze strony firmy.

- Wszystkie statki PŻM znajdujące się w portach obcych są zobowiązane do wypełniania ścisłych instrukcji Działu Bezpieczeństwa Żeglugi, dotyczących ochrony przed koronawirusem i z raportów kapitanów wynika, że są one realizowane – twierdzi. I dodaje, że statki zaopatrzone są w środki higieniczne służące ochronie przez koronawirusem, a kapitanowie otrzymali nakaz zakupu - w obcym porcie, do którego zawija statek - zapasu takich środków.

- Na świecie pływa kilkadziesiąt tysięcy statków handlowych i jak dotąd nie ma żadnych doniesień, by na jakimkolwiek z nich doszło do zakażenia koronawirusem – podkreśla przedstawiciel PŻM.

• Podejrzewasz, że masz koronawiursa?

• Ilu jest zakażonych?

• Zobacz koniecznie:

• Sprawdź, które placówki POZ udzielają teleporad w Twoim regionie: Województwo Zachodniopomorskie