Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"FIFA mafia" - kontrowersyjna książka Thomasa Kistnera. Czy w piłce nożnej chodzi jeszcze o sport?

Hubert Zdankiewicz
Korupcja, ustawianie meczów, kupione mundiale - FIFA robi, co chce, i brutalnie wymusza na innych posłuszeństwo, a politycy jeszcze jej w tym pomagają, mówi nam Thomas Kistner, autor demaskatorskiej książki "FIFA mafia". [wywiad pierwotnie ukazał się w 2014 roku, ale w świetle ostatnich wydarzeń warto go przypomnieć]

O autorach takich książek, jak "FIFA mafia" jedni mówią, że to odważni ludzie. Inni, że straceńcy. Które określenie bardziej do Pana pasuje?
Ani jedno, ani drugie... Po prostu było na nią zapotrzebowanie. Zwracało się do mnie w tej sprawie wiele różnych wydawnictw...

Nie spotkały Pana za jej napisanie jakieś szykany ze strony FIFA? Tak, jak np. Davida Yallopa, autora książki: "Kto wykiwał kibiców".
Słyszałem o tym. Podobnie jak o szykanowaniu Andrew Jenningsa [autora książki "Faul", w której m.in. dokładnie wytypował gospodarzy MŚ w 2018 i 2022 r.- red.]. Ja się jednak nie boję - jeśli ktoś z FIFA chciałby podjąć kroki prawne przeciwko mojej książce, to musi udowodnić, że treść mija się z prawdą.

Akredytację na mundial w Brazylii Pan dostał?
Oczywiście. FIFA nie miała żadnych podstaw prawnych do tego, by mi jej nie przyznać. To by była cenzura.

Działaczy FIFA stać na wszystko. Kiedyś nie wpuścili Pelego na ceremonię losowania grup mistrzostw świata.
To było w latach 90., jeszcze za kadencji Joao Havelange'a. Działacze FIFA odrobili lekcje i zrozumieli, że polityka wykluczenia może obrócić się przeciwko nim.

Na czym polega fenomen tej organizacji? Korupcja w FIFA kwitnie od lat i nikt nie jest w stanie nic na to poradzić...
To jest dziś największy problem. Chodzi mi o to, że każdy sport, a zwłaszcza tak popularny jak piłka nożna, jest autonomiczny. To gwarantuje jej każdy rząd na świecie. Ta zasada wywodzi się jeszcze z czasów, gdy sport był jeszcze amatorski. Wtedy było to przyzwoite i zrozumiałe...

Potem jednak znaleźli się cwaniacy, którzy zaczęli to wykorzystywać.
Współczesna piłka nożna chwilami bardziej przypomina biznes niż sport. Biznes wart miliardy dolarów czy euro - to związane jest z napływem sponsorów, rozwojem telewizji i innych mediów... Dziś jest większym przemysłem rozrywkowym niż Hollywood. W dodatku nikt tego przemysłu nie kontroluje, bo oni wszystkie problemy załatwiają we własnym gronie. Zwłaszcza te gospodarcze. Instytucje państwowe mogą interweniować tylko wtedy, gdy dochodzi do przestępstw finansowych.

Przecież dochodzi, a przynajmniej są ku temu uzasadnione podejrzenia. Tyle że gdy rząd w jakimś kraju próbuje zrobić porządek w źle działającej federacji, to FIFA natychmiast grozi mu zawieszeniem. Ćwiczyliśmy to już w Polsce.
To muszą być bardzo poważne przestępstwa. Porównywalne z morderstwem czy napadem na bank.

Działania FIFA akurat to ostatnie chwilami przypominają. Weźmy choćby to, jak dzielone są zyski z mistrzostw świata.
Tak działa rynek. Problem jest tylko taki, że FIFA jest w swoim segmencie monopolistą, a kraje ubiegające się o mundial muszą zgodzić się na jej warunki. Dochodzi do tego, że organizatorzy nie tylko za wszystko płacą, FIFA nawet nie płaci podatków od swoich zysków. Ma również pełną swobodę w kwestii przyznawania wiz dla członków swojej tzw. rodziny. Sponsorzy też muszą godzić się na wszystko, bo za drzwiami stoi kolejka chętnych, nierzadko są to ich bezpośredni konkurenci. Podczas mundialu w 2006 r. zmieniano nawet nazwy stadionów, bo nazw firm w nich zawartych nie było na liście oficjalnych sponsorów FIFA.

Tak, pamiętamy też o holenderskich kibicach, którym kazano zdjąć spodnie, bo mieli na nich reklamę nie tego piwa, co trzeba.
To kolejny dowód na to, że FIFA robi, co chce, i brutalnie wymusza na innych posłuszeństwo. A najgorsze jest to, że politycy nie tylko z tym nie walczą, ale czasem aktywnie uczestniczą. Wystarczy sobie przypomnieć zaangażowanie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego przy przyznawaniu Katarowi organizacji mundialu w 2022 r.

Nie tylko piszący o tym dziennikarze "France Football" są zdania, że Katar mógł kupić te mistrzostwa. Czy jest jakaś granica, której FIFA nie przekroczy, czy też za chwilę nawet mecze na mundialu mogą być.... reżyserowane?
Przecież to już się dzieję. Pamięta pan mistrzostwa w 2002 r. i to, co wyprawiali sędziowie w meczach Korei Płd.? Dziwnym trafem jeden z nich [Byron Moreno, prowadzący mecz Korei z Włochami - red.] stał się później bardzo bogatym człowiekiem... Albo 1978 r., i wygrany przez Argentynę 6:0 mecz z Peru, dzięki któremu awansowała do finału?

Pamiętam, chciałbym jednak wierzyć, że były to pojedyncze patologie, a nie stała praktyka.
Może pozbyć się pan złudzeń.

Czyli co - sugeruje Pan, że mecze na mundialach są ustawiane?
Powiem tak: podczas każdych mistrzostw świata najważniejsze jest, z punktu widzenia komercyjnego, żeby reprezentacja gospodarza dotarła co najmniej do półfinału. Dodajmy, że był tylko jeden turniej, na którym organizator nie wyszedł z grupy - w 2010 r., w RPA. W kraju, w którym piłka nożna nie jest najpopularniejszym sportem. Wy, Polacy, na pewno dobrze pamiętacie mistrzostwa w 2006 r., w Niemczech. Zwłaszcza ten mecz w Dortmundzie.

O ile pamiętam, to zwycięski gol dla Niemców był prawidłowy.
To prawda, ale bardziej interesująca była czerwona kartka dla waszego piłkarza. Pana zdaniem była zasłużona?

Szczerze mówiąc, to nikt w Polsce jakoś specjalnie nie kwestionował decyzji sędziego. Być może dlatego, że Radosław Sobolewski nie pierwszy raz wyleciał z boiska w ważnym meczu.
Dla mnie, choć jestem Niemcem, ta kartka wcale taka oczywista nie była. Podobnie jak czerwona kartka dla Teddy'ego Lučicia w meczu 1/8 finału ze Szwecją. Albo weźmy ostatni mundial. Gospodarze mieli najgorszą reprezentację, jaka kiedykolwiek zagrała w turnieju tej rangi. Wiedzieli o tym, wszyscy - no i przypomnijmy sobie mecz otwarcia i podarowany Brazylijczykom rzut karny. Jak można było wyznaczyć japońskiego sędziego do meczu rozgrywanego w Sao Paulo - mieście, w którym mieszka 1,5 mln Japończyków, albo ludzi pochodzenia japońskiego? W dodatku sędziego, który cztery lata wcześniej wyrzucił brazylijskiego piłkarza w ćwierćfinale. Yuichi Nishimura był w tej sytuacji pod jeszcze większą presją, bo wiedział, że będzie skończony i wyleci z turnieju, jeśli znów pomyli się na niekorzyść Brazylii. Pomyłka na niekorzyść Chorwacji była akceptowalna.

Mówi się jednak, że ta decyzja w dłuższej perspektywie zaszkodziła Brazylii, bo w kolejnych meczach sędziowie byli na cenzurowanym i bali się jej pomagać.
Wręcz przeszkadzali, tolerując brutalne faule. Efektem była kontuzja Neymara.To jest ironia całej sytuacji, że jedna decyzja załatwiła Brazylię.

Nie przesadza Pan trochę? Myślę, że nawet z Neymarem Brazylia przegrałaby w półfinale.
To nie był zwykły mecz piłkarski, to było coś dziwnego. Jeszcze nigdy na takim poziomie i w tak ważnym turnieju nie było drużyny, która w trakcie gry dosłownie się rozsypuje. Podczas tego półfinału Brazylijczycy stracili cztery gole w dwie i pół minuty. Oficjalnie było sześć, ale efektywny czas gry to dwie i pół minuty!Nie stracili więcej, bo to Niemcy przestali dalej grać. Piłkarze doszli do wniosku, że dzieje się coś bardzo dziwnego. Wiem, że rozmawiali na ten temat w przerwie.

Sugeruje Pan, że ktoś obstawił wysoki wynik u bukmacherów?
Nie, według mnie to nie miało nic wspólnego z hazardem, bo było to zwyczajnie zbyt groteskowe. Nie wiem, ile trzeba by zapłacić piłkarzom, żeby wycięli taki numer podczas mistrzostw we własnym kraju. Powiem tak - oglądałem ten mecz z trybun Estádio Mineirao, widziałem też reprezentację Canarinhos w innych meczach, na tym mundialu, i rok wcześniej, podczas Pucharu Konfederacji. Miałem wrażenie, że brazylijscy obrońcy zachowywali się, jakby byli pod wpływem narkotyków.

Twierdzi Pan, że ktoś ich otruł?
Powtórzę: to tylko moje wrażenie. Trzeba być bardzo ostrożnym, stawiając takie tezy i nie mając dowodów na ich poparcie.

Wróćmy na koniec do polityki FIFA. Nam grożono zawieszeniem za wprowadzenie kuratora do PZPN, ale jak Władimir Putin zrobił rewolucję w rosyjskiej federacji i zmusił do odejścia jej szefa, wpływowego działacza FIFA i UEFA, to FIFA nic nie zrobiła.
FIFA jest stanowcza, gdy jest to jej na rękę. Nie będzie za to interweniować, gdy w grę wchodzą duże federacje, jak Niemcy, Anglia, Hiszpania czy Włochy. Z prostego powodu - bo jej się to zwyczajnie nie opłaca. Te federacje mają zbyt atrakcyjne komercyjnie zespoły. W przypadku Polski chodziło moim zdaniem o osobę ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza i jego dobre relacje z Seppem Blatterem.

Co się musi stać, żeby Rosja albo Katar straciły mundial?
W przypadku Rosji mogą to być tylko kłopoty polityczne, gdyby np. nasilił się konflikt na Ukrainie. FIFA sama jest zbyt mała, by zadzierać z tak potężnym człowiekiem jak Putin. Co do Kataru, to istnieje realna szansa, bo FIFA już wie, że przez osiem lat, jakie zostały do tego mundialu, jego temat będzie dyskutowany i komentowany. W dodatku będą to komentarze negatywne. Dla Blattera to ponadto ostatnia szansa na to, żeby zrobić coś, co poprawi choć trochę jego zniszczony wizerunek.

Kto może zająć jego miejsce?
Ktoś, kto zadba o to, żeby nie zostały otwarte żadne szafy z dokumentami FIFA. Zwłaszcza tymi finansowymi. Blatter sam tak zrobił w przypadku Havelange'a. Wiedział od 1977 r. że poprzedni prezydent FIFA przyjmował łapówki - to już zostało sądownie udokumentowane. I nie tylko nic nie zrobił, ale starał się to tuszować. Jestem pewien, że jego następca wyświadczy mu tę samą przysługę. Ktokolwiek nim będzie.

Raczej nie Michel Platini. Drogi Blattera i prezydenta UEFA chyba definitywnie się rozeszły?
Zgadzam się. Blatter zrobi wszystko, żeby mu przeszkodzić.

Pytanie, czy Platini jest lepszy od Blattera?
Oddalił się od jego systemu.

To prawda, ale jego metody działania nie różnią się aż tak bardzo. Sam Pan o tym pisze.
Platini jest kontynuacją ery Blattera. Tylko innymi środkami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "FIFA mafia" - kontrowersyjna książka Thomasa Kistnera. Czy w piłce nożnej chodzi jeszcze o sport? - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński