Zaczynamy od kłopotów z akumulatorem, z którymi zimową porą boryka się niemal każdy kierowca. - Ja mam na to dwa sposoby. Po pierwsze możemy zabrać akumulator do domu i podłączyć do prostownika. Jeśli akumulator padnie, jedyny sposób to "pożyczenie" prądu z innego samochodu - mówi Michał, założyciel jednego z lubelskich forów motoryzacyjnych.
Poziom stresu u osób, które z rana nie mogą odpalić auta na parkingu zbadali Brytyjczycy. Okazało się, że jest niemal taki sam, jak w przypadku stłuczki. Tymczasem stres można zmniejszyć przy pomocy prostych działań.
Należy pamiętać, że wraz ze spadkiem temperatury powietrza, obniża się temperatura elektrolitu, a tym samym pojemność elektryczna akumulatora.
- Sprawny akumulator, który w temperaturze 25 st. Celsjusza ma 100 proc. pojemności elektrycznej, w temperaturze 0 st. będzie miał 80 proc. pojemności, w temperaturze minus 10 st. jest to już tylko 70 proc., a przy siarczystym dwudziestopięciostopniowym mrozie - tylko 60 proc. - wyjaśnia Ireneusz Ciechański z hurtowni motoryzacyjnej RK Niedziałek.
Jeżeli akumulator jest już częściowo rozładowany, to przy niskich temperaturach jego pojemność elektryczna będzie jeszcze mniejsza. - W rezultacie może mieć za mało energii na dostatecznie mocne obracanie wałem korbowym. Tym bardziej, że w zimie jest to trudniejsze niż w ciepłe dni. Przy niskich temperaturach olej w silniku zastyga, rosną, więc, opory, jakie musi pokonać rozrusznik - dodaje Ireneusz Ciechański.
Co zatem zrobić, aby ułatwić sobie życie?
Idealną metodą byłoby zabieranie akumulatora do domu. Tylko, komu się chce nosić. A zatem maksymalnie staramy się go ocieplić. Można kupić torbę na akumulator. W ostateczności użyć koca termicznego, czyli kawałka folii trzymającej ciepło, która znajduje się w każdej apteczce samochodowej.
Gdy już ostatecznie przegramy z mrozem, pozostaje tylko uruchomienie na "pożyczkę".
- Stawiamy samochody "twarzą w twarz", aby najłatwiej było przeciągnąć kable. Najpierw łączymy plus akumulatora w sprawnym aucie, z plusem "umarlaka". Minus sprawnego podłączmy do masy "zimnego". W żadnym wypadku do minusa auta uruchomianego, bo nie chodzi o naładowanie "padniętego" akumulatora, ale o zapalenie silnika. Sprawne auto daje lekko gazu, aby alternator dał więcej energii. Kręcimy rozrusznikiem "umarlaka" - tłumaczy Ciechański.
- Jeszcze jedna uwaga. W uruchamianym samochodzie muszą być wyłączone wszystkie odbiorniki prądu - klimatyzacja, radio, ogrzewanie. Po zapaleniu nie wyłączajmy uruchomianego auta, aby alternator naładował akumulator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?