Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Smuda: kadra będzie taka jak ja

Rozmawiał: Wojciech Kukliński
Kadra będzie taka, jak ja: odważna i waleczna – mówi "Franz”, czyli Franciszek Smuda.
Kadra będzie taka, jak ja: odważna i waleczna – mówi "Franz”, czyli Franciszek Smuda. Fot. Gazeta Pomorska
Rozmowa z Franciszkiem Smudą, selekcjonerem piłkarskiej kadry Polski - o jego życiu, zaufaniu do ludzi, o planach i nadziejach, związanych z prowadzeniem naszej reprezentacji.

- Przed nami święta Bożego Narodzenia, co Franciszek Smuda chciałby znaleźć pod choinką?

- Mam taki młyn, że nie zastanawiałem się nad tym, ale zaraz, niech pomyślę... Już wiem, ale tego zapakować i podarować komuś w prezencie się nie da. Z pewnością chciałbym dostać dużo zdrowia. Dzięki niemu będę mógł jeszcze więcej czasu poświęcić kadrze.

- Zgodzi się pan z opinią, że to kibice wybrali pana na selekcjonera?

- No nie. To zarząd PZPN w głosowaniu uznał, że jestem najlepszym kandydatem do prowadzenia kadry. Z drugiej strony bardzo miło mieć świadomość tak dużego poparcia kibiców. I to w czasach, gdy naszym orłom jakoś nie za bardzo się wiedzie.

- Niektórzy twierdzą, że jest pan za stary na prowadzenie kadry.

- Za stary to może być koń, a nie trener.

- Czy obejmując kadrę czuje się pan spełnionym szkoleniowcem?

- Spełnionym? Na pewno nie. Sadzę, że o moim wyborze zadecydowało przede wszystkim doświadczenie. Zbyt wielu dużych sukcesów na koncie to ja nie mam, ale w każdą swoją pracę wkładam maksimum swoich umiejętności.

- Z wykształceniem u pana też nie jest najlepiej?

- Do prowadzenia każdej drużyny papiery mam odpowiednie. Przecież zatrudniono mnie po to, by stworzyć zespół, a nie po to, bym wykładał teorię futbolu. Zresztą futbol polega na kopaniu piłki, a nie laptopa. Trenerka to zupełnie inny zawód niż pozostałe. Albo to masz, albo nie. Podobnie jest z wielkimi piłkarzami. Oni już pewne zagrania mają we krwi, a potem tylko je doskonalą.

- W budowaniu kadry przyjął pan amerykańskim system...

-... można powiedzieć, że amerykański, ale bliższa mi jest wiedza na temat budowy reprezentacji przez Hiszpanów. Zamierzam tak jak oni w pierwszym etapie wyselekcjonować kilkudziesięciu zawodników, którzy będą rozgrywali olbrzymią liczbę test-meczów. I to z najlepszymi przeciwnikami. Bo jak mamy się uczyć, to od najlepszych.

- I sądzi pan, że PZPN załatwi panu sparingpartnerów na poziomie Włochów, Anglików czy Brazylijczyków?

- Z pewnością z niektórymi zespołami, które pan wymienił, zagramy. Będą także i inne.

- Pamięta pan swój debiut trenerski w Polsce?

- Oczywiście. To był mecz Polonia Warszawa - Stal Mielec. Wróciłem do kraju, bo chciałem się tu "spróbować". Ale mnie nie robi większej różnicy, gdzie pracuję. Nie mam bariery językowej. Szybko potrafię znaleźć wspólny język z piłkarzami.

- Pochodzi pan z z Lubomi, miejscowości położonej niedaleko Wodzisławia Śląskiego. Ponoć ludzie stamtąd przyzwyczajeni są do ciężkiej, czasami morderczej pracy. Pana też życie nie głaskało po głowie?

- O czym pan mówi?

- O złych inwestycjach i myślach samobójczych.

- Faktycznie, zaufałem w życiu człowiekowi, który mnie zawiódł. Ale czy ja jeden? Co do tych myśli, to prasa je wyolbrzymiła. Gdy się dowiedziałem, że straciłem dużo pieniędzy, po prostu za bardzo nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a pan by wiedział?

- Życie pana nie rozpieszczało.

- Tak, nie rozpieszczało. Nie wstydzę się tego, że gdy miałem kontuzję, pracowałem ciężko fizycznie. Inni w tej robocie, która polegała na czyszczeniu olbrzymich kotłów, wytrzymywali pół dnia. Ja dałem radę przez całe trzy miesiące. Wiem, że w życia bywa niezwykle ciężko i umiem sobie z tym radzić.

- W wielu wywiadach podkreślał pan, że lubi zadziornych piłkarzy. Grzeczni nie nadają się do gry w piłkę?

- Piłkarzami z krwi i kości są takie "bandziorki", jak na przykład Tomasz Hajto czy Piotrek Świerczewski. To są górale, którzy idą do walki, gdy krew się leje wokół. Wtedy dostają gazu.

- Prasa podała, że rozmawiał pan już z Sebastia- nem Boenischem o tym, by zagrał w naszej kadrze. Będzie więcej takich Polaków z pochodzenia?

- Polska to czterdziestomilionowy kraj, w którym jest wielu bardzo utalentowanych piłkarzy. Moim zadaniem jest ich odszukać. Oczywiście z Boenischem rozmawiałem. Może jeszcze skontaktuję się z Damianem Perquisem czy Robertem Aquafreską. Ale to wszystko.

- Antoni Piechniczek powiedział, że ma pan taki sam błysk w oku jak Kazimierz Górski. To kurtuazja z jego strony?

- Nie sądzę. Słyszałem o tym, nie tylko od Antka. Uważam, że ludzie tacy jak Górski czy ja nie potrafią zgodzić się na bylejakość. Cały czas dążą do kolejnych celów. Moja krew cały czas szaleje. Można mieć krótki kryzys, przestój. Ale krew ciągle szaleje...

- Jak pan buduje swój autorytet u piłkarzy?

- Trener powinien być jak ojciec. Wymagający i surowy, ale przy tym niezwykle sprawiedliwy. Jestem w sprawach zasadniczych - zasadniczy. Jak tylko ktoś próbuje u mnie cwaniakować, to rozstaję się z nim. Wiem też, że jak są sukcesy, to każdy piłkarz będzie cię szanował, a jak przyjdą porażki, może nawet robić sobie z ciebie jaja.

- Dziesięć lat temu kładł się pan spać o drugiej jako selekcjoner, a o ósmej obudził się pan i dowiedział, że jest nim Engel. Nie boi się pan, że znów działacze PZPN nie dotrzymają słowa?

- Wie pan, ja wierzę ludziom, którzy mnie nie zawiedli. A Grzegorz Lato nigdy mnie nie zawiódł. Daliśmy sobie słowo i tyle. Ja ze swojej części zamierzam się wywiązać co do joty.

- To znaczy, że na Euro 2012 będzie medal dla Polski?

- Nie namówi mnie pan do wyjawienia, co powiedzieliśmy sobie w cztery oczy z Grzegorzem Lato. To sprawa między nami. Jedno, co mogę powiedzieć, to to, że kadra będzie taka jak ja: odważna i waleczna. Do końca.

- Gdzie pan zamierza spędzić sylwestra?

- Na pewno w kraju. Bardzo chciałbym powitać Nowy Rok w gronie naszych przyjaciół i znajomych. Kiedyś z żoną wyjeżdżaliśmy za granicę, ale to nie to samo.

- Czego obiecuje pan sobie po Nowy Roku?

- Z alkoholem czy papierosami nie mam problemów, nie muszę składać obietnic, że coś rzucę. Prawda jest taka, że mój osobisty sukces będzie sukcesem całej Polski. I tego sobie oraz wszystkim kibicom życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński