Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest Dawidek? Maleją szanse na odnalezienie chłopca żywego

Anita Czupryn
Dawidek Żukowski
Dawidek Żukowski KSP
Co się stało z Dawidkiem Żukowskim? Cała Polska żyje sprawą zaginięcia 5-letniego chłopczyka z Grodziska Mazowieckiego. Z każdą kolejną dobą maleją szanse na odnalezienie go żywego.

Szczupły, około 110 centymetrów wzrostu, jasne włoski zaczesane na prawy boczek, oczy ciemne. Pieprzyk na środku prawego policzka. Kiedy widziano go po raz ostatni, jak wsiadał do auta ze swoim tatą Pawłem, ubrany był w szaroniebieską bluzę dresową, niebieskie dżinsy i niebieskie trampki z obrazkami Zygzaka McQueena - jego ulubionej wyścigówki z disneyowskiej kreskówki.

Od nocy ze środy na czwartek chłopca szuka policja, przybyły nawet posiłki z Drezna, jest straż pożarna, udział biorą też żołnierze z Wojsk Obrony Terytorialnej. W niedzielę do poszukiwań włączyli się mieszkańcy Grodziska Mazowieckiego, którzy skrzyknęli się na Facebooku. „Zjednoczmy siły” - napisała jedna z mieszkanek, organizując zbiórkę. W poszukiwaniach wykorzystano też śmigłowiec, dron i psy tropiące. I nic. Jak kamień w wodę. Żadnych nowych informacji na temat Dawidka czy miejsca jego pobytu. Ale uporządkujmy fakty. 5-letni Dawidek Żukowski zaginął w ostatnią środę. O godzinie 17 do domu dziadków w Grodzisku Mazowieckim przyjechał po niego tata Paweł. Wsiedli do szarej skody fabii o numerze rejestracyjnym WGM 01K9. Charakterystyczne w aucie było to, że na miejscu pasażera od strony kierowcy na szybie umocowana została zasłona przeciwsłoneczna z logo Zygzaka McQuinna, czerwonej wyścigówki z bajki „Auta”. Te szczegóły są znane dzięki temu, że zdjęcie skody umieściła na Twitterze warszawska policja.

Paweł Ż. z synkiem w środku skierował samochód w stronę Warszawy - w kierunku lotniska Okęcie. Wtedy to ostatni raz rodzina i sąsiedzi widzieli ich żywych.

Około godziny 18.50 mężczyzna pisze SMS-a i wysyła go do swojej żony. Wiadomość jest dramatyczna w treści i brzmi: „Już nigdy nie zobaczysz syna”. Tę informację potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka w rozmowie z Polsat News. Dwie godziny później Paweł Ż. już nie żył. Nie wiadomo, kiedy mama Dawidka odczytała tę wiadomość. Wiadomo, że zjawiła się w komisariacie policji w Grodzisku mazowieckim o północy. Zgłosiła zaginięcie synka.

Tymczasem policja miała już informację o tym, że Paweł Ż. tuż przed godziną 21 popełnił samobójstwo. Siedział na torach niedaleko dworca w Grodzisku, na wysokości ulicy Korfantego, kiedy śmiertelnie potrącił go pociąg jadący ze Skierniewic do Warszawy. Jego ciało zostało przeciągnięte kilkaset metrów.

Szarą skodę fabię policja odnalazła jeszcze tej samej nocy. Samochód był zaparkowany koło kościoła, na osiedlu Łąki w Grodzisku Mazowieckim, 3 kilometry od miejsca śmierci Pawła Ż. Tak jakby kierowca chciał, by auto zostało odnalezione. W środku nie było nikogo. Gdzie podział się Dawidek?

- Cały czas przeszukujemy teren w Grodzisku Mazowieckim oraz m.in. obszar wzdłuż trasy A2 - przekazał w niedzielę rano rzecznik stołecznej policji kom. Sylwester Marczak. Z jego relacji wynika, że łącznie sprawdzono już ponad 3 tysiące hektarów, ale nadal nie wiadomo, gdzie może być 5-latek.

Zresztą, nie jest to łatwy teren do prowadzenia poszukiwań małego chłopczyka. Są pola wysoko rosnącej kukurydzy, są pustostany i rozległe łąki. Są też rozlewiska i bagienne mokradła. Ale policja nie odpuszcza - będą szukać do skutku.

Z kolei portale internetowe w sensacyjnym tonie piszą o pojawiających się nowych tropach. Jak na przykład nagraniach z kamer monitoringu, na których widać szarą skodę Pawła Ż., która jedzie w kierunku autostrady A2, a następnie wraca do Grodziska. Z chłopcem czy bez chłopca? - zdjęcia są niewyraźne.

Za to hipotez z każdym dniem przybywa. I nie są one optymistyczne. Począwszy od informacji na temat rodziny i samego Pawła Ż. Po pierwsze - rodzice małego Dawidka, od około dwóch lat mieszkający z jego rodzicami w bliźniaku na jednym z grodziskich osiedli, mieli się rozstać, choć wspólnie wychowywali synka. Mama chłopca wyprowadziła się z domu około miesiąc temu. Powód? Paweł Ż. miał znęcać się nad swoją żoną, stosować wobec niej przemoc fizyczną. We wtorek 9 lipca, dzień przed zaginięciem Dawidka i śmiercią Pawła Ż., doniesienie o stosowaniu przez mężczyznę przemocy wobec jego żony miało trafić do policji. Czy to był powód tak dramatycznych zachowań Pawła Ż.? Niekoniecznie jedyny. Jak donosił portal Onet, 32- latek miał też problemy finansowe, spowodowane skłonnościami do hazardu. Policja nie potwierdza tych informacji, zasłaniając się dobrem śledztwa.

Paweł Ż. przybył do Polski ze swoimi rodzicami przed 20 laty - są repatriantami z Kazachstanu. On sam był wtedy pogodnym nastolatkiem. Jako dorosły też sobie nieźle w życiu radził. Przynajmniej tak mogłoby na pozór wyglądać. Media donosiły, że pracował jako menadżer ds. eksportu w firmie zajmującej się sprzedażą na eksport specjalistycznego sprzętu - miały to być opryskiwacze. Znał języki angielski i rosyjski. Za żonę pojął Rosjankę. Ich synek Dawid ma podwójne obywatelstwo - polskie i rosyjskie. Ten fakt potwierdza Ambasada Federacji Rosyjskiej.

Zdaniem sąsiadów, Paweł Ż. był bardzo troskliwym i opiekuńczym ojcem dla Dawidka. Dziś odpychają od siebie myśl, że mógłby chłopczyka skrzywdzić. Wolą wierzyć, że przed swoją śmiercią komuś dziecko powierzył. Ale pojawiły się też i takie pogłoski, że podobno ojciec już kilka dni przed zaginięciem Dawidka miał informować w przedszkolu, że Dawid na pewien czas wyjeżdża i nie będzie pojawiał się w placówce. Wśród hipotez branych pod uwagę zarówno przez policję, jak i media jest i taka, że ojciec chciał się zemścić na matce Dawidka. Ale nie tylko. Jest nadzieja, że ojciec mógł zawieźć gdzieś dziecko. Policjanci stanowczo zaprzeczają, jakoby dziecko miało zostać wywiezione za granicę - są w posiadaniu jego paszportu. Jest też opcja, że ojciec pozostawił synka w samochodzie, a chłopcu udało się z samochodu wydostać. Najbardziej wstrząsającą wersję lansuje „Super Express”, pisząc, że z nieoficjalnych informacji wynika, jakoby śledczy, którzy badali samochód Pawła Ż. i sprawdzali, czy dziecko w samochodzie było jeszcze żywe, stwierdzili, że ojciec prawdopodobnie mógł przewozić zwłoki. Policja tych informacji nie potwierdza. Rodzą się za to fantastyczne wizje w głowach różnych jasnowidzów i wróżek, które są publikowane w mediach społecznościowych. Nadal jednak nie ma konkretnych odpowiedzi na pytanie, gdzie jest Dawidek. Wciąż nie wiemy, co się stało z 5-letnim chłopczykiem.

Policja apeluje, aby kierowcy, którzy w środę, w godzinach między 17 a 21 poruszali się na odcinku od Grodziska do Warszawy Okęcia, bądź też w samym Grodzisku i mają w samochodach kamerki, a jeszcze ich nie przejrzeli, zrobili to i skontaktowali się z policją.

Każdego roku w Polsce ginie około 7 tysięcy dzieci - tak przynajmniej wynika z policyjnych statystyk. W większości zaginięcia dotyczą jednak młodzieży w wieku 14-17 lat, która ucieka z domów czy placówek wychowawczych. Statystyki są, niestety, bezwzględne, kiedy mówią, że z każdą dobą szanse na odnalezienie tak małego dziecka żywego maleją.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gdzie jest Dawidek? Maleją szanse na odnalezienie chłopca żywego - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński