Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieliły ich 3 tysiące mil, połączyła miłość

Agnieszka Tarczykowska, 5 maja 2006 r.
Joanna i Roen pobrali się po półtora roku znajomości. Rodzice Joanny nie dostali wizy na jej ślub. Nie miała w tym szczególnym dniu bliskich i znajomych z Polski koło siebie, była tylko ciocia z Ameryki, ale rodzina Roena przyjęła Polkę bardzo ciepło, a mąż nigdy nie pozwolił, żeby czuła się samotnie w kraju, który od najbliższych Joanny dzieli ocean. Na zdjęciu para na spacerze po Goleniowie.
Joanna i Roen pobrali się po półtora roku znajomości. Rodzice Joanny nie dostali wizy na jej ślub. Nie miała w tym szczególnym dniu bliskich i znajomych z Polski koło siebie, była tylko ciocia z Ameryki, ale rodzina Roena przyjęła Polkę bardzo ciepło, a mąż nigdy nie pozwolił, żeby czuła się samotnie w kraju, który od najbliższych Joanny dzieli ocean. Na zdjęciu para na spacerze po Goleniowie. Agnieszka Tarczykowska,
Joanna z Goleniowa 6 lat temu wyjechała w poszukiwaniu pracy do Stanów Zjednoczonych i tak rozkochała w sobie młodego Amerykanina, że ten już jej nie wypuścił. Po pięciu latach odwiedzili rodzinne miasto Joanny.

Joanna Spodnik studiowała pedagogikę, mieszkała w Goleniowie. Postanowiła jednak wyjechać do Stanów, żeby zarobić parę groszy. Miała świetną okazję, bo ciocia młodej studentki od 20 lat mieszka za oceanem, gdzie prowadzi sklep z polską żywnością.

Przez żołądek do serca

- Pracowałam w tym sklepie całe wakacje i któregoś dnia przyszedł przystojny policjant po kurczaka - opowiada Joanna. - Potem ciocia zdradziła mi, że wypytywał o mnie, aż wreszcie pojawił się znów w naszym sklepie i wtedy napakowałam mu całą torbę pyszności. Podziałało, bo od tamtej pory regularnie wpadał do nas po jedzenie, a przy okazji zaprzyjaźnialiśmy się.

Minął czas pobytu Joanny w Stanach i nadszedł dzień powrotu do kraju. - Wymieniliśmy się z Roenem telefonami i adresami mailowymi. Pomyślałam sobie, że ta przygoda już za mną. Ale Roen cały czas podpytywał, kiedy znów przyjadę do Stanów. Nie planowałam kolejnego wyjazdu, bo Ameryka nie zachwyciła mnie, zresztą nie miałam czasu jej pozwiedzać, ale zaprosiłam Roena do mojego rodzinnego domu, do Goleniowa.

Przyjechał i powiedział, że pokaże mi Stany z innej strony. Przywiózł bilet na moje urodziny i zabrał w podróż - niespodziankę. Zupełnie nie wiedziałam, gdzie lecimy. Dopiero na lotnisku, na którym wysiedliśmy, zobaczyłam napis Orlando - Floryda. To był piękny tydzień, bawiliśmy się niesamowicie, zwiedziliśmy wszystkie parki rozrywki, zobaczyłam Amerykę zupełnie inną, barwną, wesołą i gorącą. Miałam być tydzień, a zostałam na zawsze.

Joanna zamieszkała u Roena w Nowym Jorku. Po półtora roku znajomości, pobrali się. Rodzice Joanny nie dostali wizy na jej ślub. Nie miała w tym szczególnym dniu bliskich i znajomych z Polski koło siebie, była tylko ciocia z Ameryki, ale rodzina Roena przyjęła Polkę bardzo ciepło, a mąż nigdy nie pozwolił, żeby czuła się samotnie w kraju, który od najbliższych Joanny dzieli ocean.

Roen pracował w Nowym Jorku jako policjant. Po wydarzeniach z 11 września zrezygnował z pracy i wspólnie przeprowadzili się na Florydę do urokliwego miasteczka Key Largo, niedaleko Miami.

- Roen przeżył 11 września wyjątkowo. W tych dniach była z wizytą u nas moja siostra z Polski. Bardzo chciała zobaczyć bliźniacze wieże i właśnie wybieraliśmy się, żeby jej pokazać symbol Nowego Jorku. Na szczęście nie poszliśmy tam tego dnia. Tylko z okna widzieliśmy, jak płoną - wspomina Joanna. - Życie na Florydzie to bajka. Ciągle jest ciepło i pięknie. Roen uwielbia nurkować, więc ma do tego wspaniałe warunki. Niespokojnie bywa jednak w sezonie letnim, bo nawiedzają nas straszne huragany. W październiku tak wiało, że dachówki z domu nam pospadały, ale da się to przeżyć.

W miejscu, gdzie mieszkają Joanna i Roen nie ma Polaków. Jedynie rodzina Czechów mieszka po sąsiedzku. Joanna pracuje w hotelowej recepcji, a Roen w firmie medycznej. W pracy młoda Polka jest wyjątkowo ceniona za swoją pracowitość i odpowiedzialność.

- U nas naprawdę bardzo cenimy Polaków. Są niezastąpieni w pracy i jest sporo wolnych etatów, które czekają na ludzi z Europy. Bardzo chciałbym, żeby mój kraj zlikwidował wizy i żeby przyjeżdżało do nas więcej ludzi z Polski. Mam pewien sentyment do Polaków, bo moi dziadkowie pochodzili z tego kraju, a teraz mam piękną żonę Polkę - mówi Roen Spodnik.

To była dobra decyzja

Joannę od rodzinnego domu i Goleniowa dzielą 3 tysiące mil, ale nie żałuje swojej decyzji.

- Po pięciu latach pierwszy raz odwiedziłam rodzinne miasto. Bardzo się zmieniło - przyznaje Joanna. - Jest barwniejsze i ładniejsze, ale nie wyobrażam sobie teraz życia tutaj. Tylko tęsknota mi dokucza za rodziną i znajomymi. Jednak to rzeczywiście tak jest, że życie za oceanem jest dużo łatwiejsze. Jeśli ma się pracę, obojętnie jaką, to i tak żyje się na poziomie dużo wyższym niż w Polsce. Tam stać ludzi na dużo więcej niż tu i w dodatku ciągle jest piękna pogoda. Bez porównania.

Kiedy wyjechałam do Stanów pierwszy raz, nie znałam w ogóle języka. Ale po półtora roku mówiłam płynnie po angielsku. Znalazłam dobrą pracę, wybudowaliśmy sobie dom nad wodą, mamy łódź i jesteśmy szczęśliwi. Nie wiem, czy w Polsce kiedykolwiek dorobiłabym się połowy tego, co mam już teraz. Szczerze mówiąc też nie chodzi tu tak do końca o stronę materialną, ale o komfort życia psychicznego. To się zdecydowanie różni. Roen jest Amerykaninem i widzi to jeszcze wyraźniej niż ja.

- Tak, to prawda - wtrąca Roen. - Ludzie w Polsce są tacy smutni. U nas jest inaczej. Śmieją się ciągle, zaczepiają na ulicach, pytają co słychać i jak się wiedzie, zagadują sąsiadów, a tu jest tak ponuro. Ekspedientki w sklepach zawsze coś powiedzą do klienta, a tu tylko wpatrzone są w kasy i widać, że zmęczone pracą. Kraj jest uroczy i piękny, ale ludzie zestresowani i zatroskani.

Joanna i Roen są szczęśliwi, ale jak zgodnie mówią, ciągle mają marzenia przed sobą. Jedno z największych marzeń Roena to dom nad oceanem i podróże. Oboje planują wybrać się na Hawaje i zwiedzić Alaskę.

Polki są takie ciepłe

Zdaniem Roena, to co w kraju jego dziadków jest wyjątkowe, to kobiety. - Joanna od razu wpadła mi w oko. Miała w sobie taki urok polskiej dziewczyny. Nie tylko zewnętrzny, ale też wewnętrzny. Nie była zamerykanizowana. To znaczy wasza bogata kultura daje ludziom swoisty urok i charakter. Zachwyciło mnie, że Joanna nie oczekiwała wiele ode mnie. Nie była nastawiona na branie i nie interesowały ją rzeczy materialne. Dlatego był sens robić jej wiele niespodzianek, bo umiała się z nich cieszyć i to nie tylko z tych cenniejszych, ale była szczęśliwa z rzeczy małych, a to cenna cecha charakteru. Ja myślę, że Polki to właśnie mają w sobie, inaczej niż Amerykanki. Zresztą co tu dużo mówić, wydaje mi się, że polskie kobiety są takie swojskie i ciepłe.

1 maja Joanna obchodziła swoje 30 urodziny, pierwsze od pięciu lat spędzone w kraju. Dziś oboje wylatują na Florydę. Nie zdążyli odwiedzić wszystkich znajomych Joanny, ale udało się przynajmniej część tych zaległości nadrobić. Liczą, że być może pod koniec roku uda im się znów wpaść na kilka dni do Goleniowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński