Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda o sensacyjnym powrocie na trenerską ławkę w Wieczystej. "Ze Sławkiem Peszką poukładamy sobie wszystko jak w pudełku" WYWIAD

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Wiśniewski
- U mnie przeproś nie ma! Skoro to biorę, to będą chłopaki pracować tak, jak w ekstraklasie. Sam z siebie daję wszystko i tego samego będę oczekiwał od nich. Nawet jak sto lat będę miał, a siły pozwolą, to będzie u mnie tak samo - mówi Franciszek Smuda, który wraca na trenerską ławkę i od 1 lipca przejmie Wieczystą Kraków.

- Ciągnie wilka do lasu, skoro zdecydował się pan przyjąć ofertę Wieczystej Kraków?
- Jeśli mam być szczery, to ja już byłem pogodzony z losem i z tym, że na trenerską ławkę nie wrócę. Nie liczyłem na to, że dostanę jakąś propozycję. Ale jak zadzwonił Wojtek Kwiecień, to zapaliłem się do tego pomysłu. Znamy się lata. Wiem, że to jest dobry człowiek. Jak mnie poprosił, żeby to wziąć, to nie mogłem odmówić, ale też przyznam, że nawet nie chciałem, bo jeszcze jest we mnie dużo wigoru, chęci do pracy.

- Żona się ucieszyła, że znów będzie pan pracował?
- Nawet jej o to jeszcze nie zapytałem, ale pewnie nie będzie miała nic przeciwko, bo przecież z domu wyjeżdżać nie muszę. Znajdę czas i na obrobienie ogródka i na treningi, a jakby się uprzeć to na Wieczystą na rowerze nawet dojadę.

- Wieczysta przyciąga w ostatnich latach znane nazwiska w polskiej piłce. Pan będzie kolejną taką postacią w tym klubie. Wojciech Kwiecień musiał pana długo namawiać podczas tej rozmowy, o której pan wspomniał?
- Nie musiał. Zadzwonił w środę wieczorem, w czwartek rano byliśmy dogadani. Znamy się tak naprawdę dzięki Wiśle Kraków, bo wszyscy wiedzą przecież, że Wojtek to wielki kibic Wisły. I tak nas ta Wisła połączyła, że dobrze nam się ze sobą rozmawia. A to już pierwszy krok do tego, żeby współpraca była dobra.

- Wojciech Kwiecień chce rozwijać klub, awansować w kolejnych latach coraz wyżej w polskim futbolu. A pan na jak długo zwiąże się z Wieczystą?
- Nie ustaliliśmy jeszcze wszystkich szczegółów, ale Wojtek od razu zaznaczył, że skoro składa propozycję, to nie po to, żebym ja tam poszedł na pół roku. To ma być większy projekt. On ma świetną orientację. Mówiłem już, że to wiślak z krwi i kości. O wszystkich trenerach Wisły z ostatnich lat jest w stanie dużo powiedzieć, można być nawet zaskoczonym, że tak dobrze zna się na piłce. Ale to tym lepiej, bo będzie nam łatwiej znaleźć wspólny język. A co do mojej umowy, to jeszcze będziemy wszystko ustalać, ale mamy do 1 lipca dużo czasu, żeby podopinać szczegóły. Jestem pewien, że nie będzie z tym żadnych problemów.

- W szatni Wieczystej spotka pan kilku swoich byłych podopiecznych - m.in. Łukasz Burligę, Sławomira Peszkę.
- Już się na to cieszę! Taki „Bury”, jak pracowaliśmy w Wiśle, to miał swoje problemy, ale mu pomogliśmy, rozwinął się pięknie i zrobił fajną karierę w ekstraklasie. Bardzo lubię tego chłopaka. Niby taki trochę łobuziak, ale dobrze nam się razem pracowało.

- Niektórzy mówią, że Peszko ma problem, bo kiedyś wyrzucił pan go z reprezentacji Polski. Jak pan poukłada sobie z nim relacje?
- Rozmawialiśmy od czasów kadry kilka razy. Ostatnio byłem na Pucharze Polski, jak Wieczysta grała z Podhalem. Jak się na tym meczu spotkaliśmy, to Sławek się śmiał i mówił do mnie: - Witam pierwszego trenera, który mnie wypier… z kadry.
A ja mu na to: - Sławuś, a kto miał rację? Odpowiedział już na poważnie: - Pan. Zresztą on jest dzisiaj już starszym, bardziej dojrzałym facetem. Mówił już w wywiadach, że zrobił wtedy błąd i że żałuje. Wszyscy wyciągają sprawę z kadrą, a zapominają, że to ja Sławka do Lecha z Płocka ściągałem, że to przy mnie pięknie się rozwinął. Zrobił wtedy głupotę, zapłacił za to, ale i tak na swoją karierę narzekać nie może. A nasze relacje są dobre i niech ci, co tak opowiadają, że Peszko będzie miał problem ze Smudą, się nie martwią. Poukładamy sobie wszystko jak w pudełku. Tak jak mówiłem, już się cieszę na tę pracę. Jako trener to ja zaczynałem praktycznie od niemieckiej klasy A. Później przez lata szedłem do góry, do góry aż na sam szczyt. A teraz znów przyjdzie mi popracować trochę niżej. Ale trawa na boisku wszędzie pachnie tak samo.

- Ale czuje pan w sobie jeszcze taką trenerską ikrę, adrenalinę?
- Jasne! Kocham piłkę, oglądam wszystkie mecze. Ekstraklasę, I, II ligę, mecze młodzieżowe. Żyję tym cały czas. Tylko w ostatnim czasie wypatrzyłem kilka diamencików. Będę się im dalej przyglądał, bo kilku może się fajnie rozwinąć.

- Kilku zawodników Wieczystej już pana zna. Inni będą poznawać. Będziecie trenować na takim poziomie jak większość drużyn w IV lidze czy bardziej jak już w wyższych ligach, w ekstraklasie?
- U mnie przeproś nie ma! Skoro to biorę, to będą chłopaki pracować tak, jak w ekstraklasie. Sam z siebie daję wszystko i tego samego będę oczekiwał od nich. Nawet jak sto lat będę miał, a siły pozwolą, to będzie u mnie tak samo.

- Czyli, mówiąc pół żartem, pół serio, będą musieli tuje posadzić na Wieczystej, żeby tak jak kiedyś w Wiśle, młodzi piłkarze mieli po treningach gdzie wymiotować…
- Z tego, co orientuję, są na Wieczystej takie krzaczki dookoła. Powinny wystarczyć… Muszę tylko Wojtkowi powiedzieć, żeby ich czasem nie wycinali.

- Będzie pan w Wieczystej angażował się w budowę całych struktur szkoleniowych, czy skupi się jedynie na pierwszej drużynie?
- Postaram się pomóc we wszystkim, choć budowa w Wieczystej wciąż jest na początku drogi. I trudno się dziwić, bo to są takie sprawy, które wymagają lat ciężkiej pracy, cierpliwości. Wierzę jednak, że już niedługo paru chłopaków, którzy nauczą się grać w piłkę w Wieczystej, zacznie przebijać się do pierwszej drużyny.

- Kilku zawodników w drużynie z nazwiskami już pan ma. Będzie pan chciał namówić Wojciecha Kwietnia, żeby ściągał kolejnych?
- Absolutnie! Ja to generalnie jestem człowiek oszczędny. Kiedyś, jak przyszedłem do Lecha, to też za stosunkowo małe pieniądze zbudowaliśmy świetną drużynę. Przychodzili do nas utalentowani piłkarze, ale tacy jeszcze na dorobku. I ich talenty w Poznaniu eksplodowały. Lewandowski, Peszko, Stilić, Injac - mógłbym długo wymieniać, bo to superpaka była. Chłopaki porobili później kariery, Lech zarobił na niektórych kupę kasy. W Wiśle też kilku przy mnie nauczyło się grać w piłkę. Wieczysta dzisiaj nie potrzebuje już wielkich gwiazd. Szkoda na to pieniądze wydawać. Jest w Krakowie i okolicach mnóstwo utalentowanej młodzieży. Niektórzy nie przebiją się w Wiśle czy Cracovii, to może dać im szansę rozwoju w Wieczystej. Wierzę, że będziemy coraz bardziej konkurencyjni. Teraz pogramy w IV lidze, ale mamy nadzieję awansować, a od III ligi to zabawa już zaczyna się robić coraz trudniejsza. Uważam, że na ten moment mamy taki zespół, który powinien dać sobie radę.

- Prześledził pan już rozgrywki w IV lidze i rywali, z którymi będzie pan grał?
- Przez wszystkie lata, gdy pracowałem w ekstraklasie, czy nawet w reprezentacji nie przywiązywałem pierwszorzędnej roli do tego z kim gramy. Zawsze wyznawałem teorię, że najpierw muszę super przygotować swój zespół. Uczyłem zawodników, żeby nigdy nie bali się nikogo, a czuli swoją wartość. Oczywiście, zawsze przy założeniach taktycznych trzeba zwrócić uwagę chłopakom, że powinni uważać na to, czy tamto, ale generalnie mają grać swoją piłkę. To rywale mają się bać nas, a nie my rywali. Taką miałem zawsze dewizę i taką będę miał do końca swoich dni.

- Wieczysta gra jeszcze w klasie okręgowej. Będzie pan oglądał jej mecze do końca sezonu?
- Już widziałem kilka meczów tej drużyny. Mam już swoje przemyślenia. Teraz pewnie jakieś spotkania jeszcze oglądnę, ale nie wszystkie, bo mam już wcześniej zaplanowany urlop. Chcę wyjechać, trochę odpocząć i od 1 lipca ostro biorę się do pracy.

- Będzie pan chciał wziąć kogoś ze sobą do sztabu?
- Nie, nikogo nie będę brał. W Wieczystej pracują ludzie, którzy są związani z tym klubem. Trzeba dać im szansę rozwoju, wykazania się. Mam nadzieję, że przy współpracy ze mną czegoś się nauczą, skorzystają. Niech się uczą chłopaki. Wiem, że mają do tego wszystkiego dużo zapału. Jest tam np. Rafał Jędrszczyk. Fajny chłopak. Zdzichu Kapka mi opowiadał, że pamięta go jeszcze z trampkarzy Wisły. Wiadomo, że ja mam już swoje lata, biegał z piłkarzami nie będę i potrzebuję do tego asystentów. Oczy mam jednak wciąż dobre i dobrego piłkarza poznam w pięć minut.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński